Najpierw zaległa relacja z dnia wczorajszego.
Oczywiście jego częścią będzie moja rehabilitacja. Wczoraj miałem gorszy dzień i dzięki bogu Ola miała nade mną litość.
Nie było źle ale nie byłem zadowolony z siebie. Już się przyzwyczaiłem do tego mojego SM, że raz są gorsze dni, a raz lepsze i ze świeczką należy szukać kogoś kto potrafi to ogarnąć rozumem.
Albo mój Sado-Maso jest tak wielkie czyt. wspaniały, albo mój rozum zbyt mały. Shit, jedno i drugie nie jest powodem do dumy:)
Tych którzy oczekiwali na kolejne wpisy dotyczące mojej rehabilitacji muszę rozczarować. W tym tygodniu jest już przerwa. Ola ma własne obowiązki, które jej uniemożliwiają w tym tygodniu współpracę ze mną. Troszkę się poobijam w stosunku do tego co było w zeszłym tygodniu:)
Za to dzisiaj pierwszy dzień mojego obijania, chodź – poszedłem dziś do drugiego pokoju i popatrzyłem na mój rower stacjonarny i… przeszło mi przez myśl aby go dosiąść. Ja już taki głupek jestem, że jak mi się trochę poprawi, to od razu wydaje mi się, że mogę góry przenosić. Jednak się rozmyśliłem ale rower znów pojawił się w kręgu moich możliwości – to przecież dobrze.
Ola mi pożyczyła książkę pt. Argov Sherry - Dlaczego mężczyźni kochają zołzy. Już drugi raz ją czytam i świetnie się przy niej bawię. To niby ksiażka dla kobiet ale ja jako facet czytam ją i nieźle się bawię. Dobrze, że to nie jest lektura w szkole średniej bo faceci mieli by przechlapane.
Ta książka mnie wprowadziła w dobry nastrój i przypomniała o tym jakie miłe jest flirtowanie:)
Stwardnienie rozsiane - diagnoza której nie życzę nikomu. Chciałbym pokazać, że ta diagnoza nie oznacza iż życie się kończy. Pragnę pokazać innym, że to życie wciąż jest, chodź może trochę inne, może trudniejsze ale to nie koniec. Czy jestem czasami załamany? Często, ale potem się podnoszę i maszeruje dalej z podniesionym czołem i z uśmiechem na twarzy.
Jeśli chodź trochę ten blog będzie pomocny dla Was chorych oraz dla Waszych rodzin to będę szczęśliwy. To właśnie jedna z tych rzeczy która dodaje mi sił.
Wojciech Mrugalski
czwartek, 9 grudnia 2010
wtorek, 7 grudnia 2010
ReWalk by Argo - A Life Regained
Ale mega czad! Wyobrażacie to sobie?
Wstajesz i idziesz, tak po prostu. Może to nie jest to co Tygryski lubią najbardziej ale przecież nie odrazu Kraków zbudowali:)
Artykuł znalazłem na Interii. Tam również jest więcej informacji na temat tego wynalazku:)
Wstajesz i idziesz, tak po prostu. Może to nie jest to co Tygryski lubią najbardziej ale przecież nie odrazu Kraków zbudowali:)
Artykuł znalazłem na Interii. Tam również jest więcej informacji na temat tego wynalazku:)
poniedziałek, 6 grudnia 2010
Weekend
Całkiem miły początek weekendu. W piątek wpadli przyjaciele do mnie wieczorem. Imprezka była totalnie spontaniczna, a pretekstem było oglądanie zdjęć Kubka z urlopu na Karaibach. Oczywiście, alkoholu nie zabrakło, nawet trochę zostało:) Oglądaliśmy fotki, i popijali drinki. Było cool.
W sobotę też było intensywnie. Przyszła Ola i się zabrała za mnie. Lubię z nią ćwiczyć bo czasami bierze mnie pod włos w stylu „jeszcze raz – dasz rade” no i trzeba wyciskać z siebie ostatnie poty.
To jest nie do opisania jak Ola się angażuje w moją rehabilitacje. Mnie czasami jest głupio, nie wiem co zrobić i jak się jej odwdzięczyć bo dziękuję to stanowczo za mało.
W sobotę rehabilitowała mnie 3 godziny. Można powiedzieć, że to dużo ale w międzyczasie jest dużo śmiechu. Jak odpoczywam i popatrzę na Olę, która siedzi wyprostowana – pierś do przodu to od razu rozumiem co mi chce powiedzieć. Czy chce czy nie – muszę się wyprostować.
Nie zgodziłbym się na taką długą rehabilitację gdybym się po niej źle czuł, a tu każdego dnia czuję się lepiej. Ola wyszła koło 19, a zaraz po 20 przyszedł do mnie brat ze swoim synem. Oglądnęliśmy Gladiatora i wypili piwko. Nie miałem okazji wypocząć ale też nie byłem zmęczony. Położyłem się spać koło 1 w nocy.
Nie wiem czy to ze zmęczenia czy dlatego, że rehabilitacja tak na mnie dobrze działa ale spałem jak dziecko. Ani razu mnie nie obudziła spastyka w nogach w nocy. Nie musiałem się obracać. Dawno nie spałem tak dobrze.
Myślicie że niedziela była wolna? Nie, w niedzielę Ola też przyszła. Dla mnie super, tylko mi trochę głupio. Przecież mogła odpoczywać, taki siarczysty mróz, a jej się chciało przyjechać do mnie. Ona jest niesamowita. Była po 15 a wyszła koło 19 – szok. Pod koniec poczułem już zmęczenie, zrobiłem się taki cieplutki. Byłem zmęczony fizycznie, ale też ogarnął mnie jak ja to mówię – spacz.
Spacz to takie potworne zmęczenie, potrafi przyjść z nienacka, bez ostrzeżenia i bez powodu. Wystarczy chwilę snu, 30 minut i wszystko mija. I tym razem jak Ola wyszła to położyłem się by dać chwilę wytchnienia moim biednym plecom. Jak tak leżałem to po jakiś 30 minutach udało mi się zdrzemnąć. Pospałem 20-30 minut i obudziłem się jak nowo narodzony - młody bóg. Świetnie się czuję fizycznie. Dowodem może być to, że jest prawie pierwsza w nocy, a ja jeszcze nie śpię i w dodatku całkiem dobrze mi się piszę.
Jeszcze bym coś napisał ale jestem umówiony z Ola na rehabilitację na poniedziałek rano, na godzinę 10, więc muszę się zaraz kłaść chodź wcale nie mam na to ochoty. No ale muszę być wypoczęty, nie mogę marnować jej czasu.
Powiem wam, że taka Aleksandra to skarb. Trzeba ją poznać aby sobie wyobrazić co ona dla mnie robi, a oprócz tego ja ją po prostu bardzo lubię.
Na koniec, z innej beczki chodź wciąż będę się trzymał głównego nurtu tego boga. Muszę się dowiedzieć co i jak, jakie są warunki kwalifikacji do tego programu lekowego związanego z plasterami na sm. Ponoć te badania prowadzi również krakowski ośrodek.
Dowiem się co i jak na ten temat to dam znać, a teraz idę spać.
W sobotę też było intensywnie. Przyszła Ola i się zabrała za mnie. Lubię z nią ćwiczyć bo czasami bierze mnie pod włos w stylu „jeszcze raz – dasz rade” no i trzeba wyciskać z siebie ostatnie poty.
To jest nie do opisania jak Ola się angażuje w moją rehabilitacje. Mnie czasami jest głupio, nie wiem co zrobić i jak się jej odwdzięczyć bo dziękuję to stanowczo za mało.
W sobotę rehabilitowała mnie 3 godziny. Można powiedzieć, że to dużo ale w międzyczasie jest dużo śmiechu. Jak odpoczywam i popatrzę na Olę, która siedzi wyprostowana – pierś do przodu to od razu rozumiem co mi chce powiedzieć. Czy chce czy nie – muszę się wyprostować.
Nie zgodziłbym się na taką długą rehabilitację gdybym się po niej źle czuł, a tu każdego dnia czuję się lepiej. Ola wyszła koło 19, a zaraz po 20 przyszedł do mnie brat ze swoim synem. Oglądnęliśmy Gladiatora i wypili piwko. Nie miałem okazji wypocząć ale też nie byłem zmęczony. Położyłem się spać koło 1 w nocy.
Nie wiem czy to ze zmęczenia czy dlatego, że rehabilitacja tak na mnie dobrze działa ale spałem jak dziecko. Ani razu mnie nie obudziła spastyka w nogach w nocy. Nie musiałem się obracać. Dawno nie spałem tak dobrze.
Myślicie że niedziela była wolna? Nie, w niedzielę Ola też przyszła. Dla mnie super, tylko mi trochę głupio. Przecież mogła odpoczywać, taki siarczysty mróz, a jej się chciało przyjechać do mnie. Ona jest niesamowita. Była po 15 a wyszła koło 19 – szok. Pod koniec poczułem już zmęczenie, zrobiłem się taki cieplutki. Byłem zmęczony fizycznie, ale też ogarnął mnie jak ja to mówię – spacz.
Spacz to takie potworne zmęczenie, potrafi przyjść z nienacka, bez ostrzeżenia i bez powodu. Wystarczy chwilę snu, 30 minut i wszystko mija. I tym razem jak Ola wyszła to położyłem się by dać chwilę wytchnienia moim biednym plecom. Jak tak leżałem to po jakiś 30 minutach udało mi się zdrzemnąć. Pospałem 20-30 minut i obudziłem się jak nowo narodzony - młody bóg. Świetnie się czuję fizycznie. Dowodem może być to, że jest prawie pierwsza w nocy, a ja jeszcze nie śpię i w dodatku całkiem dobrze mi się piszę.
Jeszcze bym coś napisał ale jestem umówiony z Ola na rehabilitację na poniedziałek rano, na godzinę 10, więc muszę się zaraz kłaść chodź wcale nie mam na to ochoty. No ale muszę być wypoczęty, nie mogę marnować jej czasu.
Powiem wam, że taka Aleksandra to skarb. Trzeba ją poznać aby sobie wyobrazić co ona dla mnie robi, a oprócz tego ja ją po prostu bardzo lubię.
Na koniec, z innej beczki chodź wciąż będę się trzymał głównego nurtu tego boga. Muszę się dowiedzieć co i jak, jakie są warunki kwalifikacji do tego programu lekowego związanego z plasterami na sm. Ponoć te badania prowadzi również krakowski ośrodek.
Dowiem się co i jak na ten temat to dam znać, a teraz idę spać.
czwartek, 2 grudnia 2010
środa, 1 grudnia 2010
Sport to zdrowie
Sport to zdrowie. Rehabilitacja to też jakaś forma sportu i aktywności fizycznej. Wiem, wiem… nikomu się nie chce rehabilitować. Codziennie te nudne ćwiczenia, w sumie takie proste, a mimo to takie ciężkie i efekty nie są oszałamiające. Póki co, nie ma skuteczniejszej metody walki z SM niż rehabilitacja.
Dzisiaj poćwiczyłem z Olą przez 2 godziny i czuję się bosko. Fizyczny wysiłek podnosi poziom endorfiny. Nie wiem jak ona to robi ale mi się to podoba!
Chciałem również napisać o Agnieszce, która jest rehabilitantka w Krajowym Ośrodku Mieszkalno - Rehabilitacyjnym dla Osób Chorych na Stwardnienie Rozsiane w Dąbku. Agnieszka była moim indywidualnym rehabilitantem i jest specjalistą w swojej dziedzinie. Niestety, ale musi ona zrezygnować z pracy w tym ośrodku z powodów o których nie chcę mówić na forum publicznym. Myślę, że była to dla niej bardzo trudna decyzja ale wiem, że podjęła właściwą. To wielka strata dla nas chorych i dla ośrodka.
Jakoś tak bardzo się związałem emocjonalnie z ludźmi z tego ośrodka, że każda ich tragedia, smutek, radość od razu wpływa na mnie. Traktuje ich jak rodzinę. Kiedy jadę tam, to czuję się jakbym wrócił do domu.
Aga, dziękuję za wszystko i życzę szczęścia!
Dzisiaj poćwiczyłem z Olą przez 2 godziny i czuję się bosko. Fizyczny wysiłek podnosi poziom endorfiny. Nie wiem jak ona to robi ale mi się to podoba!
Chciałem również napisać o Agnieszce, która jest rehabilitantka w Krajowym Ośrodku Mieszkalno - Rehabilitacyjnym dla Osób Chorych na Stwardnienie Rozsiane w Dąbku. Agnieszka była moim indywidualnym rehabilitantem i jest specjalistą w swojej dziedzinie. Niestety, ale musi ona zrezygnować z pracy w tym ośrodku z powodów o których nie chcę mówić na forum publicznym. Myślę, że była to dla niej bardzo trudna decyzja ale wiem, że podjęła właściwą. To wielka strata dla nas chorych i dla ośrodka.
Jakoś tak bardzo się związałem emocjonalnie z ludźmi z tego ośrodka, że każda ich tragedia, smutek, radość od razu wpływa na mnie. Traktuje ich jak rodzinę. Kiedy jadę tam, to czuję się jakbym wrócił do domu.
Aga, dziękuję za wszystko i życzę szczęścia!
Subskrybuj:
Posty (Atom)