Stwardnienie rozsiane - diagnoza której nie życzę nikomu. Chciałbym pokazać, że ta diagnoza nie oznacza iż życie się kończy. Pragnę pokazać innym, że to życie wciąż jest, chodź może trochę inne, może trudniejsze ale to nie koniec. Czy jestem czasami załamany? Często, ale potem się podnoszę i maszeruje dalej z podniesionym czołem i z uśmiechem na twarzy.

Jeśli chodź trochę ten blog będzie pomocny dla Was chorych oraz dla Waszych rodzin to będę szczęśliwy. To właśnie jedna z tych rzeczy która dodaje mi sił.

Wojciech Mrugalski

piątek, 28 czerwca 2019

Wypad do miasta

Wczoraj odbyło się walne zebranie sprawozdawcze krakowskiego oddziału Polskiego Towarzystwa Stwardnienia Rozsianego. Nie mówiłem, że będę bo to nie zależy ode mnie tylko od fizjologi i zawartości pęcherza. Nie raz zdarzało mi się rezygnować z różnych aktywności z tego względu. Nie chce mi się o tym po raz kolejny pisać bo to jest nudne.
Wczoraj wszystko się tak poskładało, że mogłem śmiało ruszyć na spotkanie, które było zorganizowane w Pawilonie Wyspiańskiego przy placu Wszystkich Świętych 2. To ścisłe centrum Krakowa. 
Szefową krakowskiego oddziału PTSRu jest Małgosia Felger. To ona ogarnia cały ten chaos z SM-kami i dobrze jej to idzie. Odrobina wazeliny nie zaszkodzi :-)


Nie chciałem zamawiać transportu dla osób niepełnosprawnych i wybrałem komunikację miejską jak zwykły, normalny, zdrowy człowiek.
Piękna pogoda, tyle nowych bodźców do mnie nagle dociera. Jadę autobusem, widzę nowe budynki, osiedla. Wysiadam z autobusu i nagle widzę życie. Ludzi, turystów, "tubylców".

 Plac Jana Matejki. W oddali Barbakan. Centrum Krakowa.

Z prawej strony Barbakan, a głębi kadru Brama Floriańska w Krakowie.

Ulica Floriańska i kościół Mariacki.
Ogródki na Rynku Głównym w Krakowie. Po rawej stronie fragment kościoła Mariackiego.
Rynek Główny oraz kościół Mariacki.
Kościół św. Wojciecha
Ten mały kościółek jako jedyny stoi na Rynku Głównym w Krakowie
Wieża ratuszowa oraz Sukiennice po prawej.
Przyjechałem na spotkanie. Zostałem powitany jak księciunio chodź wcale nie mam takich aspiracji. Niektórzy mi mówią, że świetnie wyglądam. Koleżanka mówi, że się w ogóle nie starzeję. Jeszcze inna, że zawsze gdy mnie widzi to jestem uśmiechnięty. To miłe. Nie powinienem się tak chwalić ale co mi tam. Próżność to mój ulubiony grzech :-)

Jadąc na spotkanie, robiąc zdjęcia, widząc ludzi w piwnych ogródkach, spacerujących na ul Floriańskiej to wtedy widzę co straciłem. Jeszcze nie tak dawno, będąc już na wózku nie czułem tego w ten sposób. Przecież mogłem wyjść na rynek, napić się kawy, piwka bez obaw. Lubiłem obserwować ludzi, a dzisiaj czuje się więźniem niepełnosprawnego ciała. Przecież nie mam problemu z akceptacją siebie i swojego obecnego stanu, a jednak wczorajsze wyjście mną tąpnęło. Czego oczy nie widzą tego sercu nie żal.

Powinienem się cieszyć, że ja tam byłem, miód i wino piłem i tak było. Ucieszyło mnie spotkanie ze znajomymi. Widok życia pełną piersią na ulicach sprawił mi jeszcze wikszą przyjemność, a potem wróciłem do domu i dociera do mnie z czym zostałem. Oczywiście, że doceniam to co mam, nie popadnę w depresję.

Po postu bardzo tęsknię za tym co straciłem przez chorobę i muszę z tym żyć.


2 komentarze:

Będzie miło gdy się przedstawisz:-)