Stwardnienie rozsiane - diagnoza której nie życzę nikomu. Chciałbym pokazać, że ta diagnoza nie oznacza iż życie się kończy. Pragnę pokazać innym, że to życie wciąż jest, chodź może trochę inne, może trudniejsze ale to nie koniec. Czy jestem czasami załamany? Często, ale potem się podnoszę i maszeruje dalej z podniesionym czołem i z uśmiechem na twarzy.

Jeśli chodź trochę ten blog będzie pomocny dla Was chorych oraz dla Waszych rodzin to będę szczęśliwy. To właśnie jedna z tych rzeczy która dodaje mi sił.

Wojciech Mrugalski

piątek, 24 maja 2013

To jest inercja:)

Jestem ostatnio w bardzo dziwnym miejscu swojego życia. Nie wiem jak to nazwać. Z jednej strony cieszę się tym, że nie ćwiczę, że nie muszę nic robić w związku z chorobą, a z drugiej strony jestem na równi pochyłej... w dół. Ta równia pochyła to uczucie pejoratywne.
Nie mam na to żadnego wpływu ale muszę żyć z tą "pejoratywnością". Hmmm... czuję się tak jak bym znalazł się na środku oceanu, bez łódki, bez kapoka i mam machać rekami i nogami by dopłynąć albo przeżyć. Właśnie skończyłem machać, a teraz tonę! To nie wzbudza we mnie paniki ani trwogi. Pełny spokój.
Już mi się nic nie chce. Na niczym mi nie zależy. Nic mi nie sprawia przyjemności. Chodzę, albo raczej jeżdżę do ludzi, sklepów, po Krakowie z rozsądku ale równie dobrze mógłbym zostać w domu, a efekt  emocjonalny byłby taki sam.  Mimo, że czuję się tak od dawna to teraz dopiero wiem jak to nazwać. To jest inercja! Gdyby dzisiaj diabeł, Bóg lub śmierć stanęła obok mnie i zapytała - idziemy?, bez wahania odpowiedział bym - tak, chodźmy! Uspokajam wszystkich, że na pewno nie skoczę z 10 pietra na którym mieszkam, nie wezmę żadnych leków itp. Pełna inercja:)
Zadziwiające jest to, że w obecnej sytuacji jestem odbierany jako pogodny, uśmiechnięty. Kiedyś byłem chory i leczony na depresje. Doskonale pamiętam to, że wówczas czułem rozpacz i przygnębienie. Dzisiaj nie czuję takiej beznadziei, a raczej jest to spokój. Już się nie kopię z koniem:) W nagłówku bloga znajdują się słowa pod którymi dziś bym się nie podpisał.
Dla świętego spokoju pójdę do psychiatry albo psychologa. Będziemy sobie gadać o moim jestestwie. Jezuuuu... to dopiero będzie nuda:)

Tto co piszę jest meczące psychicznie. Współczuję tym którzy chcą to czytać:(
Dla tych którzy dotrwali do tego miejsca - gratuluję:) i polecam zestaw dobrych rad. Są zajefajne chodź mnie nie dotyczą bo mam... inercję:):):)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Będzie miło gdy się przedstawisz:-)