W czwartek dzień rozpoczął się żwawo. Musiałem wcześniej wstać i doprowadzić się do porządku czyli poranny prysznic przed rehabilitacją. Ola zapowiedziała się, że przyjdzie do mnie z rana czyli o 9:30. Normalnie pomyślałbym, że to bardzo dużo czasu ale by wskoczyć do wanny to najpierw muszą mi odpuścić nogi. Zdrowy człowiek ma czasami zastane nogi po nocy, a ja mam sztywne kołki. Chodzić na takich się jeszcze da ale nie wejść do wanny.
Szybka kawa, Sirdalud-MR i trzeba czekać na odtajanie. Gdy już mnie odpuściło to szybki prysznic chodź trwał prawie 30 min. i nie dlatego, że siedziałem tylko rozbieranie, mycie, ubieranie się to tak trwa. Mimo to byłem na tyle prędki, że Ola nie musiała mnie oglądać w bieliźnie.
Zazwyczaj nigdy się tak wcześnie nie umawiam z Olą ale ona chciała po rehabilitacji iść do swojej promotorki na dyżur do szpitala, a i ja chciałem w tym szpitalu odwiedzić kilku znajomych. Ola już umie mnie wyprowadzić na dwór z wózkiem ale niezależnie od tego kto to robi to czynność ta trwa znacznie dłużej niż u normalnego człeka.
Podczas rehabilitacji zostałem potraktowany ulgowo. Miałem ćwiczenia rozciągające i ogólnie mało męczące. Po rehabie szybko trzeba było się przebrać i w drogę.
Pojechaliśmy z Olą razem. Ola poszła załatwiać swoje sprawy, a ja odwiedziłem rehabilitantów Tomka, Eryka Anie i Iwonę na neurologii. Przesiadając się z wózka na krzesło mało im w pokoju nie wywinąłem orła. Krzesło okazało się mało stabilne i tej wersji się będę trzymał. Wyszliśmy z Olą koło 14:30. Ona poszła do siebie do domu, a ja miałem w planach jeszcze grilla w Parku Jordana. Po drodze zahaczyłem o Rynek Główny. Czasami pod tymi parasolami pije kawę albo piwko.
Ten park, to cudowne miejsce, w centrum Krakowa koło samych błoń.
W jednej knajpce na tarasie było zorganizowane spotkanie przy grillu przez krakowski oddział PTSR. Całość przygotowała Małgosie Felger - kobieta o złotym sercu. Nie dość, że działa w PTSRze, prowadzi fundacje Helpful Hand to jeszcze zajmuje się domem, a o ile ją znam to pewnie jeszcze nie koniec jej zajęć. Kobieta pracująca! Należą jej się wielkie podziękowania za to, że jej się chce pomagać, organizować i załatwiać jakieś spotkania i imprezy dla innych chorych. Mogła by leżeć w domu, albo iść gdzieś z synem na spacer i mieć wszystko gdzieś. Chapeaux bas! Sam mam wrażenie, że wsadziłem dupsko na gotowe :(
Okazało się, że nie tylko były kiełbaski ale było ciasto, paluszki, zespół muzyczny i śpiewanie. Brakowało tylko piwka ale na terenie parku obowiązuje prohibicja :(
Miałem ambitny plan. Po grillu chciałem jechać jeszcze na basen. Była już godzina 19 jak zmierzałem w kierunku basenu ale korcił mnie nowy ogródek przy krakowskich błoniach. Tak sobie pomyślałem: basen 9 zł, piwo 7 zł a efekt dokładnie taki sam. I basen i piwko zmniejsza spastykę - wybrałem piwko.
W domu byłem koło godz. 22. Nóżki smigały :)
no ładnie ładnie....co ja tutaj czytam...miał być basen !!!! Pozdrawiamy i może jutro o 16,00 u Ojca Jana Pawła w Tyńcu?
OdpowiedzUsuńJestem pełen podziwu dla ludzi którzy tak jak Ty niedość że potrafią żyć ze swoją przypadłością to potrafią w sposób zajmujący o niej mówić a i innym humor poprawiać. Myślę, że będę tu jeszcze zaglądał. Podziwiam i gratuluję postawy życiowej. Zapraszam też na Blog PRO - Zdrowotny, który prowadzę - może Ciebie również coś zainteresuje.
OdpowiedzUsuń