Stwardnienie rozsiane - diagnoza której nie życzę nikomu. Chciałbym pokazać, że ta diagnoza nie oznacza iż życie się kończy. Pragnę pokazać innym, że to życie wciąż jest, chodź może trochę inne, może trudniejsze ale to nie koniec. Czy jestem czasami załamany? Często, ale potem się podnoszę i maszeruje dalej z podniesionym czołem i z uśmiechem na twarzy.

Jeśli chodź trochę ten blog będzie pomocny dla Was chorych oraz dla Waszych rodzin to będę szczęśliwy. To właśnie jedna z tych rzeczy która dodaje mi sił.

Wojciech Mrugalski

czwartek, 30 maja 2013

Boże ciało

Myka dzień za dniem. Jeden nie różni się od drugiego. Totalna monotonia.

Wczoraj miałem ochotę na piwo. Chciałem je sobie sam podać i oczywiście spożyć. Poszedłem do lodówki do kuchni. Otwarłem butelkę i idę z nią do pokoju na swoją pryczę. Trzeba było pilnować dwóch rzeczy czyli nie wylać piwa i nie wyrżnąć.
Udało mi się dotrzeć i spożyć ten cudowny napój. Chyba mam szczęście bo mimo choroby i powszechnie znanych problemów z pęcherzem w SM to z tym aspektem mojego życia jest dobrze. Można powiedzieć, że nie mam bezpośredniego połączenia gardła z cewką :) Dzięki temu można się delektować w spokoju smakiem piwa i nie myśleć o bieganie do WC.

Był plan na dzisiaj, że pójdę gdzieś. Na pewno nie zamierzałem uczestniczyć w procesji chodź z pewnością  mogło by to być coś z co ma jakiś cel.  Nie wiem gdzie chciałem iść. Zresztą słowo "chciałem" nie jest odpowiednim słowem bo sugeruje, że to coś na co mam ochotę ekstra albo, że może miałem zrobić coś konkretnego. Nic z tych rzeczy. Nic nie robię w domu i podobnie by było na dworze. Ola wczoraj mówiła coś bym się spotkał z nią i jej chłopakiem na pizzy.

Problem się niejako sam rozwiązał bo pogoda w Krakowie jest dziś po psem. Zamiast nic nie robić na dworze to będę nic nie robił w domu. Nudę urozmaicę oglądając nowy serial Mad Men.

piątek, 24 maja 2013

To jest inercja:)

Jestem ostatnio w bardzo dziwnym miejscu swojego życia. Nie wiem jak to nazwać. Z jednej strony cieszę się tym, że nie ćwiczę, że nie muszę nic robić w związku z chorobą, a z drugiej strony jestem na równi pochyłej... w dół. Ta równia pochyła to uczucie pejoratywne.
Nie mam na to żadnego wpływu ale muszę żyć z tą "pejoratywnością". Hmmm... czuję się tak jak bym znalazł się na środku oceanu, bez łódki, bez kapoka i mam machać rekami i nogami by dopłynąć albo przeżyć. Właśnie skończyłem machać, a teraz tonę! To nie wzbudza we mnie paniki ani trwogi. Pełny spokój.
Już mi się nic nie chce. Na niczym mi nie zależy. Nic mi nie sprawia przyjemności. Chodzę, albo raczej jeżdżę do ludzi, sklepów, po Krakowie z rozsądku ale równie dobrze mógłbym zostać w domu, a efekt  emocjonalny byłby taki sam.  Mimo, że czuję się tak od dawna to teraz dopiero wiem jak to nazwać. To jest inercja! Gdyby dzisiaj diabeł, Bóg lub śmierć stanęła obok mnie i zapytała - idziemy?, bez wahania odpowiedział bym - tak, chodźmy! Uspokajam wszystkich, że na pewno nie skoczę z 10 pietra na którym mieszkam, nie wezmę żadnych leków itp. Pełna inercja:)
Zadziwiające jest to, że w obecnej sytuacji jestem odbierany jako pogodny, uśmiechnięty. Kiedyś byłem chory i leczony na depresje. Doskonale pamiętam to, że wówczas czułem rozpacz i przygnębienie. Dzisiaj nie czuję takiej beznadziei, a raczej jest to spokój. Już się nie kopię z koniem:) W nagłówku bloga znajdują się słowa pod którymi dziś bym się nie podpisał.
Dla świętego spokoju pójdę do psychiatry albo psychologa. Będziemy sobie gadać o moim jestestwie. Jezuuuu... to dopiero będzie nuda:)

Tto co piszę jest meczące psychicznie. Współczuję tym którzy chcą to czytać:(
Dla tych którzy dotrwali do tego miejsca - gratuluję:) i polecam zestaw dobrych rad. Są zajefajne chodź mnie nie dotyczą bo mam... inercję:):):)

piątek, 17 maja 2013

Ale była wyprawa.

Ostatnio dzięki temu, że jest ładna pogoda to jestem trochę więcej na świeżym powietrzu. Jest mi też łatwiej wyjść z domu w ciągu dnia ponieważ od 2 tygodni mieszka ze mną brat, który wyprowadził się ze swojego mieszkania na czas remontu.

Wczoraj np. jak mnie wygnało z domu koło południa to wróciłem przed północą. Pojechałem na chwilę do Oli do pracy. Ona rehabilituje pacjentów w firmie LUX-MED. Już wielokrotnie mnie zapraszała bym zobaczył jej pracę ale ciągle były problemy ze zorganizowaniem wyjścia z domu. U Oli byłem chwilę w pracy ale poznałem jej koleżankę - Agatę. Tylko chwilę rozmawialiśmy z Agatą ale poczułem, że to jest taki człowiek, którego od razu bardzo się lubi. Powiedziałem nawet Oli, że jak ją poznałem to nie miałem takiego uczucia lubienia.

Gdy wyszedłem od niej z pracy to pojechałem do krakowskiej IKEA. Nie było mnie tam kilka lat, a zmiany są gigantyczne. IKEA stałą się piętrowa, obok powstała Castorama i wielki, wypasiony węzeł komunikacyjny. W ogóle te okolice się strasznie zmieniły. Za każdym razem, gdy jadę w nowe części miasta to czuję się jakbym nie mieszkał w nim. One się zmieniają na lepsze ale ja się czuję jak bym był nieobecny albo jak bym wrócił po dłuższej przerwie. Dziwne uczucie i raczej nie przyjemne.

Potem pojechałem na Błonia od drugiej strony. Można powiedzieć że od tył. Droga ta również była dla mnie zaskoczeniem bo widziałem jak wiele powstało nowych budynków, osiedli. Wczoraj była śliczna pogoda i gdy dojechałem na błonia to widoki były śliczne. Olbrzymia przestrzeń, Wawel w oddali, pełno ludzi cieszących się pogodą, zachodzące słońce, zapach skoszonej trawy. To było cudne. Chwilkę posiedziałem by się napawać tym widokiem, a potem pojechałem na Rynek Główny.
Usiadłem sobie w ogródku pod parasolami tzn. siedziałem cały czas ale zająłem miejsce przy stole. Zamówiłem piwo i czekałem bo miałem się spotkać znów z Olą i jej znajomym na mieście. Założyłem słuchawki na uszy i obserwowałem życie i ludzi obok mnie.

Najpierw moją uwagę zwróciła kelnerka w sąsiednim ogródku. Oj strasznie mnie wkręciło. Jaka była? Miała rude włosy spięte w koka. Lubie taką fryzurę bo szyja kobieca jest bardzo sexy. Była szczupła ale nie była wysoka. Ola zawsze mnie pytała o wielkość piersi gdy mówiłem jej o jakiejś kobiecie. Sam nigdy do tego wielkiej uwagi nie przywiązywałem no ale by uprzedzić w przyszłości jej pytanie to przypatrzyłem się i mogę ocenić je na miseczkę B. Jej twarz miała coś w sobie. Chyba nie mogła by zostać miss świata ale modelki na wybiegach najczęściej też nie są piękne ale mają to coś w sobie. Siedziałem w tym ogródku prawie dwie godziny i cały czas ją obserwowałem. Robiłem to bardzo dyskretnie ale miałem uczucie, że wiedziała lub czuła, że się na nią patrzę i unikała spojrzenia w moją stronę.
Kiedyś, dawno temu gdy mi się spodobała jakaś kobieta to leciałem do kwiaciarek, kupowałem kwiaty, a potem goniłem tę ładną dziewczynę i wręczałem jej kwiaty. Zawsze mówiłem dlaczego je ode mnie dostała ale nigdy nie brałem od tych kobiet żadnych namiarów. Lubiłem patrzyć na ich zaskoczone twarze. Wczoraj miałem taką chęć po raz pierwszy od przeszło 20 lat. Gdybym był zdrowy to z pewnością bym to zrobił.

W przerwach w obserwowaniu kelnerki zwróciłem uwagę na restaurację w ogródku której siedziałem. Co jakiś czas wchodziła do tej restauracji fala ludzi. Zazwyczaj byli to turyści. To wyglądało tak jak by ich wypuścili z autobusu. Nie bardzo wiedziałem o co chodzi. Na ryku w każdej bramie jest restauracja. Można powiedzieć, że krakowski rynek jest usiany knajpami, a mimo to nigdy nie widziałem takiego spędu do knajpy. Dopiero po chwili zobaczyłem, że obok wejścia do restauracji jest tabliczka z logo Michelin, które potwierdza wysoką jakość całego tego przybytku. Restauracja nazywa się Wesele i mimo wyróżnienia przez Michelin to cena piwa była taka jak na całym rynku.

O 21 spotkałem się z Olą i jej znajomym i poszliśmy coś zjeść. Gdy wróciłem do domu to byłem wyrąbany jak bym wrócił z pracy w jakiejś fabryki. Jeszcze dzisiaj czuję zmęczenie po wczorajszej wyprawie.

niedziela, 5 maja 2013

Urodziny

Rano mnie wypuścił z domu brat i pojechałem przed siebie. Umówiłem się z Olą i jej tatą na cmentarzu. Chciałem odwiedzić jej mamę która zmarła wtedy kiedy ja byłem na rehabilitacji w Dąbku. Ola zadzwoniła do mnie do Dąbka w środku nocy. To było straszne dla mnie, a co dopiero dla niej. Wiedziałem, że będę jej potrzebny. Każdego dnia wiedziałem, że cierpi. Nie zwróciłbym życia jej mamie ale mogła by przyjechać i posiedzieć. Wygadać się i wypłakać. Nie ma nigdy dobrego czasu na umieranie ale to był najgorszy czas z możliwych ze względu na Olę. Iwona, moja sąsiadka dzwoniła do mnie i mówiła bym jak najszybciej wracał.

Byłem pierwszy raz na cmentarzu bo do tej pory nie udało nam się spotkać na spacerze tak by Ola pokazała mi grób. Sam bym go nie znalazł i nie trafił na grób bo nie był bym wstanie dojechać wgłąb między inne groby na swoim jeżdżącym krześle. Gdy wyszliśmy z cmentarza to odwiozłem Olę i tatę do domu, a sam pojechałem do miasta.

To praktycznie centrum Krakowa. Tu zjadłem obiad, wypiłem kawę i piwo.
Gdy siedziałem na obiedzie, a później piłem kawę i piwo to myślałem o tym dniu. Dzisiaj miałem urodziny i to w dodatku okrągłe. Już wcześniej wyłączyłem wszystkie przypomnienia na NK i na Facebooku. W ogóle nie czułem powodu do świętowania. Takie okrągłe rocznice sprzyjają podsumowaniom.
Jak patrzę na moje życie wstecz to poza ostatnimi latami to nie mogę narzekać. To prawda, że nie stałem się bogatym człowiekiem. Nie mam własnej rodziny ale chyba nie mogłem narzekać. Wiodłem z przerwami kawalerskie życie. Bawiłem się, miałem hobby, przyjaciół i kolegów. Nie głodowałem. Poznałem co to miłość. Jezuuuuu... może to wszystko nie było spełnieniem moich marzeń ale byłem kowalem własnego życia. 
Teraz trzeba spojrzeć przed siebie i to nie napawa mnie optymizmem. Nie jestem kowalem niczego. Nie mam praktycznie wpływu na nic. Jak pomyślę sobie, że czeka mnie drugie tyle życia co do tej pory mam za sobą to aż mnie otrzepuje na samą myśl. Brrr...

Po obiedzie pojechałem na Rynek i na krakowskie Błonia. Na rynku było mrowisko ludzi. Podobnie było również na błoniach. Wiecie kogo spotkałem na błoniach? Małgosie Felger z synem. To chyba już norma.

Do domu wróciłem po 17. Najpierw przyszła Ola by mi złożyć życzenia. Widzieliśmy się przed południem   ale ona chciała przyjść wieczorem. Otwarłem jej drzwi i rzuciła się na mnie. Wycałowała i wyściskała mnie. Dobrze, że mnie trzymała bo leciałem do tył. Potem przyszedł przyjaciel i również złożył mi życzenia. Nie ściskaliśmy się i nie całowali. Poprzestaliśmy na uścisku dłoni.

Wieczorem wprowadził się do mnie do domu brat. Będzie mieszkał ze mną przez miesiąc lub półtorej bo remontuje swoje mieszkanie.To będzie kapitalny remont jego mieszkania.