Brat mnie dzisiaj wypuści z domu. Korzystając z ładnej pogody jadę na zakupy. Muszę kupić jakieś prezenty pod choinkę na jutro. Jesteśmy z mamą zaproszeni na wigilię do mojego brata. Szczerze mówiąc - nie chce mi się nigdzie iść. Nie chodzi o to czy ja pójdę na wigilię czy wigilia przyjdzie do mnie. Po prostu w tym roku wesołych to brzmi jak kiepski żart.
Ostatnio pisałem, że może coś poćwiczę. Szczerze - nie kiwnąłem nawet palcem w bucie! Albo siedziałem albo leżałem na łóżku. Głównie leżałem. Gdybym mógł to pewnie cały weekend bym przespał ale się nie dało. Już się wyspałem za wszystkie czasy, a mimo to jestem potwornie zmęczony. Wiem czego to może być początek ale nie zamierzam z tym nic robić. Nie zależy mi.
A teraz idę się rehabilitować i wkur...ć przy ubieraniu skarpetek, spodni, butów.