Stwardnienie rozsiane - diagnoza której nie życzę nikomu. Chciałbym pokazać, że ta diagnoza nie oznacza iż życie się kończy. Pragnę pokazać innym, że to życie wciąż jest, chodź może trochę inne, może trudniejsze ale to nie koniec. Czy jestem czasami załamany? Często, ale potem się podnoszę i maszeruje dalej z podniesionym czołem i z uśmiechem na twarzy.

Jeśli chodź trochę ten blog będzie pomocny dla Was chorych oraz dla Waszych rodzin to będę szczęśliwy. To właśnie jedna z tych rzeczy która dodaje mi sił.

Wojciech Mrugalski

środa, 26 października 2011

Znów było kilka dni przerwy

Znów mnie trochę nie było na blogu. Co się u mnie wydarzyło w tym czasie? Nic szczególnego, nie ozdrowiałem, nie biegam. W weekend, a dokładnie w piątek byłem na imprezce w knajpie. Z imprezy która miała być duża okazało się, że byliśmy tylko w trójkę. No nie poskakałem:)

Z kolei w sobotę wieczorem wpadł do mnie Tomek. Trochę posiedzieliśmy przy Jack’u Daniels’ie.


Odwiedziła mnie również moja sąsiadka Iwona. Jejku, pamiętam ją jako dziecko, a teraz piękna kobieta. Dotrzymała mi towarzystwa przy Jacku:)
W poprzednim tygodniu też piłem Jacka Danielsa i Jim Beama.

Jakie to jest pyszne, można pić to solo, tylko z lodem – mniam, mniam:)

A w sprawach stwardnienia rozsianego to mam je w dupie. Nie przejmuje się, codziennie ćwiczę i rehabilituje się. Ola przychodzi do mnie 4x w tygodniu. Gdy Ola jest to sam ćwiczę tylko rano bo ona mnie męczy (ćwiczy) wieczorami. Ogólnie jestem coraz mocniejszy. Potrafię się teraz podnieść bez problemu z leżenia na plecach do siadu na kanapie z nogami spuszczonymi w dół. Kiedyś to było nie możliwe. Zakupiłem matę do ćwiczeń oraz drabinkę do rehabilitacji. Powoli z mojego pokoju wylatują poszczególne meble bo już na nie nie ma miejsca. Mój pokój coraz bardziej zaczyna przypominać salę gimnastyczną, a moje życie kręci się tylko w tym pokoju.
W weekend jak byłem na imprezie to nawet ucieszyło mnie to, że mogłem wyskoczyć z moich dresowych ciuchów i ubrać się jakoś wyjściowo. To też jakaś drobna przyjemność i odmiana.
Ostatnio liczyłem ile dni robiłem przerwę od rehabilitacji. Wyszło mi na to, że od czasu przyjazdu z Dąbka czyli pod koniec sierpnia to miałem może 2,5 dnia przerwy. „Połówki” biorą się stąd, że ćwiczę rano i popołudniu a czasem 3X dziennie ale bardzo rzadko. Jak nie poćwiczę rano to uznaje, że pół dnia wyleciało. 
Mitaxantron mam tam gdzie SM czyli patrz powyżej. Nie widzę żadnych pozytywów działania chemii, a plusy są skutkiem mojej pracy i rehabilitacji.
Nie próbowałam jeszcze zapalić zioła. Jest ostatnio jakiś problem. Można powiedzieć, że są kłopoty u dystrybutora. Jak coś zajaram to oczywiście, że się podzielę tą informacją i spostrzeżeniami.

Może zrobię jakąś wyprawkę pt. "Marihuana we wspomaganiu leczenia SM".

3 komentarze:

  1. Też się ostatnio zaczynam przyglądać leczeniu kanabinolami. Bardzo jestem ciekawa czy sąd by umorzył postępowanie w takim przypadku, gdyby złapali...

    OdpowiedzUsuń
  2. Dla chorych powinno być używanie w każdej postaci legalne i dopuszczone do użytku jak w państwach unii ale może Palikot się tym zjamie bo obiecuje aby marihuana była legalnie używana..

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak o mnie chodzi to gdybym był odrobinę zdrowszy dzięki marihuanie to miałbym gdzieś to czy mnie zamkną czy nie. Gdyby mi maryśka pomagała to bym ją nawet dla siebie zaczął hodować ale ponieważ mi nie pomaga to problem przestał istnieć.

    OdpowiedzUsuń

Będzie miło gdy się przedstawisz:-)