Stwardnienie rozsiane - diagnoza której nie życzę nikomu. Chciałbym pokazać, że ta diagnoza nie oznacza iż życie się kończy. Pragnę pokazać innym, że to życie wciąż jest, chodź może trochę inne, może trudniejsze ale to nie koniec. Czy jestem czasami załamany? Często, ale potem się podnoszę i maszeruje dalej z podniesionym czołem i z uśmiechem na twarzy.

Jeśli chodź trochę ten blog będzie pomocny dla Was chorych oraz dla Waszych rodzin to będę szczęśliwy. To właśnie jedna z tych rzeczy która dodaje mi sił.

Wojciech Mrugalski

piątek, 31 stycznia 2014

Wdech.. i wydech...

Poszedłem się dziś rano myć i golić. Zachciało mi się również myć włosy. Czasami tak robię i myję włosy nad wanna na stojąco. Teraz to jest coraz większy dla mnie problem, a dziś to był hardcore. Jedną ręką trzymam się czegokolwiek, drugą próbuje nalać szampon na głowę. Oczywiście nie obeszło się bez problemów. Wyleciała mi z ręki butelka z szamponem i spadła na ziemię. Niech to szlak trafi, a mnie ciśnienie rośnie.
Z jednej strony to się może każdemu zdarzyć bo butelka była trochę śliska. Do tego dochodzą jeszcze problemy z moimi rękami. Może się zdarzyć - tak sobie myślę ale dla czego ku..a akurat mnie? Dlaczego teraz? M A S A K R A!
Gdy już się umyłem to ubieram dres. Sprawdzam po 10X czy aby nie ubieram spodni tył do przodu. Dokładnie sprawdzam czy dobrą nogę wsadzam do odpowiedniej nogawki. Najpierw jedna noga i nogawka, a potem druga. Obie nogi są już w nogawkach. Wstaje, podciągam spodnie no i.... Ja pierdziele. Przecież sprawdzałem tyle razy! Jak to się stało, że spodnie są tył do przodu? Ciśnienie mi skacze, a zębami ze złości to bym przegryzł pręt stalowy. Kilka głębokich wdechów, chwila odpoczynku i zaczynam od nowa.
To wszystko jest tak, jak z kanapką z masłem. Gdy spadnie z ręki na ziemię to zawsze jak na złość, masłem do podłogi:) Z łazienki wyszedłem wykończony. Gdyby to były miesiące letnie to zapewne musiał bym się myć jeszcze raz bo na pewno byłbym spocony jak szczur.

Ale są też i jakieś dobre wieści. Jako niepełnosprawny mam zagwarantowaną przez NFZ bezpłatną opiekę stomatologiczną. Tak stanowi o tym Rozporządzenie Ministra Zdrowia.
W $ 4, pkt. 2 jest napisane:
Osobom niepełnosprawnym w stopniu umiarkowanym i znacznym, które ukończyły 18. rok życia, jeżeli wynika to ze wskazań medycznych, przysługują znieczulenie ogólne i kompozytowe materiały światłoutwardzalne do wypełnień.
Znalazłem na stronie Zintegrowanego Informatora Pacjenta w zakładce Gdzie się leczyć? odpowiednią placówkę stomatologiczną i dzwonię. Mówię Pani w rejestracji, iż jestem "kulawy" i chcę skorzystać z bezpłatnej opieki stomatologicznej w ramach ubezpieczenia w NFZ. Pani wzięła ode mnie wszystkie dane i mówi proszę chwilę poczekać. Po około pół minucie podaje mi termin... w poniedziałek na godz. 17, a ja jestem w szoku. Pytam drugi raz czy aby ten termin jest dobry w ramach NFZ? Pani smutnym głosem informuję mnie, że na dzisiaj już nie ma wolnych terminów i najwcześniej to poniedziałek. Hahahaha:)
Myślałem, że dostane termin do stomatologa za miesiąc ale z piątku na poniedziałek? Nie spodziewałem się tego. Stał się cud! Jak widać w Polsce też może być normalnie, a może to zasługa tego, iż jestem osobą niepełnosprawną? Nie wiem czy mam się z tego cieszyć czy smucić? Po tych "cudownych" wiadomościach moje ciśnienie i tętno jest już ok.

Wdechhhhhh... i wydechhhhhh... Relax, take it easy.



środa, 29 stycznia 2014

Potrzeba matką wynalazków.

Byłem w wannie. Udało się do niej wejść i wyjść samodzielnie. Już coraz trudniej jest mi z niej korzystać. W zeszłym roku mimo iż nie byłem okazem zdrowia to korzystanie z niej było o wiele łatwiejsze. Może dla tego, że moja lewa ręka była dużo sprawniejsza. Wówczas siadałem na wannie i ręką przekładałem nogi do wanny, a drugą się trzymałem czegokolwiek by nie spaść. Teraz moje wchodzenie do wanny jest już inne - bardziej hardcorowowe. Nie jestem wstanie przełożyć nóg tak jak ostatnio. Dziś siadam na wannie i powoli "wchodzę" do niej dupskiem, a dopiero potem wciągam nogi. Gdy wychodzę z wanny to najpierw muszę się przekręcić do klęku co nie jest łatwe, a potem na rękach wciągam się na krawędź wanny. W tę stronę tzn. na zewnątrz jakoś się udaje przełożyć nogi ręką.

Jestem na etapie planowania swojej przyszłości. To nie będzie nic wielkiego. Muszę zrobić remont łazienki i WC by dostosować ją do potrzeb osób niepełnosprawnych. Pewnie otrzymam dofinansowanie do takiego "luksusu" z krakowskiego MOPS'u ale nie napawa mnie to radością.

Życie takiej osoby jak ja jest najprościej rzecz ujmując lekko skomplikowane. W tej chwili na każdym kroku muszę kombinować jak zrobić ale się nie narobić. Każdy wie jak się zdejmuję spodnie więc nie będę tego opisywać. Ja ściągam spodnie bez wstawania. By ściągnąć spodnie bez wstawanie z łóżka należy bujnąć się na lewe biodro i ściągać gacie z prawego półdupka, a potem zmiana stron i tak aż do skutku. No i już nie muszę wstawać i męczyć się by ściągnąć spodnie przed spaniem.

To wszystko było by może i śmieszne gdyby nie było tak tragiczne. Zaskakujące jest to, jak potrzeba jest matką wynalazków.

poniedziałek, 27 stycznia 2014

Zawsze pod górę

W piątek i w sobotę lekko poćwiczyłem. Przecież nie robiłem tego od dawna. Jakie to ćwiczenia robiłem? Ano takie jakie robiłem dawniej. Tym razem by oszczędzać siły i mierzyć je na zamiary to ćwiczyłem przy okazji wstania z łóżka gdy szedłem do łazienki lub WC. Takie przyjemne z pożytecznym.

Gdy wracam z w/w przybytków to staję przy drabinkach. Staram się stać na lekko ugiętych nogach przodem do drabinek. Jedną ręką trzymam się drabinki, a drugą staram się odwodzić po skosie do góry i za siebie. To takie ćwiczenia skrętne. By nie robić tego na jałowym biegu to rozciągam ręką taśmę gumową, która jest uwiązana do drabinki. Takich powtórzeń robię na jedną rękę 10. Zanim zajmę się drugą ręką to kręcę biodrami przy drabinkach. Taki taniec brzucha. Po 10 okrążeń w jedną i drugą stronę. Kręcenie biodrami to odpoczynek. Gdy już odpocznę to zabieram się za drugą rękę. Jak starczy siły to jeszcze staje przed drabinką i obie ręce podciągam do góry. Oczywiście z obciążeniem tzn. naciągam gumy do góry. Te ćwiczenia zajmują mi jakieś 5, może max. 7 minut i mam dość. Nie jestem wyrąbany ale wiem, że gdy poćwiczę jeszcze więcej to padnę. Nie chce przeginać pały więc się nie przemęczam. Łatwo obliczyć ile miałem tych ćwiczeń w sumie skoro w piątek i sobotę miałem po 3 tury.
Za to w niedzielę rano nie mogłem się podnieść. Nie mogłem zgiąć się do siedzenia i nie mogłem również się ubrać tzn. nie mogłem założyć spodni. Jakoś dziwnie moje nogi stały się cięższe od wczoraj. Wiecie czemu tak było? Bo mi wzrosła spastyka w nogach. By na nich stać muszą mieć cokolwiek siły, a moje ćwiczenia w staniu aktywowały prostowniki. To prostowniki mnie utrzymują w pionie. Normalny człowiek ma w równowadze siłę mięśniową między prostownikami a zginaczami. Powinienem ćwiczyć zginacze ale nie jestem w stanie w ogóle nic robić ze zginaczami.
To nie jest mi obcy efekt. Zawsze tak było. Tak było jak z Tomkiem ćwiczyłem, w Dąbku, z Olą itp. itd. Jakiekolwiek wzmacnianie moich nóg powoduje wzrost mojej spastyki. Może własnie jeszcze jako tako chodzę, sikam na stojąco i siadam przez to, że nie ćwiczyłem od roku? Już nie pamiętam ile na mnie osób w tej sprawie zjadło zęby. Hehehe... tragikomedia. Jak wzmacniać nogi? Echhhh.... szkoda gadać.

Gdy mieszkałem w Warszawie to do Katowic, do kliniki hematologii wysłałem mailem cała swoją dokumentacje medyczną wraz ze skierowaniem. Chciałem się poddać autologicznemu przeszczepowi komórek krwiotwórczych. Pisali o tym jakiś czas temu. Cieszyłem się z tego. Bardzo na to liczyłem bo jak widać nic już nie działa. Ostatnio zadzwoniłem do nich w tej sprawie i byli zachwyceni. Jestem pacjentem idealnym i bez szans na jakąkolwiek poprawę. Gadamy, gadamy, gadamy i nagle dochodzimy do pytania o rezonans.
Ku..a! Ja nie mogę mieć rezonansu bo mam poskładaną nogę przy pomocy stalowego gwoździa śródszpikowego. W 2009 roku złamałem nogę w domu. Fachowo to się nazywało "złamanie wieloodłamowe trzonu kości piszczelowej". Byłem już chory na SM i unieruchomienie nogi od kostki do uda to był by dramat. Udało się wówczas załatwić by mi nogi nie usztywniali gipsem tylko zespolili mi nogę "na drutach". Zrobili mi wówczas zamkniętą repozycję i wewnętrzną stabilizację złamania trzonu kości piszczelowej gwoździem śródszpikowym blokowym. Mogłem nogą ćwiczyć ale nie mogłem jej w ogóle obciążać przez 6 tygodni. Przez ten czas nie chodziłem i bardzo osłabłem. Gdy już złamanie się zrosło to powinienem iść do szpitala by wyciągnąć ten drut z nogi. Nie zdecydowałem się ponieważ musiał bym znów 6 tygodni nie obciążać nogi. W mojej sytuacji 6 tygodni przerwy to problem nie mówiąc o jakiejkolwiek samodzielności. Nie poszedłem wyjąć gwoździa bo bałem się, że w ogóle przestane być samodzielny. Później się okazało, że ten gwóźdź jest stalowy. Gdyby był tytanowy to nie było by problemu z rezonansem. Dziś by się przydało wyjąć ten żelazny złom z nogi ale tego nie zrobię z tych samych powodów co wyżej.

Reasumując: nie będę mógł skorzystać z tej procedury. Przecież nikt nie wyłoży kupę kasy na eksperyment naukowy bez możliwości weryfikacji efektów. Oni takich zdesperowanych jak ja mają na pęczki. Znajdą innego delikwenta.

Amen! Idę do WC i może coś poćwiczę.

piątek, 24 stycznia 2014

Coś poćwiczyłem

Wczoraj był u mnie brat i Dżakub na pizze. Nie, nie, nie ja ją robiłem. Po prostu wpadli do mnie w odwiedziny, a pizze zamówiliśmy. Jack Daniels też był ale tylko ja go w zasadzie piłem. Młody napił się tylko trochę ale to się nie liczy, a Dżakub sam z siebie wprowadził w styczniu miesiąc trzeźwości czyli ani kropelki. To chyba taki teścik:)

Nie dużo wypiłem wczoraj za to spało mi się słodko. Rano wstałem i okazało się, że "śmigam". Dużo lepiej mi się szurało po mieszkaniu. To chyba jest efekt dnia poprzedniego. Nie wiele tego piłem, a taki efekt. Później rozpakowałem moje nowe taśmy do ćwiczeń i poszedłem ćwiczyć. Przy drabinkach ćwiczyłem... 5 minut. Masakra jakie nogi są słabe. Prócz słabych nóg to byłem bardzo zmęczony. Odpocząłem trochę i znów poszedłem do drabinek i znów pary w nogach starczyło na 5 minut. Tym razem wyciągałem ręce ku górze z obciążeniem. Moją "sztangą" są właśnie te taśmy które rozciągam ku górze. Echh.... cienko to wygląda. Dawno nic nie ćwiczyłem i pewnie efekt mojego nadmiernego zmęczenia jest tym podyktowany. Nie chodzi o to, że byłem zasapany i że kondycji mi brakowało na kilkanaście minut tylko byłem zmęczony... tak SMowo.
Nie od dziś wiem, iż moje mięśnie posturalne a zwłaszcza pleców są bardzo słabe. Miałem nadzieję, że jak poćwiczę i odpocznę to potem spróbuję się "pomodlić" przed drabinkami. Chodzenie zaczyna się od mięśni posturalnych, a klęk prosty jest doskonałym ćwiczeniem. Dla utrudnienia można unosić ręce do góry. Niestety ale pary już mi nie starczyło na nic. Nawet nie odważyłem się zaczynać. Nie chcę też przeginać pały i się zajeździć... 15 minutami ćwiczeń. Może wieczorem jeszcze coś mi się uda poćwiczyć albo jutro.

Nigdy nie mogłem powiedzieć, że po rehabilitacji i ćwiczeniach czułem się lepiej. U mnie tak to nie działa. Moja rehabilitacja była podyktowana tym, że może to coś da. Jeśli mi starczy samozaparcia to znów będę zaklinał rzeczywistość.

sobota, 18 stycznia 2014

Pod Mocnym Aniołem

Wieczorem poszliśmy z Tomkiem, Dżakubem i Natalią do kina na film pt. "Pod Mocnym Aniołem". Film momentami jest śmieszny ale ogólnie to mega dramat.


PS. A co do rehabilitacji to dalej mam dysfunkcję systemu motywacji:)

piątek, 17 stycznia 2014

Może znów zacznę...

Dziś przyszła do mnie pani z MOPSu na wywiad środowiskowy bo jadę do Dąbka na rehabilitację. Musiałem wypełnić ankietę funkcjonalną i tam zaznaczam, że sam jem, ubieram się - górę i dół i sam się myję. Do Dąbka pojadę najwcześniej za rok ale zapewne już tak różowo z samoobsługą nie będzie.

Zamówiłem sobie w internecie nowe taśmy do ćwiczeń bo stare od rocznego leżenia sparciały.

Może jutro je rozpakuje i znajdę chęć na chwile ćwiczeń. Heheheh, co masz zrobić dziś, zrób jutro, będziesz mieć 2 dni wolnego:)


środa, 15 stycznia 2014

Enjoy the silence.

Dziś byłem na pogrzebie Michała. Pisałem o nim kilka dni temu. Bardzo mi się nie chciało bo nie mogłem dojść do ładu i składu z nogami. Zapewne przez emocje. Wziąłem Sidralud MR na spastykę ale musiałem dołożyć jeszcze Baklofen i jakoś się pozbierałem. Przecież musiałem. Ruppert po mnie przyjechał i pojechaliśmy jego autem, a po drodze zgarneliśmy mojego brata.
Była bardzo ładna ceremonia pogrzebowa w obrządku świeckim. Celebrował ja Mistrz Ceremonii Pogrzebowej w imieniu Prezydenta Miasta Krakowa. Podczas ceremonii poprosił o chwilę ciszy i skupienia, a w tym czasie na trąbce był odegrany... hejnał mariacki.
Jesteście zdziwieni? Ja też, bo przecież wiadomo z czym się kojarzy hejnał. Zawsze z Krakowem ale nie myślałem, że z pogrzebem. Pewnie gdyby hejnał został odegrany na pogrzebie w Szczecinie, Warszawie lub Poznaniu to, to by wyglądało dziwnie ale w Krakowie pasował idealnie. Troochę trąbka i ta kompozycja przypominała ceremonię wojskową w USA.

Całej rodzinie i mamie Michała złożyłem kondolencje. Jego mama powiedziała mi, że wie jak mi jest ciężko ale bym się nie poddawał nigdy i bym nie rezygnował z życia dopóki jest nadzieja. Wiecie jak jest. Czasami człowiekowi przychodzą do głowy różne myśli i taka krótka rozmowa jest piorunująca. Ciarki mnie przechodzą na samą myśl ale chciałbym by i na moim pogrzebie był grany hejnał mariacki. Póki co to jeszcze będę musiał poczekać.

Michał dostał  od kogoś śliczny czarny wieniec, z czerwonymi różami i z napisem "Enjoy the silence". To utwór Depche Mode z płyty Violator.




Gdy wróciłem do domu przed godz. 12, i jak opadły emocje to spałem 2,5 godziny. Kimam czasami po południu ale na chwilę, 30-40 min. To jest zazwyczaj krótka drzemka, a nie wielkie spanie.

wtorek, 14 stycznia 2014

Mały lecz wielki człowiek.

Ola mnie dziś odwiedziła. Nie widzieliśmy się od dawna, bardzo dawna... Nie dała rady mnie pożegnać przed wyjazdem do Warszawy i nie widzieliśmy się od mojego powrotu do Krakowa. Co prawda utrzymujemy regularne kontakty telefoniczne ale... no właśnie. Normalni czyt. zdrowi ludzie żyją tzn. mają obowiązki, prace, dom, no i nie mają czasu. Tak się żyje.

Ona ma u mnie w bloku pacjenta do rehabilitacji. Ma blisko do mnie ale jej kiedyś powiedziałem, by mi głowy nie zawracała swoją obecnością jak ma do mnie wpadać na 10-15 min., bo ja się więcej utyram chodzeniem i otwieraniem drzwi niż to wszystko warte.
Dziś przyszła i mówi że, ma dla mnie 2 godziny. Wooowwwww... Mówię jej, że nie wiem czy z nią tyle wytrzymam:) Udało się wytrzymać:) Pogadaliśmy razem no i brakło czasu. Co najmniej jak byśmy się nie słyszeli od Bóg wie kiedy.

Ola dobrze wyglądała jak zwykle ale tak jest jak człowiek jest młody i zdrowy. Moja mama też mówi, że kwitnąco wyglądała, chodź miała zbyt mocną konturówkę do ust. Ja się w takie szczegóły nie zagłębiałem i nie przyglądałem.

Chciałem na końcu wyrazić wielki szacun dla tego małego wzrostem lecz wielkiego duchem 10-cio letniego Łukasza ze Szczecina. Jako wolontariusz Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, mimo nieuleczalnej choroby i pewnie wielu cierpień nie narzeka, że tego lub tamtego nie dostał od Państwa tylko zakasał rękawy i zbierał kasę. On w tej robocie zapier.... nie dla siebie ale dla innych. Gdyby każdy z nas dał chodź trochę od siebie i zrezygnował z roszczeniowej postawy. Mnie też nie jest łatwo ale Łukasz mnie zawstydził. Postaram się w przyszłym roku tak jak Ty i nie będę szukać wymówek i usprawiedliwień. Wezmę puchę i będę zbierać!

Fot. Łukasz Szełemej [Radio Szczecin]
Chłopie - jesteś wielki!

sobota, 11 stycznia 2014

Spacer dla zabicia czasu.

Wybrałem się popołudniu na spacer. Pojechałem do sklepu zobaczyć jak wygląda prawdziwe życie. Odwiedziłem Iwonę w pracy, wpadłem na kawę i ciastko. Nie specjalnie było co do roboty, a towarzystwo mp3 jest dość nudne. Pokręciłem się po sklepie i zdecydowałem, że nie ma co siedzieć - trzeba wracać.

W drodze powrotnej kupiłem dla moich kotów kocimiętkę w sprayu. To taki koci antydepresant albo narkotyk chodź kompletnie nie szkodliwy dla tych czworonogów. Moje koty się rozpływały z radości. Teraz siedzą obok mnie i wręcz modlą się bym znów prysnął nową dawkę kociego szczęścia:)

Szkoda, że dla ludzi nie ma czegoś takiego.


czwartek, 9 stycznia 2014

Co za wiosna tej zimy:)

Korzystając z ostatnich dni wiosny tej zimy, wybrałem się dzisiaj załatwić parę spraw. Wstałem o 6:45 i poszedłem się myć. Myłem się, ubierałem i nagle z paniką ocknąłem się, że już jest 8:30. Boże ale ten czas ucieka albo, Boże ale się guzdram. Byłem tak pochłonięty i wkurzony ubieraniem się, że nie zwróciłem uwagi na godziną.

Na godzinę 9 byłem umówiony do lekarza rehabilitanta bo chciałem dostać od niego skierowanie na rehabilitację domową. Lekarz rodzinny wystawił mi skierowanie na rehabilitacje z prośbą o konsultacje zamiast od razu na rehabilitację. Nie zrobił tego specjalnie bo ja też jak patrzyłem na ten druk to on wyglądał prawie jak zwykłe skierowanie, a jak wiadomo, prawie robi różnicę. Stało się jak się stało ale załatwiłem co chciałem załatwić.
W marcu lub kwietniu, po roku przerwy ponownie zacznę rehabilitację domową. Nie wiadomo kto do mnie przyjdzie tzn. czy będzie to kobieta czy mężczyzna. Osobiście bardziej wolę facetów rehabilitantów bo oni się nie cyndolą. Nie pytają po 10X czy boli. Z facetem jest krótka piłka - nie ma litości no i mają więcej siły, a do walki z moją spastyką, krzepa jest potrzebna.
Skąd taka u mnie zmiana? Po prostu dla zabicia czasu i dla rozrywki. Minął prawie rok czasu od rezygnacji z rehabilitacji. Oczywistym jest, że moja sprawność fizyczna w tym czasie uległa pogorszeniu ale jak ćwiczyłem 5, 6 razy w tygodniu to również choroba postępowała. Chodzi o to, że dynamika postępu niepełnosprawności w moim przypadku nie zmienia się w zależności od tego czy ćwiczę czy też nie ćwiczę. Wszystkim pomaga rehabilitacja, mówią, że nie mają przykurczy, że lepiej funkcjonują itp. itd. Mnie to nie dotyczy ale ruch to zdrowie:) więc będę znów ćwiczyć i nie tak intensywnie jak dawniej.

Gdy załatwiłem z lekarzem to pojechałem do galerii na ciastko i kawę. Wypiłem, zjadłem i chciałem jechać do szpitala do neurologa by mi wypisał skierowanie do Dąbka. Można powiedzieć, że idę za ciosem z rehabilitacją.
Patrzę w telefon by sprawdzić o której mam autobus. Szukam połączenia i w ogóle nie mogę znaleźć autobusu, a ulice jakieś dziwne. Czyżby coś pozmieniali w komunikacji miejskiej w Krakowie? Nie. Okazało się, że miałem jeszcze w telefonie ustawioną Warszawę. Gdy zmieniłem ustawienia na Kraków to wszystko się znalazło.
Lekarz w szpitalu mnie lekko opieprzył, że powinienem zadzwonić, umówić się z nim itp. a ja jechałem w ciemno. Gdyby nie miał czasu lub gdyby go nie było to bym mu zostawił ten druk i odebrał go później. Lekrz trochę pobulgotał ale druk wypisał. Teraz muszę zaprosić do siebie MOPS i... jadę do Dąbka. Pewnie dopiero za rok ale czas płynie szybko.

Gdy wracałem do domu to zadzwonił do mnie barat z informacją, że nasz znajomy zmarł tragicznie. Popełnił samobójstwo:( Jeszcze nie dawno widzieliśmy się w pizzerii podczas gdy ja robiłem pożegnanie przed wyjazdem do Warszawy. To facet koło 30-tki. Za moich czasów gdy graliśmy w piłkę to wołaliśmy na niego Żarówa, a potem gdy wydoroślał to zmienił  ksywę na Tiger. Kojarzyłem go zawsze z uśmiechem na twarzy. Lubiłem go.

Wyrazy współczucia dla rodziny. Straszna tragedia :(

sobota, 4 stycznia 2014

W drodze do

Wczoraj wstałem i poszedłem się myć do łazienki. Taka standardowa procedura. Wszedłem do łazienki trzymając się umywalki z jednej strony a pralki z drugiej i obracam się. Gdy robiłem ten manewr to..., to był dopiero prolog.
Nagle straciłem równowagę. Poleciałem tyłem i w tej pozycji wpadłem do wanny. Gdy leciałem do wanny to się nadziałem plecami na baterie w wannie. Trochę wbiła mi się w plecy. Bolało:( Wisienką na torcie w tym wydarzeniu było to, że gdy już znalazłem się w wannie to moje nogi były w górze. To był taki efekt jak na huśtawce tzn. jedna część się zniża, a druga idzie ku górze. Moja dupa i reszta była na dole w wannie, a nogi z przeprostem w górze. Hahahaha...
Gdybym tak chciał zrobić to nie dał bym rady ale spastyka daje rade. Musiałem chwilę siedzieć z tyłkiem w wannie i nogami w górze. Czekałem aż spastyka odpuści. Gdy już odpuściła to musiałem się z tej wanny wygramolić. Robię ten wpis wiec jakoś się udało ale łatwe to nie było. Zasapałem się przy tym jak bym wrócił z siłowni.

Po południu poszedłem do lekarza. Jadąc na wózku moje nogi spadały mi z podnóżków. Poprawiałem je ale wysuwały się do przodu podczas jazdy i podskakiwania na nierównościach co oznacza, że wzrosła w nogach spastyka. No cóż, samo życie.
Skorzystałem też z ładnej pogody i troszkę się po włóczyłem. W drodze od lekarza wstąpiłem na stacje benzynową na hot dogi i kawę. Na "stołówce" było dużo ludu pracującego tzn. kierowców, jakiś budowlańców i jakiś elegant w garniturze. Na prawdę było ciasno i musiałem się wcisnąć ze swoim wózkiem do stołu. Wszyscy się delektowali różnymi "pysznościami" a'la fast food.

Udało mi się jeszcze skoczyć do fryzjera. Bóg raczy wiedzieć czy za tydzień lub dwa nie zasypie mnie śnieg, a wtedy musiał bym czekać do wiosny. Można co prawda zamówić fryzjerkę do domu ale taki "luksus" zamawiają ludzie chorzy i niepełnosprawni... a ja jestem TIP TOP:)

czwartek, 2 stycznia 2014

Niech żyje bal

Gdybym był bogaczem albo gdybym był zdrów to zapewne w sylwestra bym nieźle balował. Albo bym gdzieś był na imprezie albo była by impreza u mnie w domu, a imprezki u mnie w domu do dziś wspominają moi goście i sąsiedzi. Było tak jak w piosence:
"Zróbmy więc prywatkę, jakiej nie przeżył nikt,
Niech sąsiedzi walą, walą, walą,walą do drzwi.
Sztuczne ognie niech się palą, palą, palą, a Ty
Tańcz i wino pij, niech cały wiruje świat,
Tańcz i wino pij, niech cały wiruje świat."

Ponieważ nie jestem ani bogaty ani sprawny to moja noc sylwestrowa nie odbiegała od innych dni. Po południu przyszedł Dżakub i przyniósł mi piwo i chipsy na moją solową imprezkę. Pogadaliśmy chwilkę, złożyliśmy sobie krótkie lecz treściwe życzenia i poszedł się robić na bóstwo na swoją imprezę.
Wypiłem piwo i tak mnie zmęczyło, że poszedłem spać. Gdyby nie fajerwerki które mnie obudziły przed północą to zapewne spał bym w opakowaniu czyli w ciuchach do rana. Trochę się pokręciłem, obejrzałem co się dzieje za oknem i w TV, załatwiłem potrzeby fizjologiczne, umyłem się i bez opakowania poszedłem spać.

Ależ miałem bal:)