Stwardnienie rozsiane - diagnoza której nie życzę nikomu. Chciałbym pokazać, że ta diagnoza nie oznacza iż życie się kończy. Pragnę pokazać innym, że to życie wciąż jest, chodź może trochę inne, może trudniejsze ale to nie koniec. Czy jestem czasami załamany? Często, ale potem się podnoszę i maszeruje dalej z podniesionym czołem i z uśmiechem na twarzy.

Jeśli chodź trochę ten blog będzie pomocny dla Was chorych oraz dla Waszych rodzin to będę szczęśliwy. To właśnie jedna z tych rzeczy która dodaje mi sił.

Wojciech Mrugalski

środa, 31 marca 2021

Głowa do góry

Mój znajomy tuż po 40-tce ma COVID-19. Nie ma siły dojść do łazienki bo tak słaby jest. Ja póki co jestem zdrowy ale czasami tak sobie myślę, co by było gdybym zachorował?
 
Optymistyczny wariant czyli taki, że przechodzę bezobjawowo ale gdybym nie był bezobjawowy? Nie pamiętam kiedy byłem ostatnio chory, kiedy miałem gorączkę ale faktem jest, że jak się np. zakrztuszę albo zachce mi się kaszleć bo kłaczek to mam problem. Jest mi ciężko kaszleć przez osłabione mięśnie odpowiedzialne za oddychanie. Normalnie nie mam problemów ale wiem, że jak tylko jestem osłabiony, lekka gorączka to siły mnie opuszczają błyskawicznie.
 
Gdyby mnie jednak dopadł koronawirus i zacząłbym kaszleć to myślę, że szybko bym wylądował na respiratorze. Chciałbym tyko trafić do szpitala, w którym jest dobra obsługa anestezjologiczna ale to nie zależy ode mnie. Mam takie uczucie, że gdyby mnie zabrali to byłaby to droga w jedną stronę. Nikt nie chce umierać w szpitalu ale jeśli mam się męczyć w domu to wybieram respirator i szpital. W śpiączce to mi wisi, gdzie będę, w którym szpitalu, bo odwiedzin i tak nie ma. Jak o mnie chodzi to mogą mnie położyć w szpitalu nawet w San Escobar;-)
 
Posiadanie małej rodziny, bliskich osób to mniej łez i ludzi w żałobie. Od dawna mam poukładane życie na różne warianty i na jego koniec. Tak sobie nieraz myślałem, że w moim wypadku śmierć pod respiratorem w  śpiączce farmakologicznej to Boży akt łaski i bezbolesna śmieci. Taką mam nadzieję. Zawsze popierałem eutanazję więc śmierć pod respiratorem to zdjęcie ze mnie odpowiedzialności. Gdybym jednak znalazł się w takiej tragicznej sytuacji to chciałbym mieć możliwość i prawo wyboru jak ze sceny zejść niepokonanym, na własnych warunkach.
 
Sorry za taki wpis. Ktoś kto to czyta to pewnie myśli, że to depresja, czarnowidztwo, że mi jest przykro itp. Nie, nie jest mi smutno. Kiedyś było, a dziś akceptuję rzeczywistość. Generalnie nie myślę o tym, ani raz w miesiącu ani nawet raz w tygodniu. Napisałem o tym bo jestem w takiej sytuacji w jakiej jestem, a za oknem pandemia Chcę żyć. Jestem optymistą.
 
Z rzeczy bardziej optymistycznych to mama wróciła na normalną salę, a teraz Iwonka przyniosła mi barszcz czerwony więc wybaczcie.
 
Wiosna idzie, słońce świeci. Głowa do góry. Będzie dobrze:-)



poniedziałek, 29 marca 2021

Wielki tydzień

Moja mama została w środę zakwalifikowana przez anestezjologa na operacje wymiany biodra, która się odbywa dziś w poniedziałek od godz. 9. W czasie oczekiwania na konsultację obserwowała jak wygląda szczepienie, a zwłaszcza to jak wielu ludzi się nie stawia. Pewnie jednym z powodów tej absencji to obawa przed skutkami ubocznymi i śmierci przez zakrzepicę po szczepionce AstraZeneka. Do tego wrócę później ale najpierw chcę napisać o tych, którzy nie przychodzą na szczepienie.
 
To że są ludzie, którzy się obawiają to jestem w stanie ich zrozumieć ale kompletnie nie rozumiem, czemu im się nie chciało zadzwonić wcześniej i poinformować placówkę medyczną o swojej rezygnacji? Czy to jest tak trudne? Czy próbowali się dodzwonić i się nie udało, czy może zachowali się jak zwykli egoiści? Przecież na ich miejsce do szczepienia są inni chętni, a o potencjalnej groźbie zmarnowania szczepionki już pisać nie chcę. Ludzka głupota plus beztroska i egoizm to katastrofa gwarantowana.
 
Teraz parę słów na temat obaw dotyczących szczepienia. Jak chodzi o zakrzepicę to z tego co widzę to tych przypadków jest poniżej 100 na 6 czy 8 mln zaszczepionych. Zakrzepica to poważna sprawa, może prowadzić do śmierci ale te 100 zakrzepic to nie wszystkie przypadki były śmiertelne i nie ma potwierdzenia korelacji pomiędzy szczepionkami a zakrzepicą. Obawa o śmierć z powodu szczepionki jest ale nie ma obawy o śmierć z powodu COVIDa? Zakrzepica? Naprawdę? A co na to kobiety w ciąży? Ryzyko zakrzepicy wzrasta 5-6 razy i jest dużo większe niż po szczepionce.
 
Mama opowiadała jakie były rozsiewne bzdury przed uruchomieniem czarno/białej TV w Polsce. Gdy już telewizory czarno białe pojawiły się w domach to potem przestrzegano ludzi przed kolorową TV. Ja pamiętam protesty dotyczące sieci komórkowej, 2G, 3G, 4G, 5G. Nie chce mi się pisać o bzdurach, które słyszałem.
 
Wracając na ziemie, do teraźniejszości i do szczepień to proszę o rozsądek. Jeśli obawiasz się śmierci, zakrzepicy, skutków uboczny po szczepionce to zapytaj swojego lekarza. Znajdź takiego, któremu ufasz. W domu na spokojnie spisz swoje pytania, wątpliwości i porozmawiaj z lekarzem i podejmij decyzję. O to apeluję. Gdybym mógł się zaszczepić to był już to zrobił.
 
Co u mnie? Wszystko ok. Ćwiczę, trzymam się. Mama w szpitalu, brat się wprowadził do domu na czas nieobecności mamy. Sąsiadka zaoferowała się, że będzie o mnie dbać. Jest kochana. Jestem dobrej myśli i wszystko będzie dobrze. Jak sięgnę pamięcią wstecz to pamiętam, że było mnie wszędzie pełno. Zawsze byłem towarzyski, wygadany, wysportowany, lojalny, wierny, honorowy, nie najgłupszy. Sorry, nie chodzi o autopromocję do programu Ślub od pierwszego wejrzenia. Pełno było koło mnie ludzi, a dziś mam tylko brata i mamę. Oczywiście są przyjaciele i wiem, że mogę liczyć na nich ale to nie to samo. Jestem sam od dawna. Nie udało mi się zbudować takiej relacji by mieć kogoś najważniejszego na świecie i bym ja był ważny. Nigdy nie byłem zachłanny. Tyle by wystarczyło. Kiedyś to mnie bolało, a dziś piszę o tym jak o czymś co było dawno albo dotyczyło kogoś innego. Mama jest w szpitalu i to takie kronikarskie stwierdzenie. Nie jest mi smutno, kiedyś było.
 
Można powiedzieć, że mam wielki tydzień.