Stwardnienie rozsiane - diagnoza której nie życzę nikomu. Chciałbym pokazać, że ta diagnoza nie oznacza iż życie się kończy. Pragnę pokazać innym, że to życie wciąż jest, chodź może trochę inne, może trudniejsze ale to nie koniec. Czy jestem czasami załamany? Często, ale potem się podnoszę i maszeruje dalej z podniesionym czołem i z uśmiechem na twarzy.

Jeśli chodź trochę ten blog będzie pomocny dla Was chorych oraz dla Waszych rodzin to będę szczęśliwy. To właśnie jedna z tych rzeczy która dodaje mi sił.

Wojciech Mrugalski

czwartek, 27 lutego 2014

Zamulam.

Wieczorem wpadł do mnie Dżakub. Przyjechał pożyczyć wiertarkę. Mam taką fajną zabawkę tylko nie mogę się nią bawić. Przy nim zacząłem konsumować pizze Giuseppe. To taka mrożonka ze sklepu.
Naszła mnie przy pizzy ochota na Jacka Danielsa. Dżakub pić nie mógł ze mną bo przyjechał autem, a zresztą nie było tego dla nas dwóch. Posiedział chwilę i pojechał do domu, a ja kończyłem pizze i popijałem Jacka.
Dzwoni Ola. O tej porze jej się nie zdarza do mnie dzwonić. Tym razem przypiliło ją. Chciała bym jej poprawił coś w jej CV. Gadamy chwilę o tym CV i nagle się mnie pyta? A coś ty taki uchachany? Piłeś coś? Oj tam, oj tam wypiłem szklaneczkę z colą - powiedziałem jej. Ona od razu poznała. Nie musiałem nawet chuchać.
Wydawało mi się, że na ogół jestem pogodny itp, itd i że zawsze taki jestem ale dziś zdałem sobie sprawę, że chyba tak nie jest. Skoro ona to zauważyła?

Smutne jest to, że jak nie alkohol to już tak rzadko zdarzają się chwile kiedy jestem wesoły. Oj chyba muszę się znów napić bo zamulam.

środa, 26 lutego 2014

Dzień jak co dzień:)

Byłem ostatnio u Iwony w pracy. Akurat tak trafiłem, że coś tam jadła na zapleczu. Bidusia śpieszyła się, a nie musiała. Dobrze, że się nie udławiła. Niech jej idzie na zdrowie albo w boczki:)

Przyjechałem bo chciałem kupić w końcu nowe okulary. Obecne się rozpadają. Już kiedyś, w zeszłym roku, miałem zamiar kupić nowe ale jakoś zeszło. Potem była zima i tak zleciało parę miesięcy. Temat znów powrócił. W tej małej galerii obok mnie są 2 zakłady optyczne. Jeden to Vision Express, a drugi to Lynx Optique. W pierwszym nic nie szukałm bo kiedyś nie byłem zadowolony, więc pojechałem do drugiego. Wjechałem, rozejrzałem się i wyszedłem. Dosłownie nic nie znalazłem. Nic nie zwróciło mojej uwagi.
Iwona później się mnie pyta czy widziałem ceny w Lynx Optique? Ponoć drogi ten optyk ale nie zwróciłem uwagi bo żadne oprawki nie przykuły mojej uwagi. Muszę dalej szukać.

Co by tu jeszcze napisać? Moje dni są tak aktywne, tak wiele się dzieje, że trudno jest to wszystko spamiętać i opisać:) Hahahaha... niezły joke. Siedzę na... i gapię się w TV tzn. oglądam mecz Ligi Mistrzów UEFA pomiędzy FC Schalke 04 vs Real Madryt. Mecz niezły ale wolałbym robić coś innego.

Wymyślanie kolejnych, w miarę interesujących wpisów jest coraz trudniejsze. Każdy następny dzień jest taki sam albo prawie taki sam jak poprzedni. Poniedziałek nie różni się od soboty czy niedzieli. I tak w koło do zaj....a. Absolutnie się nie użalam bo to raczej nie w moim stylu tylko mówię jak jest i tyle.

Ot, tak sobie głośno myślę:)

sobota, 22 lutego 2014

Przymusowy rehab:)

Dziś o 14 zabrałem się za podpinanie kabli i urządzeń, które porozpinałem gdy się pakowałem przed wyjazdem do Warszawy. Rozpinałem je wówczas bez ładu i składu. Moja mama jakoś te resztę kabli po moim wyjeździe poupychała, a przy okazji co nieco przez przypadek porozłączała.

Od czasu kiedy wróciłem do Krakowa to część rzeczy nie działała, a kablowisko na jakie musiałem patrzyć było tragiczne. Gdy podchodziłem do TV albo do sprzętu audio to mi się nóż w kieszeni otwierał. Wiedziałem jak wiele pracy muszę zrobić i ile to mnie sił będzie kosztowało dlatego wciąż i wciąż to odkładałem. Dziś w końcu się za to zabrałem bo mnie krew zalała.
Nie będę w szczegółach opisywać co i jak podpinałem ale ilość schyleń, powstań, podejść, wkurzeń itp. była ogromna. To wszystko trwało 5 godzin, a i tak pomagała mi moja mama. Gdybym był zdrowy to uwinął bym się z tym wszystkim w godzinę.

Cieszę się, że to zrobiłem ale teraz jestem wrakiem. Wziąłem dużo leków na spastykę bo jestem tak sztywny, że mogli by mnie rozłożyć między krzesłami i bym bez problemu wisiał. Jestem mega zmęczony. Ciekawe czy tak będzie tylko dziś czy może już tak zostanie? Zobaczymy.

To była przymusową rehabilitację, a teraz szklaneczka Jack'a Daniels'a i do spania:)

środa, 19 lutego 2014

Znów poza domem.

Dziś znów byłem u dentysty ale tym razem u chirurga. Miałem do wyrwania ósemkę – jeden z 4 zębów mądrości. Kolejność była wg rejestracji na miejscu. Rwałem kiedyś zęba ale to było dawno. Nie miałem z tym faktem jakiś traumatycznych wspomnień ale dzisiaj w poczekalni towarzyszył mi niepokój. Przede mną były dwie osoby.
Wchodzi pierwsza osoba. Była może z 10, max 15 min. i wychodzi. Wchodzi następna delikwentka i to samo. Hmmm… gość ma dobrą rękę do rwania. Teraz moja kolej. Najwięcej i najdłużej zajęło moje przesiadanie się z wózka na fotel i z powrotem. Lekarz znieczulił mi zęba, coś tam poszperał i po 30-40 sekundach mówi mi że już! Ekspresowo i bezbolesne rwanie. Jestem teraz głupszy o 25%:) 

Gdy wyszedłem z gabinetu i męczyłem się z ubraniem kurtki to podszedł do mnie młody facet i zaproponował mi swoją pomoc. Chwilkę z nim porozmawiałem. Okazało się, że opiekuje się w domu żoną, która właśnie skończyła radioterapię bo ma glejaka w 3 stadium i rokowania nie są najlepsze. To jedna z tych historii z cyklu rodzina, dzieci i całe życie przed tobą. W sierpniu zaczęło się od padaczki. Zrobiony tomogram i wykryli malutką zmianę. Później kilka miesięcy w kolejkach itp. itd. i w grudniu już wiadomo że nowotwór bardzo urósł i jest już nie wesoło. Gdyby jego żona została od razu leczona po diagnozie. Gdyby, gdyby, gdyby ale to Polska. Echhh... smutna historia. Chwilę z nim porozmawiałem. Facet ewidentnie potrzebował się wygadać. Cóż ja mu mogłem powiedzieć? Powiedziałem mu, że trzeba walczyć i wierzyć ale ja sam w te słowa nie wierzę. Już to kiedyś przerabiałem na własnej skórze, a teraz jestem listkiem na wietrze.

Po godzinie w galerii zgłodniałem. W toalecie wyciągnąłem gazę i wyrzuciłem. Trochę się przestraszyłem bo w ustach miałem niezła rzeźnie. Bałem się, że tak będzie dalej, a ja nie mam już czym tego zatamować. Wypłukałem usta wodą, przewietrzyłem by dostarczyć trochę tlenu do hemoglobiny we krwi by mogła skrzepnąć i po 10 min. było wszystko ok. Zjadłem jakieś badziewie z McDonalda, popiłem kawą i trzeba było się pakować do domu.

W drodze powrotnej wpadłem na pomysł by pojechać do fryzjera. Strasznie zarosłem podczas tego snu zimowego. Przyjechałem do fryzjerki. Nie obyło się bez cyrku z przesiadaniem się na normalny fotel. Udało się. Pani zapytała się mnie co i jak. Powiedziałem, że ma mnie ciut, ciut przystrzyc no i wyglądam jak bandyta:) Jestem zbyt krótko obstrzyżony.
Zawsze im mówię, że wole wyjść od fryzjera z dłuższymi włosami niż z za krótkimi. Przecież to powinno być w interesie fryzjera by mnie nie wygolić bo wówczas szybciej do nich powrócę. Mówię, proszę i jak grochem o ścianę. Gdybym był sprawny i zdrowy to już dawno bym ich mienił ale to nie takie proste. To jedyny fryzjer w okolicy do którego mogę bez problemu wjechać na wózku. Z drugiej strony czego się można spodziewać za 15 zł? Szkoda gadać. Włosy odrosną.

Na deser daje linka do SM Expressu. Jest fajny artykuł dotyczących spastyki i chodzenia. W 100% zgadzam się ze stwierdzeniem, że chodzenie zaczyna się od mięśni posturalnych. 

wtorek, 18 lutego 2014

Cały dzień zajęty.

Dziś wyszedłem z domu. Miałem kilka spraw do załatwienia. Zanim wyszedłem to poranna toaleta, ubieranie się itp. Czynności te nie idą mi łatwo ale dzisiaj poszło wyjątkowo sprawnie. Powinienem się cieszyć ale u mnie nic nie trwa długo. Ponieważ ta poprawa będzie jak zawsze krótkotrwałą to ja to nazywam anomalią albo, że coś się zepsuło mojemu SM. Jutro się naprawi jak zwykle ale luzik:)

Wyszedłem i pojechałem do stomatologa. Gdy już zakończyła się wątpliwa przyjemność na fotelu to pojechałem zobaczyć nowy dworzec kolejowy Kraków Główny.
Dworzec robi niesamowite wrażenie. Sprawdziłem go pod kątem dostępności dla osób niepełnosprawnych i nie zauważyłem żadnych problemów. Nawet kasy biletowe są z obniżonymi okienkami dla wózkowiczów. Cały dworzec umieszczony jest pod peronami. To trzy kondygnacje pod ziemią i wszystkie dostępne dla osób niepełnosprawnych za pomocą wind i podjazdów. Gdybym nie wiedział, że to dworzec PKP to pomyślałbym, że jestem na lotnisku. W Warszawie na lotnisku Okęcie też jest wypas ale to co zrobiła PKP w Krakowie to chapeau bas. Nie chodzi o jakąś konkurencje z Warszawą ale wstydem dla Krakowa było, że nie mieliśmy dworca z prawdziwego zdarzenia. Teraz jest.

Podjazd dla wózków z jednego poziomu na drugi.


Windy między poziomami.

WC damskie...

...i męskie:)

A to widok z antresoli

i to też.

Strefa VIP na antresoli.

Windy między kondygnacjami.


Antresola. Ale ona jest długa:)


Kasy dostosowane do wózkowiczów.

PKP tak się chce pokazać, że światła palą się na dworze w dzień:)






Sklepy,


księgarnia i

MC Cafe:)
Dworzec jest jak gdyby przedłużeniem Galerii Krakowskiej. Gdy już się nasyciłem widokiem dworca to pojechałem do galerii na kawę i ciastko. Zamówiłem sobie Tiramisu z lodami, owocami i czarną kawę. Porcja była wielka bo oprócz ciastka, lodów i bitej śmietany to na talerzu były owoce takie jak kiwi, jabłka, pomarańcze, winogrona i Bóg wie co jeszcze. Cała porcja to 450 g. Nie do zjedzenia.

W Galerii w Saturnie kupiłem router dla Tomka bo stary mu się zepsuł. Puściłem Lotto na dzisiejszą kumulację, a potem pojechałem dowieźć skierowanie na RTG zębów. Myślałem, że skoro płacę za zdjęcie to żadne skierowanie nie jest mi potrzebne. Zrobili mi foto paszczy ale bez skierowania, które jest obowiązkowe. Ja swoje zgubiłem wcześniej ale obiecałem, że wezmę od lekarza nowy druk i dowiozę by wszystko było zgodnie ze sztuką.

To był fajny dzień, bo coś było do roboty. Był jakiś konkretny cel, a nie włóczenie się po mieście bez celu.

niedziela, 16 lutego 2014

Weekend z Kamilem

Brat pojechał ze swoją rodziną do Paryża na krótki urlop. Niestety ale nie było możliwości by Kamil - jego syn, pojechał z nimi, dlatego od piątku jest u mnie na weekend. Nie chce mu się wracać do swojego domu, do mamy:)
Był plan, że może wczoraj pójdziemy razem do kina ale że seans kolidował ze złotym medalem Stocha no to zostaliśmy w domu. Przed wczoraj i wczoraj poszedłem spać po godz. 3 w nocy. Siedzieliśmy z Kamilem i oglądaliśmy filmy.

Było fajnie ale mimo to Kamil się wynudził u mnie, a ja jestem zmęczony ciągła gotowością.

piątek, 14 lutego 2014

Walentynki

Nie miałem ostatnio żadnych spektakularnych kraks w domu. To chyba dobrze ale nie ozdrowiałem ani mi się nie poprawiło.

Dzisiaj są Walentynki i dla tego z tej okazji dzwoniła do mnie Aga i Ola. Wisienką na torcie będzie Tomek, który ma do mnie za chwilę i na chwilę wpaść. To będzie Gender w akcji czyli jedno z nas przebierze się w sukienkę:)

wtorek, 11 lutego 2014

Kiedyś było...

Wczoraj znów byłem u stomatologa. Tym razem byłem ze zdjęciem panoramicznym całej paszczy. Okazało się, że mam wiele do zrobienia, a to dla tego, że rozszczelniły się stare, amalgamatowe plomby, które mam od 20 lat. Niby nic z tymi zębami się nie dzieje ale na rentgenie widać pod spodem jakąś lukę. No więc wczoraj został naprawiony stary ubytek.
Bardzo jest mi ciężko wsiąść samodzielnie na fotel stomatologiczny. Musiał mi pomagać i asekurować mnie stomatolog. Jak już znalazłem się dupą na fotelu to trzeba mi było nogi wciągać bo sam nie jestem wstanie tego zrobić. To wszystko jest strasznie upokarzające, a to dopiero początek mojego życia z tak poważnymi deficytami.
Sama czynność ubierania się do wyjścia i wszystkie czynności z tym związane trwały około 1,5 godziny. Pewnie mogło by to trwać krócej gdybym skorzystał z pomocy ale ja jej nie chcę. Chce sam bo dzięki temu czuję się jeszcze w jakimś małym stopniu człowiekiem, a nie kawałkiem mięsa do którego przytwierdzono głowę i mózg. Echhhhh....

Dzisiaj rano myłem się nad wanną. Wywróciłem się, a prysznic wyleciał z ręki. Nie trudno sobie wyobrazić, jak wyglądała łazienka zanim się ogarnąłem i zakręciłem wodę. Wszystko, łącznie ze mną mokre i śliskie. Do dupy takie życie, a wiem że nie będzie lepiej.

Nie narzekam bo ja nie mam takiego charakteru ani nie mam roszczeniowej postawy. Opisuję rzeczywistość i problemy, a że w tym życiu problemy stanowią zdecydowaną większość to jest jak jest. Nawet nie ma odskoczni od tego wszystkiego. Kiedyś było..... wszystko.

Wystarczyło 8,5 roku od diagnozy.

piątek, 7 lutego 2014

No i weeked

Zalogowałem się dzisiaj do Zintegrowanego Panelu Pacjenta. Moje leczenie nie jest tanie. Poskładanie mojej nogi i wsadzenie do niej złomu za 5 dni pobytu w szpitalu - 4488 zł. Tyle zapłacił NFZ, a to było w 2009 roku. Pobyt w szpitalu na 3 dni w 2012 roku w celu podania Mitoxantronu - 3640 zł. Koszty masakryczne ale np. wizyta u lekarza specjalisty około 35 zł, a ryczałtem jest rozliczana wizyta u lekarza pierwszego kontaktu.

Kiedyś rozmawiałem z lekarzem neurologiem w szpitalu i mi powiedział, że NFZ marnuje kasę, bo ma takie procedury. Podał mi przykład pacjentów z rzutem w SM. Chodzi o to, że o ile są wskazania medyczne, to Solu-Medrol musisz dostać w szpitalu i nie ma wyboru. Kroplówka = Szpital. Taka procedura. Fundusz wypłaca około 1000 zł za dzień, a na pewno było by taniej dla NFZ i zapewne równie dobrze gdyby pacjent dostał kroplówkę na oddziale dziennym lub nawet w przychodni. Przychodnia by była w niebo wzięta gdyby dostała np. 300 - 400 zł za support. Wszyscy by byli zadowoleni.
Oczywiste jest, że są na pewno pacjenci, którzy są w tak ciężkim stanie, że musieli by być przyjęci do szpitala ale o tym powinny decydować wskazania lekarskie, a nie procedury NFZ. Sam kiedyś dostawałem sterydy na oddziale dziennym. Dostawałem krzesełko, pielęgniarka podawała mi kroplówkę, a po jej zakończeniu musiałem jeszcze chwile posiedzieć i sio do domu. Na drugi dzień znów na chwile do szpitala. Nic mi się nie stało, a czas wolny spędzałem w domu. Tak samo było gdy dostawałem Tysabri. Wlew trwał godzinę. Drugą godzinę musiałem odsiedzieć po kroplówce na zydelku by poczekać czy aby nie dostałem uczulenia lub PML. To tylko jeden przykład, który podał mi lekarz w tej sprawie, a zapewne podobnych procedur i marnowania publicznych pieniędzy jest na pęczki.

Dzisiejszy dzień był mega nudny. Na weekend również nie zaplanowałem żadnej aktywności. Zjadłem zupę grzybową, a że grzyby są ciężko strawne to teraz szklaneczka Whysky z Colą na dobre trawienie:)

czwartek, 6 lutego 2014

Pożyteczny dzień.

Rano fajnie mi się funkcjonowało. Szybko śmignąłem do łazienki. Umyłem się, włosy, ogoliłem się i "raźnym" jak na mnie krokiem poszedłem się ubierać.

Wyciągam nową kurtkę by ją ubrać i w świetle dziennym ona jest brązowa, a nie granatowa jak wczoraj myślałem. Kurtka na mnie i mi pasuje więc ją odkupię o Adama.
Wsiadłem na wózek i pojechałem załatwiać sprawy. W pierwszej kolejności do MOPSu. Przyjeżdżam do nich, a tam pełno ludzi. Myślę, że sobie tutaj posiedzę ale przecież mam czas. Siedzę, siedzę i nagle wychodzi pani z która miałem w zeszłym roku spięcie, które dotyczyło platformy przyschodowej. Wówczas uznały, że nie mogą dofinansować dla mnie platformy ponieważ będzie ona montowana na klatce schodowej i przez to inni będą mieli możliwość korzystania z tej platformy. Trochę się posprzeczaliśmy i powiedziałem jej, że jak da mi odmowę na piśmie to się będę odwoływać. Kto z moich sąsiadów będzie chciał jeździć na platformie dla niepełnosprawnych? No i się zastanawiali, konsultowali i dali zgodę. Z platformą nie wyszło bo się okazało, iż nie ma na nią odpowiednio miejsca ale potem już było bardzo miło między nami.
Dzisiaj mnie zobaczyła i od razu zabrała do innego pokoju, a tam pracuje kilka osób. Meble, szafy, biurka, krzesła itp. Słowem to co jest w biurze. Masakra jak tam jest ciasno, ciaśniej niż w mojej łazience. Śmiały się, że szefc bez butów chodzi i to one powinny się starać o dofinansowanie do likwidacji barier architektonicznych:)
Potem pojechałem na kawę i ciastko. Kawa pyszna, a ciastko słabe. Zbyt duże, mega słodkie. Nie zjadłem go całego i zostawiłem połowę.
Po kawie odebrałem w krakowskim NFZ login i hasło do Zintegrowanego Informatora Pacjenta. Nie mam dzisiaj już sił na logowanie się do systemu. Załatwiłem po drodze również RTG zęba. Gdy wracałem do domu to wpadłem do Iwony do pracy ale jej już nie było. Pocałowałem klamkę. Jak to mi kiedyś kolega doświadczony przez życie powiedział: Wojtek, nigdy nie uganiaj się za kobietami i autobusami bo zawsze zostaniesz w tyle:) Do Iwony podjechałem w odwiedziny. Śmieszne bo mieszkamy na tym samym piętrze i dzieli nas odległość max 5 m.

A wieczorem wpadł młody i Dżakub na piwo. Ja z Adamem wypiliśmy po jednym piwku a Rafał... trzy:) Duży chłopczyk to dużo piwka:) Byłem zmęczony ale było fajnie.

W ogóle ten dzień był jakiś pożyteczny

środa, 5 lutego 2014

Mam nową kurtkę:)

Dzisiaj zażyłem więcej leków na rozluźnienie. Nóżki mam idealne ale przez to słabsze. Leki muszę tak dozować by się po nich zbyt bardzo nie wyluzować bo wówczas w ogóle się nie podniosę z łóżka. Podobny efekt daje alkohol ale po nim musiał bym latać co chwilę do kibelka. Samo życie:)

Siedzę na swojej pryczy i nagle drzwi wejściowe otwierają się do domu. Myślałem, że idzie moja mama, bo gdzieś się poszła powłóczyć, a to mój brat. Brat przyszedł i mówi, że "kupił" mi kurtkę. Pytam się go o co chodzi? Okazało się, że zaczął uprawiać regularnie sport i schudł, a w związku z tym musi zmieniać garderobę. Wszystko co miał dotychczas jest dla niego już za duże.
Był w sklepie i kupił sobie ładną, granatową, pikowaną, kurtkę na promocji. Gdy szedł z kurtką to spostrzegł drugą, która mu się jeszcze bardziej spodobała i ją również kupił. Chciał oddać poprzednią kurtkę ale się nie dało i tak oto mam nową, ładną kurtkę. Jeszcze jej nie przymierzę bo nie miałem siły ale jak będzie pasowała to ją od odkupię. Jutro ją przymierzę.
Brat schudł jakieś 15 kilo. Mimo, że zawsze byliśmy w miarę jednakowych rozmiarów to młody się później rozrósł i stał się XL. Teraz wrócił do rozmiarów L. Jak on już jest "normalnych" rozmiarów to teraz będę miał same oszczędności. Gdy dzwonię czasami do niego z prośbą by mnie wypuścił z domu to teraz dodatkowo jak będzie do mnie szedł, powiem by wziął dla mnie swoje własne ciuchy:)

Jutro wychodzę. Idę zrobić rentgen zęba, odebrać login do Zintegrowanego Informatora Pacjenta i złożyć w MOPSie wniosek o dofinansowanie ze środków PFRON do likwidacji barier architektonicznych w miejscu zamieszkania osoby niepełnosprawnej. Ale to brzmi skomplikowanie, a w uproszczeniu chodzi o remont i dostosowanie mojej łazienki do swoich mega ograniczonych możliwości fizycznych.

A teraz zamierzam się poddać rozpuście. Jack Daniels + Cola = na zdrowie:)

wtorek, 4 lutego 2014

Jak po grudzie.

Dziś miałem mega wkur... dzień. Od rana wszystko mnie wkurzało. Nogi mega spastyczne, awaria wózka elektrycznego i zgubiłem jeden papier.
Nogi są coraz słabsze, a ja coraz bardziej spastyczny. Wózek mi się zepsuł jak na złość. Usterka była nie wielka ale uniemożliwiła mi dziś wyjście z domu. Po południu ją naprawiłem ale ile przy tym nerwów zjadłem to szkoda gadać. Do szału mnie doprowadza moja nieporadność. Nie mogłem sobie poradzić z wkręceniem dwóch śrubek bo moje ręce robią się jak nogi.
Przy okazji jak siedziałem na wózku i naprawiałem go, to złapał mnie przeprost całego tułowia. Tak mnie usztywniło, że się zsunołem z wózka na podłogę. Gdyby mnie coś takiego dopadło na dworze to było by zabawnie. Gdy bywałem w Dąbku to widywałem ludzi, którzy byli w pasie przypięci paskiem skórzanym za oparciem. Zastanawiało mnie wtedy po co coś takiego ale wówczas nie drążyłem problemu. Dziś życie mi samo wyjaśniło o co chodzi.
Dokument który leżał obok mnie zniknął. To był zgoda administracji budynku na wykonanie remontu łazienki i dostosowanie jej do potrzeb osób niepełnosprawnych. Bez tego nie złożę wniosku do MOPSu. Nawet nie wiecie jak się musiałem nagimnastykować by go znaleźć. Niestety ale zjadła go amba. Zniknął. Muszę jechać i załatwiać to jeszcze raz. Nie jest to sprawa trudna dla zdrowego ale dla mnie to duży problem. Echhhhh.... szkoda gadać. Dzisiejszy dzień tak mnie wkurzył, że cały dzień boli mnie serce. Powinienem brać więcej luzu.

Wczoraj stomatolog zrobił mi jednego zębą tzn. oczyścił i czymś tam go wypełnił. W przyszłym tygodniu mam iść znów w celu założenia plomby i zdjęcia kamienia nazębnego. Dodatkowo mam do wyrwania ósemkę ale by ją rwać to muszę zrobić rentgen zęba. Po dentyście pojechałem od razu do innej firmy by mi zrobili fotkę zęba ale nie udało mi się sforsować schodów przed wejściem. Echhh... jak po grudzie.

Może w czwartek uda mi się zrobić RTG w innej firmie. Miałem dziś tam jechać ale dziś wszystko było przeciw mnie czyli jak pisałem wyżej, jak po grudzie.

sobota, 1 lutego 2014

Leniwa sobota

Dzisiaj rano nie było żadnych przypadków i wypadków w łazience. Nie było grubych spraw jak mycie głowy lub kąpiel w wannie to i się nie umęczyłem poranna toaletą.

Rano na kawę wpadł przyjaciel Tuta. Nie widujemy się tak często bo mieszka po drugiej stronie miasta. Posiedzieliśmy przy dobrej kawie, pogadaliśmy o pierdołach. Fajnie było:)
Gdy Tuta wyszedł to siedziałem albo leżałem na łóżku. Dzień jak co dzień. Ćwiczyłem ręce i palce na pilocie do TV. Dzień płynął leniwie, prawie jak w więzieniu.

Wieczorem zrobiłem zakupy. Nie byłem w sklepie tylko w internecie klikałem. Co ciekawe na Allegro kawa ziarnista jest 2X tańsza niż np. w Tesco. W Tesco za to zrobiłem resztę zakupów, a kurier dostarczy mi zamówienie w poniedziałek do domu. Teraz po tym "męczącym" dniu czas na zasłużony odpoczynek. Będę znów trenować palce:) albo idę oglądać nowy serial pt. Detektyw.


Dobrze, że są te seriale. Szybciej czas i życie upływa:)