Stwardnienie rozsiane - diagnoza której nie życzę nikomu. Chciałbym pokazać, że ta diagnoza nie oznacza iż życie się kończy. Pragnę pokazać innym, że to życie wciąż jest, chodź może trochę inne, może trudniejsze ale to nie koniec. Czy jestem czasami załamany? Często, ale potem się podnoszę i maszeruje dalej z podniesionym czołem i z uśmiechem na twarzy.

Jeśli chodź trochę ten blog będzie pomocny dla Was chorych oraz dla Waszych rodzin to będę szczęśliwy. To właśnie jedna z tych rzeczy która dodaje mi sił.

Wojciech Mrugalski

poniedziałek, 18 czerwca 2012

Żyje, oddycham, po prostu nie chciało mi się :)

Znów miałem dłuższy odpoczynek od blogowania. Moje życie kręci się tylko wokół choroby. Wszystko co robię ma z nią związek i szczerze mówiąc mam trochę tego dość. Nie podoba mi się to:( Nic mi się nie chce. Nie to, że mam doła tylko nie ma we mnie radości i ekscytacji bo nie mam celów. Przecież ciężko uznać za takowe plany na najbliższe dni. No cóż, smutne ale takie mam życie. To co napisałem to nie użalanie się, nie jakieś wołanie o pomoc albo cokolwiek w tym stylu spowodowane deprechą. To po prostu w skrócie opis tego co czuję. By to w skrócie najlepiej podsumować to powiem, że czuję się tak jakbym szedł codziennie do najbardziej znienawidzonej pracy, której nie mogę zmienić. Już wiecie o co chodzi?

Chodź Kraków nie jest gościem Euro2012 to zorganizował Fun Zone dla kibiców. Kiedyś się tam wybierałem ale później mi się już odniechciało. Mecze oglądam na bieżąco u siebie w domu. Czasami zdarza się, że mi się przyśnie podczas oglądania:)

Jeśli chodzi o moją sprawność i wyniki rehabilitacji to trzeba powiedzieć, że i tu ponoszę porażkę, Nie jest ona taka spektakularna ale jednak jest. Gorzej, wolniej chodzę i jestem słabszy. Wiem, wiem, można by powiedzieć, że za dużo ćwiczę, ze jest za gorąco, że złe ćwiczenia, że ciśnienie czy biomet nie taki ale bądźmy realistami. Stwardnienie rozsiane to przewlekła, postępująca i nieuleczana choroba. By nie być takim pesymistą to dostrzegam pewne plusy. Gdybym dziś przyjechał do Dąbka to zapewne dostrzegli by u mnie poprawę ale ta poprawa była by wynikiem kompensacji która osiągnąłem dzięki regularnym ćwiczeniom, a nie poprawą spowodowaną zmniejszeniem moich deficytów. Zawsze mówię, że nie wiem na 100% czy to zasługa ćwiczeń czy chemii. Nie zamierzam tego sprawdzać poprzez wykluczenie czegokolwiek. Chemia mi nie szkodzi więc na razie nie zamierzam z niej rezygnować.

Póki co za tydzień w poniedziałek znów jadę do szpitala na kolejne 3 dni. Dobrze że chodź pokoje mamy po stronie północnej bo jeśli miało by być tak upalnie jak jest teraz to będzie masakra. Sala gimnastyczna jest po południowej stronie więc jak coś to przy takich upałach nie zamierzam nawet na nią wchodzić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Będzie miło gdy się przedstawisz:-)