Stwardnienie rozsiane - diagnoza której nie życzę nikomu. Chciałbym pokazać, że ta diagnoza nie oznacza iż życie się kończy. Pragnę pokazać innym, że to życie wciąż jest, chodź może trochę inne, może trudniejsze ale to nie koniec. Czy jestem czasami załamany? Często, ale potem się podnoszę i maszeruje dalej z podniesionym czołem i z uśmiechem na twarzy.

Jeśli chodź trochę ten blog będzie pomocny dla Was chorych oraz dla Waszych rodzin to będę szczęśliwy. To właśnie jedna z tych rzeczy która dodaje mi sił.

Wojciech Mrugalski

czwartek, 7 listopada 2013

i minęło kilka dni

We wtorek odwiedziła mnie w domu Ada. Już kiedyś się umawialiśmy, że przyjdzie do mnie pochwalić się swoim synem ale wówczas ja zawaliłem i do spotkania nie doszło. Tym razem się udało.
Syn Ady nie jest do niej podobny ale wygląda jak aniołek bo ma blond włosy i błękitne oczy. Małe dzieci wyglądają jak aniołki ale był małym, ślicznym... diabełkiem. Interesowało go wszystko, a najbardziej sprzęt audio, dekoder od kablówki i głośnik. Wielką frajdę sprawiało mu kręcenie gałkami i wciskaniem przycisków. Biedna Ada, musiała go pilnować bo zainteresował go głośnik, a nie chciałem by mi go uszkodził. Młodemu ten zakaz się bardzo nie podobał. Trochę posiedzieliśmy ale dzieci jak to dzieci, stał się śpiący i zaczął marudzić i mamusia musiała go zabrać na spacer i ululać.
Zabawne było to, że i on i ja byliśmy w podobnym stanie tzn. i ja i on chodzimy trzymając się ścian i mebli :) Różnica polega na tym, że on się rozwija, a ja uwsteczniam. No cóż, takie życie:)

A dzisiaj odwiedził mnie Tuta. Kupiłem ostatnio używany ekspres ciśnieniowy do kawy. Mieli, a potem parzy pyszną kawę. To taka kawa jak w knajpie. Był tylko na chwilę bo musiał jechać i odebrać żonę z pracy. Kawa była z ekspresu, a i odwiedziny były ekspresowe:)

Mój nowy nabytek :)

A na koniec zapraszam na spotkanie:)