Stwardnienie rozsiane - diagnoza której nie życzę nikomu. Chciałbym pokazać, że ta diagnoza nie oznacza iż życie się kończy. Pragnę pokazać innym, że to życie wciąż jest, chodź może trochę inne, może trudniejsze ale to nie koniec. Czy jestem czasami załamany? Często, ale potem się podnoszę i maszeruje dalej z podniesionym czołem i z uśmiechem na twarzy.

Jeśli chodź trochę ten blog będzie pomocny dla Was chorych oraz dla Waszych rodzin to będę szczęśliwy. To właśnie jedna z tych rzeczy która dodaje mi sił.

Wojciech Mrugalski

piątek, 17 maja 2013

Ale była wyprawa.

Ostatnio dzięki temu, że jest ładna pogoda to jestem trochę więcej na świeżym powietrzu. Jest mi też łatwiej wyjść z domu w ciągu dnia ponieważ od 2 tygodni mieszka ze mną brat, który wyprowadził się ze swojego mieszkania na czas remontu.

Wczoraj np. jak mnie wygnało z domu koło południa to wróciłem przed północą. Pojechałem na chwilę do Oli do pracy. Ona rehabilituje pacjentów w firmie LUX-MED. Już wielokrotnie mnie zapraszała bym zobaczył jej pracę ale ciągle były problemy ze zorganizowaniem wyjścia z domu. U Oli byłem chwilę w pracy ale poznałem jej koleżankę - Agatę. Tylko chwilę rozmawialiśmy z Agatą ale poczułem, że to jest taki człowiek, którego od razu bardzo się lubi. Powiedziałem nawet Oli, że jak ją poznałem to nie miałem takiego uczucia lubienia.

Gdy wyszedłem od niej z pracy to pojechałem do krakowskiej IKEA. Nie było mnie tam kilka lat, a zmiany są gigantyczne. IKEA stałą się piętrowa, obok powstała Castorama i wielki, wypasiony węzeł komunikacyjny. W ogóle te okolice się strasznie zmieniły. Za każdym razem, gdy jadę w nowe części miasta to czuję się jakbym nie mieszkał w nim. One się zmieniają na lepsze ale ja się czuję jak bym był nieobecny albo jak bym wrócił po dłuższej przerwie. Dziwne uczucie i raczej nie przyjemne.

Potem pojechałem na Błonia od drugiej strony. Można powiedzieć że od tył. Droga ta również była dla mnie zaskoczeniem bo widziałem jak wiele powstało nowych budynków, osiedli. Wczoraj była śliczna pogoda i gdy dojechałem na błonia to widoki były śliczne. Olbrzymia przestrzeń, Wawel w oddali, pełno ludzi cieszących się pogodą, zachodzące słońce, zapach skoszonej trawy. To było cudne. Chwilkę posiedziałem by się napawać tym widokiem, a potem pojechałem na Rynek Główny.
Usiadłem sobie w ogródku pod parasolami tzn. siedziałem cały czas ale zająłem miejsce przy stole. Zamówiłem piwo i czekałem bo miałem się spotkać znów z Olą i jej znajomym na mieście. Założyłem słuchawki na uszy i obserwowałem życie i ludzi obok mnie.

Najpierw moją uwagę zwróciła kelnerka w sąsiednim ogródku. Oj strasznie mnie wkręciło. Jaka była? Miała rude włosy spięte w koka. Lubie taką fryzurę bo szyja kobieca jest bardzo sexy. Była szczupła ale nie była wysoka. Ola zawsze mnie pytała o wielkość piersi gdy mówiłem jej o jakiejś kobiecie. Sam nigdy do tego wielkiej uwagi nie przywiązywałem no ale by uprzedzić w przyszłości jej pytanie to przypatrzyłem się i mogę ocenić je na miseczkę B. Jej twarz miała coś w sobie. Chyba nie mogła by zostać miss świata ale modelki na wybiegach najczęściej też nie są piękne ale mają to coś w sobie. Siedziałem w tym ogródku prawie dwie godziny i cały czas ją obserwowałem. Robiłem to bardzo dyskretnie ale miałem uczucie, że wiedziała lub czuła, że się na nią patrzę i unikała spojrzenia w moją stronę.
Kiedyś, dawno temu gdy mi się spodobała jakaś kobieta to leciałem do kwiaciarek, kupowałem kwiaty, a potem goniłem tę ładną dziewczynę i wręczałem jej kwiaty. Zawsze mówiłem dlaczego je ode mnie dostała ale nigdy nie brałem od tych kobiet żadnych namiarów. Lubiłem patrzyć na ich zaskoczone twarze. Wczoraj miałem taką chęć po raz pierwszy od przeszło 20 lat. Gdybym był zdrowy to z pewnością bym to zrobił.

W przerwach w obserwowaniu kelnerki zwróciłem uwagę na restaurację w ogródku której siedziałem. Co jakiś czas wchodziła do tej restauracji fala ludzi. Zazwyczaj byli to turyści. To wyglądało tak jak by ich wypuścili z autobusu. Nie bardzo wiedziałem o co chodzi. Na ryku w każdej bramie jest restauracja. Można powiedzieć, że krakowski rynek jest usiany knajpami, a mimo to nigdy nie widziałem takiego spędu do knajpy. Dopiero po chwili zobaczyłem, że obok wejścia do restauracji jest tabliczka z logo Michelin, które potwierdza wysoką jakość całego tego przybytku. Restauracja nazywa się Wesele i mimo wyróżnienia przez Michelin to cena piwa była taka jak na całym rynku.

O 21 spotkałem się z Olą i jej znajomym i poszliśmy coś zjeść. Gdy wróciłem do domu to byłem wyrąbany jak bym wrócił z pracy w jakiejś fabryki. Jeszcze dzisiaj czuję zmęczenie po wczorajszej wyprawie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Będzie miło gdy się przedstawisz:-)