Stwardnienie rozsiane - diagnoza której nie życzę nikomu. Chciałbym pokazać, że ta diagnoza nie oznacza iż życie się kończy. Pragnę pokazać innym, że to życie wciąż jest, chodź może trochę inne, może trudniejsze ale to nie koniec. Czy jestem czasami załamany? Często, ale potem się podnoszę i maszeruje dalej z podniesionym czołem i z uśmiechem na twarzy.

Jeśli chodź trochę ten blog będzie pomocny dla Was chorych oraz dla Waszych rodzin to będę szczęśliwy. To właśnie jedna z tych rzeczy która dodaje mi sił.

Wojciech Mrugalski

piątek, 25 maja 2012

Prawie jak wycieczka

W czwartek dzień rozpoczął się żwawo. Musiałem wcześniej wstać i doprowadzić się do porządku czyli poranny prysznic przed rehabilitacją. Ola zapowiedziała się, że przyjdzie do mnie z rana czyli o 9:30. Normalnie pomyślałbym, że to bardzo dużo czasu ale by wskoczyć do wanny to najpierw muszą mi odpuścić nogi. Zdrowy człowiek ma czasami zastane nogi po nocy, a ja mam sztywne kołki. Chodzić na takich się jeszcze da ale nie wejść do wanny.
Szybka kawa, Sirdalud-MR i trzeba czekać na odtajanie. Gdy już mnie odpuściło to szybki prysznic chodź trwał prawie 30 min. i nie dlatego, że siedziałem tylko rozbieranie, mycie, ubieranie się to tak trwa. Mimo to byłem na tyle prędki, że Ola nie musiała mnie oglądać w bieliźnie.
Zazwyczaj nigdy się tak wcześnie nie umawiam z Olą ale ona chciała po rehabilitacji iść do swojej promotorki na dyżur do szpitala, a i ja chciałem w tym szpitalu odwiedzić kilku znajomych. Ola już umie mnie wyprowadzić na dwór z wózkiem ale niezależnie od tego kto to robi to czynność ta trwa znacznie dłużej niż u normalnego człeka.
Podczas rehabilitacji zostałem potraktowany ulgowo. Miałem ćwiczenia rozciągające i ogólnie mało męczące. Po rehabie szybko trzeba było się przebrać i w drogę.
Pojechaliśmy z Olą razem. Ola poszła załatwiać swoje sprawy, a ja odwiedziłem rehabilitantów Tomka, Eryka Anie i Iwonę na neurologii. Przesiadając się z wózka na krzesło mało im w pokoju nie wywinąłem orła. Krzesło okazało się mało stabilne i tej wersji się będę trzymał. Wyszliśmy z Olą koło 14:30. Ona poszła do siebie do domu, a ja miałem w planach jeszcze grilla w Parku Jordana. Po drodze zahaczyłem o Rynek Główny. Czasami pod tymi parasolami pije kawę albo piwko.



Ten park, to cudowne miejsce, w centrum Krakowa koło samych błoń.



W jednej knajpce na tarasie było zorganizowane spotkanie przy grillu przez krakowski oddział PTSR. Całość przygotowała Małgosie Felger - kobieta o złotym sercu. Nie dość, że działa w PTSRze, prowadzi fundacje Helpful Hand to jeszcze zajmuje się domem, a o ile ją znam to pewnie jeszcze nie koniec jej zajęć.  Kobieta pracująca! Należą jej się wielkie podziękowania za to, że jej się chce pomagać, organizować i załatwiać jakieś spotkania i imprezy dla innych chorych. Mogła by leżeć w domu, albo iść gdzieś z synem na spacer i mieć wszystko gdzieś. Chapeaux bas! Sam mam wrażenie, że wsadziłem dupsko na gotowe :(
Okazało się, że nie tylko były kiełbaski ale było ciasto, paluszki, zespół muzyczny i śpiewanie. Brakowało tylko piwka ale na terenie parku obowiązuje prohibicja :(





Miałem ambitny plan. Po grillu chciałem jechać jeszcze na basen. Była już godzina 19 jak zmierzałem w kierunku basenu ale korcił mnie nowy ogródek przy krakowskich błoniach. Tak sobie pomyślałem: basen 9 zł, piwo 7 zł a efekt dokładnie taki sam. I basen i piwko zmniejsza spastykę - wybrałem piwko.



W domu byłem koło godz. 22. Nóżki smigały :)




wtorek, 22 maja 2012

Niedzielna wycieczka

Ciągle nie ma czasu albo weny by coś napisać. Jakoś mi to teraz tak opornie idzie. Kiedyś miałem więcej radochy, a teraz… no cóż :(
W niedzielę byłem w kościele na Komunii Świętej w charakterze gościa. Po uroczystościach kościelnych wybrałem się na spacer. Ładna pogoda to trzeba korzystać.
Wybrałem się na wycieczkę pod kopiec Kopiec Kościuszki. Byłem tam tyle razy kiedy byłem zdrów i sprawny więc nie chciało mi się wchodzić albo raczej wjeżdżać swoim wózkiem ale nie da się ukryć, że widoki są piękne.






Cały teren koło kopca jest uroczy i śliczny. To piękna okolica na spacery. Kiedyś bujałem tam rowerem,  teraz na wózku inwalidzkim. Ale ironia losu :)





Wycieczka była miła, a i inna od tych moich standardowych podróży. Potem poszedłem popływać na basen. Przecież nie mogę zapomnieć o SM. Ostatnio miałem przerwę w pływaniu i jakoś nie mogłem się rozkręcić w wodzie.
Gdy wyszedłem z wody to było słychać jakiś koncert. Basen znajduje się n miasteczku studenckim AGH, a ponieważ w niedziele trwały jeszcze krakowskie Juwenalia to wbiłem się na koncert. Wypiłem piwko, pogadałem ze studentami, ogólnie było cool.

Na czwartek dostałem zaproszenie na grilla którego organizuje Małgosia, a po grillowaniu pojadę zadbać o mój SM i pojadę na basen.