Stwardnienie rozsiane - diagnoza której nie życzę nikomu. Chciałbym pokazać, że ta diagnoza nie oznacza iż życie się kończy. Pragnę pokazać innym, że to życie wciąż jest, chodź może trochę inne, może trudniejsze ale to nie koniec. Czy jestem czasami załamany? Często, ale potem się podnoszę i maszeruje dalej z podniesionym czołem i z uśmiechem na twarzy.

Jeśli chodź trochę ten blog będzie pomocny dla Was chorych oraz dla Waszych rodzin to będę szczęśliwy. To właśnie jedna z tych rzeczy która dodaje mi sił.

Wojciech Mrugalski

sobota, 14 października 2023

Wszystko OK

Dzisiaj jest sobota, dzień przed wyborami parlamentarnymi. Gdyby nie cisza wyborcza to bym napisał co sądzę o obecnej władzy i nie byłyby to komplementy. Dzisiaj przed południem była  piękna pogoda. W Krakowie błękitne niebo, ciepło, bo 26 °C, a to wszystko w połowie października. Po prostu upał! Ktoś pamięta wcześniej taką anomalię w październiku? Niedługo może się okazać, że taka pogoda w tym okresie w Polsce to norma za sprawą zmian klimatu. Zobaczymy…

Z końcem września wylądowałem w szpitalu Rydygiera na oddziale urologii. Dostałem wysokiej gorączki po zabiegu założenia cystofix. Zabieg założenia był prosty. Zostałem przyjęty na oddział rano we wtorek, a około 16 wyszedłem do domu. Wszystko było ok, ale koło godziny 19 zaczęła mi rosnąć temperatura. Noc przespałem spokojnie, ale rano okazało się, że mam wysoką temperaturę pomimo leków na jej obniżenie. Trzeba było się zawijać do szpitala. Najpierw SOR, a potem oddział urologii w szpitalu. Prawda jest taka, że do maja zeszłego roku mój zwieracz funkcjonował ok, a potem zaczęły się komplikacje. Przez zwieracz który nie działał prawidłowo i nie opróżnianiał pęcherza do końca, zaczęły się powtarzać problemy, nawracające zapalenia pęcherza i trzeba było założyć cewnik, a teraz zostało to zmienione na cystofix.


W szpitalu byłem tydzień. Dostałem antybiotyk w kroplówce i cholera wie co jeszcze, ale po tygodniu wróciłem do domu. Należą się wielkie podziękowania dla całego oddziału urologii. Miałem w szpitalu królewskie warunki. Sale są dwuosobowe. Piękna łazienka dostosowana do osób niepełnosprawnych. Wszyscy pacjenci mają elektryczne łóżka na pilota, bardzo wygodne. Oddział czyściutki, nie było czuć moczu. Dostałem ekstra łóżko z pneumatycznym materacem przeciwodleżynowym, bo zaczęły mi się robić na razie początki odleżyn, bo nie chce wstać i chodzić. Fakt jest taki, że osoby ze stwardnieniem rozsianym najczęściej zabijają powikłania po odleżynach, po zakażeniach układu moczowego lub zapalenie płuc. Dbały o mnie pielęgniarki. Byłem codziennie myty więc nie mogłem narzekać. Słabym punktem jest tylko jedzenie, ale pod koniec pobytu wpadłem na pomysł by zamówić do szpitala na obiad kurczaka pikantnego z chińskiej restauracji. Pachniał tak ładnie, że cały oddział wiedział, że jem chińczyka, a smakował i wyglądał jeszcze lepiej. Co chwilę przychodził do mnie ktoś i pytał skąd ten „chińczyk” przyjechał. Osobą z Krakowa polecam Bar Orientalny Phung Dong. Z pobytu w szpitalu byłem bardzo zadowolony.
W domu dbam o siebie. Wróciłem do rehabilitacji, którą mam dzięki programowi aktywny samorząd z PEFRON’u. Tego wszystkiego nie byłoby, gdyby nie Małgosia Felger, która to wszystko koordynuje i rozlicza. Bez niej i jej pracy około 80-ciu osób byłoby w ciężkiej D.

Nie uwierzycie kto mnie ostatnio odwiedził? Przyjechała do mnie Dorota z Warszawy na weekend. Uważni czytelnicy na pewno pamiętają całą historię. Dzieliłem się nią z czytelnikami bloga, ale w skrócie. Najpierw latałem do niej do Warszawy z Krakowa, a potem przeprowadziłem się do niej do domu. Mieszkałem u niej kilka miesięcy razem z jej wówczas 17-to letnią córką. Planowałem zostać na stałe, ale w wyniku nieporozumienia plan wziął w łeb i wróciłem do Krakowa. Po tym rozstaniu prawie nie utrzymywaliśmy kontaktu. Jakoś po wyjściu ze szpitala napisałem do niej i Dorotka przyjechała do mnie. Była przerażona tym co zobaczyła, jak bardzo podupadłem na zdrowiu, jak bardzo jestem niepełnosprawny. Czytała tego bloga wiedziała, że choroba postępuje, ale jest różnica między czytaniem, a zobaczeniem. Fakty są takie, że nie widzieliśmy się 10 lat. Tak, to już 10 lat minęło! Przenocowałem Dorotę. To był naprawdę fajny weekend i wkrótce znowu się zobaczymy.

Dziękuję darczyńcom za przekazane środki z 1,5% oraz dobrowolne wpłaty na moje subkonto w Fundacji Dobro Powraca. To dzięki Wam mogę korzystać z refundacji zakupów medycznych jak te powyżej.