Stwardnienie rozsiane - diagnoza której nie życzę nikomu. Chciałbym pokazać, że ta diagnoza nie oznacza iż życie się kończy. Pragnę pokazać innym, że to życie wciąż jest, chodź może trochę inne, może trudniejsze ale to nie koniec. Czy jestem czasami załamany? Często, ale potem się podnoszę i maszeruje dalej z podniesionym czołem i z uśmiechem na twarzy.

Jeśli chodź trochę ten blog będzie pomocny dla Was chorych oraz dla Waszych rodzin to będę szczęśliwy. To właśnie jedna z tych rzeczy która dodaje mi sił.

Wojciech Mrugalski

sobota, 4 stycznia 2014

W drodze do

Wczoraj wstałem i poszedłem się myć do łazienki. Taka standardowa procedura. Wszedłem do łazienki trzymając się umywalki z jednej strony a pralki z drugiej i obracam się. Gdy robiłem ten manewr to..., to był dopiero prolog.
Nagle straciłem równowagę. Poleciałem tyłem i w tej pozycji wpadłem do wanny. Gdy leciałem do wanny to się nadziałem plecami na baterie w wannie. Trochę wbiła mi się w plecy. Bolało:( Wisienką na torcie w tym wydarzeniu było to, że gdy już znalazłem się w wannie to moje nogi były w górze. To był taki efekt jak na huśtawce tzn. jedna część się zniża, a druga idzie ku górze. Moja dupa i reszta była na dole w wannie, a nogi z przeprostem w górze. Hahahaha...
Gdybym tak chciał zrobić to nie dał bym rady ale spastyka daje rade. Musiałem chwilę siedzieć z tyłkiem w wannie i nogami w górze. Czekałem aż spastyka odpuści. Gdy już odpuściła to musiałem się z tej wanny wygramolić. Robię ten wpis wiec jakoś się udało ale łatwe to nie było. Zasapałem się przy tym jak bym wrócił z siłowni.

Po południu poszedłem do lekarza. Jadąc na wózku moje nogi spadały mi z podnóżków. Poprawiałem je ale wysuwały się do przodu podczas jazdy i podskakiwania na nierównościach co oznacza, że wzrosła w nogach spastyka. No cóż, samo życie.
Skorzystałem też z ładnej pogody i troszkę się po włóczyłem. W drodze od lekarza wstąpiłem na stacje benzynową na hot dogi i kawę. Na "stołówce" było dużo ludu pracującego tzn. kierowców, jakiś budowlańców i jakiś elegant w garniturze. Na prawdę było ciasno i musiałem się wcisnąć ze swoim wózkiem do stołu. Wszyscy się delektowali różnymi "pysznościami" a'la fast food.

Udało mi się jeszcze skoczyć do fryzjera. Bóg raczy wiedzieć czy za tydzień lub dwa nie zasypie mnie śnieg, a wtedy musiał bym czekać do wiosny. Można co prawda zamówić fryzjerkę do domu ale taki "luksus" zamawiają ludzie chorzy i niepełnosprawni... a ja jestem TIP TOP:)