Stwardnienie rozsiane - diagnoza której nie życzę nikomu. Chciałbym pokazać, że ta diagnoza nie oznacza iż życie się kończy. Pragnę pokazać innym, że to życie wciąż jest, chodź może trochę inne, może trudniejsze ale to nie koniec. Czy jestem czasami załamany? Często, ale potem się podnoszę i maszeruje dalej z podniesionym czołem i z uśmiechem na twarzy.

Jeśli chodź trochę ten blog będzie pomocny dla Was chorych oraz dla Waszych rodzin to będę szczęśliwy. To właśnie jedna z tych rzeczy która dodaje mi sił.

Wojciech Mrugalski

wtorek, 11 stycznia 2011

Huśtawka formy

Wczoraj miałem super dzień. W ramach rehabilitacji wsiadłem na rowerek z rana i zacząłem pedałować. Pod koniec zorientowałem się, że jadę na większym obciążeniu niż zwykle. To byłe miłe zaskoczenie.
Wieczorem też przejechałem bez problemu zaplanowany dystans, a dzisiaj jest dupiany dzień. Rano udało mi się przejechać tylko 500 m, a i tak musiałem się nieźle do tego zmuszać. Wolałem przerwać i spróbować później. Wieczorkiem też szło mi topornie pedałowanie ale zrobiłem 1000 m.

Dzisiaj Oli nie było u mnie więc miałem dwa dni przerwy w rehabilitacji. Ola będzie jutro więc poćwiczymy razem.
Liczę na to, że jutro będę miał znów lepszy dzień:)

niedziela, 9 stycznia 2011

Cudowna niedziela:)

Przyjechaliśmy z Olą na godzinę 17 na mszę św. do Klasztoru Ojców Dominikanów w Krakowie.
Wcześniej dowiedziałem się, że jest w tym kościele wejście dostosowane do osób niepełnosprawnych. Bywałem w tym kościele wcześniej ale wówczas byłem zdrowy więc nie zwracałem uwagi na takie drobiazgi jak podjazd dostosowany dla osób niepełnosprawnych. Przyjeżdżamy, widzę jakiś zjazd w dół ale nie wiem czy to jest wjazd do klasztoru, a prócz tego przed tym zjazdem jest stopień 30 cm. Nie mam szans pokonać wózkiem elektrycznym takiego wysokiego stopnia. Jedziemy na furtę by się zapytać gdzie jest ten podjazd dla osób niepełnosprawnych. Okazało się, że to jest ten zjazd z tym stopniem! Dobrze, że mi pomogli dobrzy samarytanie i znieśli mnie razem z wózkiem z tego wysokiego stopnia.
Wózek jakieś 130 kg, ja 67 kg = słodki ciężar:)
W Klasztorze tłumy.

Po mszy poszliśmy na kolację. Tak dobrze nam się rozmawiało, że nie wiedzieć kiedy, a minęło 3,5 godziny! Ola wyglądała ślicznie. Byliśmy na rynku i zapomniałem kupić jej kwiaty:(

Oj, można dla niej stracić głowę!

sobota, 8 stycznia 2011

Wybaczcie...

Cały czas pracuje, i rehabilituje się tzn. Ola mnie rehabilituje, a ja jestem grzeczny i posłuszny.

Dzisiaj Ola powiedziała mi, że była u mnie po raz 21. Skąd ona to wie? Otóż prowadzi dziennik mojej rehabilitacji. Czy to dużo czy mało? Nie wiem, mnie się wydaje że to trwa, trwa i trwa, a głowę bym sobie uciął, że tych spotkań było więcej.

Jeśli chodzi o moje postępy w rehabilitacji to one są. Potrafię postawić trzy kroki bez trzymania się. Można się zastanawiać, co to trzy kroki. Sam bym się nad tym zastanawiał gdybym był zdrowy. Kiedyś chodzenie było tak naturalne jak oddychanie, a dzisiaj muszę się cieszyć z trzech kroków. Sam fakt, że zaczynam podnosić nogi do góry jest również wielkim sukcesem. Do chodzenia jeszcze daleka droga ale Ola wierzy we mnie i powtarza mi, że cuda się zdarzają.

Kiedyś pisałem, że jestem jak niewierny Tomasz. No to jestem teraz świadkiem takiego cudu. Jeśli ktoś potrzebuje porównania tego cudu, to myślę, iż mógłbym go przyrównać do tego, że zacząłbym teraz chodzić! Obie rzeczy wydawać by się mogły wręcz niemożliwe, a jednak jeden cud się zdarzył:)

W niedzielę idziemy razem z Olą się pomodlić i podziękować za pierwszy cud. Dobrze, że śniegi trochę odpuściły i zrobiło się cieplej w Krakowie. Po mszy idziemy na kolacje. Spędzimy trochę czasu przy dobrym jedzeniu, a ja w miłym i pięknym towarzystwie Oli. To taka odmiana od naszej codziennej - dresowej codzienności.

Wybaczcie, ostatnio jakoś jestem rzadko na blogu ale… o tym napiszę kiedy indziej:) Będę się starał powrócić do regularnego pisania codziennie.

poniedziałek, 3 stycznia 2011

Witam w 2011

Okres Świąteczno – Noworoczny to bardzo dobry okres w moim życiu.
Nie chcę się wdawać w szczegóły ale patrzę w przyszłość z optymizmem. Rehabilituję się z Olą. Dzisiaj wybrałem się sam na schody. Zrobiłem jedno pięterko i był plan aby po południu zrobić powtórkę ale jestem zmęczony po pierwszej wycieczce.

Znalazłem w sieci prelekcje prof. Krzysztofa Selmaja o nowych i starych lekach.