Stwardnienie rozsiane - diagnoza której nie życzę nikomu. Chciałbym pokazać, że ta diagnoza nie oznacza iż życie się kończy. Pragnę pokazać innym, że to życie wciąż jest, chodź może trochę inne, może trudniejsze ale to nie koniec. Czy jestem czasami załamany? Często, ale potem się podnoszę i maszeruje dalej z podniesionym czołem i z uśmiechem na twarzy.

Jeśli chodź trochę ten blog będzie pomocny dla Was chorych oraz dla Waszych rodzin to będę szczęśliwy. To właśnie jedna z tych rzeczy która dodaje mi sił.

Wojciech Mrugalski

poniedziałek, 16 grudnia 2013

I znów codzienność w Krakowie

W sobotę wieczorem przyszła mnie odwiedzić Iwona, moja sąsiadka z mydlinami tzn. z Desperados-em bo to trochę tak właśnie smakuje. Przyszła do mnie po pracy, koło 22, a wyszła po północy. Ach te niegrzeczne dziewczynki :)


Dziś wybrałem się do lekarza. Brat mnie wypuścił z domu. Śmiać mi się z tego chce bo to wygląda jak by psa wypuszczał na spacer:)
Nic mi nie jest neurologicznie. Oczywiście, że osłabłem bo mam pierwotnie postępujący SM więc on sobie postępuje. Tak sobie człapie, człapie, człapie.
Do lekarza poszedłem w sprawach bieżących. Musiałem zacząć od wyboru lekarza pierwszego kontaktu. Musiałem to zrobić ponieważ w Warszawie z końcem listopada wybrałem nowego, warszawskiego lekarza, a skończyło się jak się skończyło:(

Od lekarza pojechałem do centrum handlowego na zakupy. Kupiłem pistacje, dezodoranty i takie tam pierdoły. Chciałem też kupić jakieś prezenty pod choinkę ale nic nie znalazłem ciekawego.
Gdy się już powłóczyłem po sklepie to poszedłem na kawę i ciastko do mojej Cafe Rene. Mówię, że to moja kawiarnia bo w niej bywam, smakuje mi tam kawa i dostałem 10% zniżki. Zniżkę dla stałych klientów dostałem chyba z litości bo może byłem tam max z 5 razy. Nie wiem czy to się kwalifikuje jako stały klient. Nie ważne. Jak zwał tak zwał. Niektórzy obrastają w piórka bo dostali jakąś kartę premium lub zniżki. Ja to mam w d.....
Pani kasjerka mnie kojarzy i przywitała słowami: Ooooo.... dawno Pana u nas nie było. Rozumiem, że chciała lub musi być miła ale mnie nie było miło, że znów ją widzę. Musiałem się zmusić do uśmiechu ale wcale do śmiechu mi nie jest. Siedziałem przy kawie, ciastku, słuchałem muzyki i zastanawiałem się co ja tu robię. Powinienem być w Warszawie. W ogóle święta zawsze mnie denerwowały i nie lubiłem ich ale te mnie wkurwiają.
Jak już zbierałem się do domu to spotkałem Iwonę. Ona tam pracuje w Seforze. Szła na jakieś jedzenie i poszliśmy do KFC.

Czuję się jak bym się zderzył z TIRem. Jestem poobijany psychicznie. Nawet jak się kiedyś rozpadał mój związek z Olą to tak nie bolało jak boli teraz. Wtedy czułem ulgę, a teraz jest mi strasznie smuto i potwornie przykro. Doskonale wiem, że czas goi rany, że trzeba dalej żyć i że to wszystko minie. Nie raz to mówiłem i pocieszałem innych ale jak mawiają: szefc bez butów chodzi.
Wygląda na to, że muszę się uzbroić w cierpliwość i czekać aż zapomnę bo powrotu nie biorę w ogóle pod uwagę.

Jutro rano muszę się zwlec z łóżka bo zamierza mnie odwiedzić w domu Agnieszka, a te najprostsze czynności takie jak mycie, ubieranie, stają się już bardzo trudne i czasochłonne.
Idę spać, mam dość:(

2 komentarze:

  1. Dziś dopiero czytam wczorajszy i dzisiejszy twój wpis, czytam tez ten z przed kilku dni. Kurcze coś mi tu nie pasuje! Kiedyś odeszła ode mnie dziewczyna - myślałem wówczas, że była najgorsza z możliwych, tak naprawdę gdy porównam ją dziś z innymi, które spotkałem, tylko tamta była prawdziwa. To wszystko co piszesz dziś, jest sztuczne, i spotkanie, i ta kawa, i ten lekarz. 5 grudnia pisałeś tak pięknie i normalnie, Wiesz Wojtek życie nie jest łatwe, a ludzie są interesujący tylko wtedy gdy są inni. Dziś bym podpisał nawet cyrograf, aby wrócić czas, aby mieć normalne, zwykłe życie, pełne szumu i zamieszania. Co takiego strasznego zrobiła? Na czym polegały te różnice? Jeden z kolegów sugeruje voodoo i al kaidę. Mam sporo przyjaciół, ale oni maja czas dla mnie tylko na chwilę wdzięczny za to jestem niezmiernie, całe szczęście cały czas jeszcze pracuję, a tobie radzę ze jeżeli nikogo tam nie zabito, ani ciebie nie pokiereszowano, a miałeś tylko inne zdanie, to wracaj chłopie póki jeszcze możesz! Bo teraz to będzie tylko kawa w tej czy innej knajpie, koleżanka jedna, druga dziesiąta, a nikt kto by przed tobą otworzył serce!

    OdpowiedzUsuń
  2. Szkoda że nie istnieja fora i blogi prowadzone przez osoby, które opiekuja się chorymi ludźmi, (one nie mają czasu na nic), Ty tak jak mój mąż nie radzisz sobie z podstawowymi czynnościami. Mój mąż ma tę samą postać choroby co ty, choruje od 12 lat, Kocham go i on mnie! Ale moje zycie nie istnieje! A przeciez sie w końcu przeprowadziłeś, byłes tam w Warszawie nawet u lekarza, "wychodziłeś" do sklepu, jadłes i piłeś i ktoś to wszystko musiał podać, zorganizować i ogarnąć. A nas ludzi zdrowych i chodzących się nie zauważa. "Zasadnicze różnice" - NAPISZ COŚ TU DZIEWCZYNO !!!

    OdpowiedzUsuń

Będzie miło gdy się przedstawisz:-)