Stwardnienie rozsiane - diagnoza której nie życzę nikomu. Chciałbym pokazać, że ta diagnoza nie oznacza iż życie się kończy. Pragnę pokazać innym, że to życie wciąż jest, chodź może trochę inne, może trudniejsze ale to nie koniec. Czy jestem czasami załamany? Często, ale potem się podnoszę i maszeruje dalej z podniesionym czołem i z uśmiechem na twarzy.
Jeśli chodź trochę ten blog będzie pomocny dla Was chorych oraz dla Waszych rodzin to będę szczęśliwy. To właśnie jedna z tych rzeczy która dodaje mi sił.
Wojciech Mrugalski
środa, 27 października 2010
wtorek, 26 października 2010
Multimedialna rehabilitacja.
Kupiłem sobie sieciowy multimedialny odtwarzacz. Nie chce wnikać w jego techniczne aspekty ale w kabelkologie. Podłączenie go do amplitunera kina domowego oraz telewizora to masakra. Nie chodzi o to że to coś trudnego w sensie, gdzie włączyć daną wtyczkę, tylko jak to zrobić będąc chorym.
Samodzielne odsuwanie amplitunera który sam w sobie waży chyba z 15 kg jest już trudne i męczące. Jak już coś takiego nastąpi to moim oczom ukazał się totalny syf. Masakra! Wole aby nikt inny mi tam nie grzebał bo jeszcze się coś rozłączy. Czy chciałem czy nie musiałem to posprzątać. Musiałem spacerować do kuchni kilkukrotnie jakbym nogi wygrał na loterii, bo przecież ciągle coś trzeba przynieść. Gdy już udało się najbliższe otoczenie kina domowego doprowadzić do satysfakcjonującej czystości, to przyszedł czas na dalsze kontynuowanie podłączania. Nie obeszło się bez problemów. Trzeba było skorzystać z instrukcji obsługi by przeprogramować cyfrowe wejścia w amplitunerze – ogólnie totalna nuda. Do tego była niezbędna instrukcja bo przecież nie pamiętam jak się to robiło. Ostatni raz robiłem to jakieś 3 lata temu. Instrukcja, a i owszem, gdzieś jest albo raczej powinna być. Powinna to dobre słowo bo oczywiście się nie znalazła, za to znów trzeba było zrobić parę spacerków, niskich skłonów i wspinaczek na stołek! Gdy już nie miałem sił to wpadłem na pomysł by poszukać instrukcji w Internecie. Szukanie dokumentacji w sieci zajęło 30 sekund tylko dlaczego k...a nie wpadłem na to wcześniej! Samo podłączenie odpowiednich kabelków było easy, gdyby nie to, że musiałem być nachylony. To bardzo nie wygodna pozycja. W takich chwilach chciałbym być seksowną blondynką i korzystając ze swoich atutów wmanipulowałbym w to jakiegoś naiwnego faceta.
Gdybym był zdrów, to pewnie wszystko bym zrobił w 30 min, a tak zeszło mi prawie 2 godziny. Jestem zmasakrowany i wykończony. Czuję się jakbym był na wykopkach ziemniaków, tak bardzo mnie bolą plecy. Zobaczymy jak będzie wyglądał dzień jutrzejszy.
Cała ta operacja podłączenia zakończyła się sukcesem – pacjent (odtwarzacz) działa super, a operator (ja) przeżył:) Jestem z tego urządzenia bardzo zadowolony. Rzadko mi się zdarza abym się cieszył z jakiegoś gadgetu który sobie kupię ale to urządzenie sprawiło mi mega frajdę.
Te 2 godziny gimnastyki przy podłączaniu i pieniądze które wydałem są tego warte i mam posprzątane na święta:)
Samodzielne odsuwanie amplitunera który sam w sobie waży chyba z 15 kg jest już trudne i męczące. Jak już coś takiego nastąpi to moim oczom ukazał się totalny syf. Masakra! Wole aby nikt inny mi tam nie grzebał bo jeszcze się coś rozłączy. Czy chciałem czy nie musiałem to posprzątać. Musiałem spacerować do kuchni kilkukrotnie jakbym nogi wygrał na loterii, bo przecież ciągle coś trzeba przynieść. Gdy już udało się najbliższe otoczenie kina domowego doprowadzić do satysfakcjonującej czystości, to przyszedł czas na dalsze kontynuowanie podłączania. Nie obeszło się bez problemów. Trzeba było skorzystać z instrukcji obsługi by przeprogramować cyfrowe wejścia w amplitunerze – ogólnie totalna nuda. Do tego była niezbędna instrukcja bo przecież nie pamiętam jak się to robiło. Ostatni raz robiłem to jakieś 3 lata temu. Instrukcja, a i owszem, gdzieś jest albo raczej powinna być. Powinna to dobre słowo bo oczywiście się nie znalazła, za to znów trzeba było zrobić parę spacerków, niskich skłonów i wspinaczek na stołek! Gdy już nie miałem sił to wpadłem na pomysł by poszukać instrukcji w Internecie. Szukanie dokumentacji w sieci zajęło 30 sekund tylko dlaczego k...a nie wpadłem na to wcześniej! Samo podłączenie odpowiednich kabelków było easy, gdyby nie to, że musiałem być nachylony. To bardzo nie wygodna pozycja. W takich chwilach chciałbym być seksowną blondynką i korzystając ze swoich atutów wmanipulowałbym w to jakiegoś naiwnego faceta.
Gdybym był zdrów, to pewnie wszystko bym zrobił w 30 min, a tak zeszło mi prawie 2 godziny. Jestem zmasakrowany i wykończony. Czuję się jakbym był na wykopkach ziemniaków, tak bardzo mnie bolą plecy. Zobaczymy jak będzie wyglądał dzień jutrzejszy.
Cała ta operacja podłączenia zakończyła się sukcesem – pacjent (odtwarzacz) działa super, a operator (ja) przeżył:) Jestem z tego urządzenia bardzo zadowolony. Rzadko mi się zdarza abym się cieszył z jakiegoś gadgetu który sobie kupię ale to urządzenie sprawiło mi mega frajdę.
Te 2 godziny gimnastyki przy podłączaniu i pieniądze które wydałem są tego warte i mam posprzątane na święta:)
niedziela, 24 października 2010
Ach te kobiety.
Mówiłem, że mam drobne luki w pamięci po piątkowej imprezie.
W sumie nie jest tak źle. Okazało się, że Baśka zaopiekowała się moim portfelem. Ach te kobiety, co my bez nich byśmy zrobili.
Basia dziękuję za opiekę nad portfelem i za towarzystwo – było czadowo!
W sumie nie jest tak źle. Okazało się, że Baśka zaopiekowała się moim portfelem. Ach te kobiety, co my bez nich byśmy zrobili.
Basia dziękuję za opiekę nad portfelem i za towarzystwo – było czadowo!
sobota, 23 października 2010
Więcej czadu
Żyje. Nie umarłem. Ostatnio wpadłem w trans oglądania serialu Mentalista. Tak mnie wciągnął, że nie mogę się oderwać. Codziennie miałem zamiar coś napisać na blogu ale kończyło się na chęciach. Powiadają, że piekło jest wybrukowane dobrymi chęciami.
W piątek mieliśmy znów imprezę, tym razem w klubie Pod Jaszczurami na krakowskim Rynku Głównym. Imprezka była niezła skoro wróciłem do domu o 3 nad ranem. Trochę daliśmy czadu. Zgubiłem albo mi ukradli portfel. Z dokumentów to zginęła mi legitymacja niepełnosprawnego. Dowodu nie miałem w portfelu – fuks. Pieniędzy nie miałem dużo, bo jakieś 50 zł. Najbardziej mi szkoda samego portfela, bo mi się bardzo podobał i bardzo go lubiłem. Mówi się trudno. Będę musiał uzupełnić jakieś fragmenty, bo parę rzeczy mi mogło umknąć – zresztą nie tylko mnie:).
Największym problemem na rynku jest to, że ciężko znaleźć jakąkolwiek ubikacje dostępną dla takiego jak ja. Toaleta publiczna jest, a i owszem ale po schodach w dół. Podobna sytuacja jest z toaletami w pubach. Wszystkie puby są zazwyczaj w piwnicach, a jeśli jest już coś na parterze to sam kibelek jest na jakiejś kondygnacji. I w klubie Pod Jaszczurami i nawet w Macdonaldach nie da się skorzystać z toalety – szok! Nie zdawałem sobie z tego sprawy do wczoraj. Znalazłem toaletę dostosowaną dla wózka inwalidzkiego w Hotelu Rezydent przy ul. Grodzkiej 9. Hotel jest oddalony o 100 - 150 metrów od klubu w którym imprezowaliśmy. Recepcjonista nie robił żadnego problemu mimo tego, że nie byłem klientem. Przed wejściem do hotelu jest niezły Yoda:)
Na rynku otwarli nową fontannę. W krakowskiej prasie pojawiały się opinie, że to jest architektoniczny bubel. W nocy, przez podświetlanie nie wygląda to najgorzej, ale za dnia jakoś nie mogę sobie tego wkomponować w otoczenie rynku.
Myślę, że najlepiej opisze to klasyk z serialu Alternatywy 4:
A teraz wracam znów do serialu:)
W piątek mieliśmy znów imprezę, tym razem w klubie Pod Jaszczurami na krakowskim Rynku Głównym. Imprezka była niezła skoro wróciłem do domu o 3 nad ranem. Trochę daliśmy czadu. Zgubiłem albo mi ukradli portfel. Z dokumentów to zginęła mi legitymacja niepełnosprawnego. Dowodu nie miałem w portfelu – fuks. Pieniędzy nie miałem dużo, bo jakieś 50 zł. Najbardziej mi szkoda samego portfela, bo mi się bardzo podobał i bardzo go lubiłem. Mówi się trudno. Będę musiał uzupełnić jakieś fragmenty, bo parę rzeczy mi mogło umknąć – zresztą nie tylko mnie:).
Największym problemem na rynku jest to, że ciężko znaleźć jakąkolwiek ubikacje dostępną dla takiego jak ja. Toaleta publiczna jest, a i owszem ale po schodach w dół. Podobna sytuacja jest z toaletami w pubach. Wszystkie puby są zazwyczaj w piwnicach, a jeśli jest już coś na parterze to sam kibelek jest na jakiejś kondygnacji. I w klubie Pod Jaszczurami i nawet w Macdonaldach nie da się skorzystać z toalety – szok! Nie zdawałem sobie z tego sprawy do wczoraj. Znalazłem toaletę dostosowaną dla wózka inwalidzkiego w Hotelu Rezydent przy ul. Grodzkiej 9. Hotel jest oddalony o 100 - 150 metrów od klubu w którym imprezowaliśmy. Recepcjonista nie robił żadnego problemu mimo tego, że nie byłem klientem. Przed wejściem do hotelu jest niezły Yoda:)
Na rynku otwarli nową fontannę. W krakowskiej prasie pojawiały się opinie, że to jest architektoniczny bubel. W nocy, przez podświetlanie nie wygląda to najgorzej, ale za dnia jakoś nie mogę sobie tego wkomponować w otoczenie rynku.
Myślę, że najlepiej opisze to klasyk z serialu Alternatywy 4:
Widziała Pani jakie ja zasłony powiesiłem mówi Anioł do Ewy. Brązowe mówi Ewa. A Pani jakie powiesiła? Zielone. I jak to wygląda? Jak gówno w lesie mówi Anioł.
A teraz wracam znów do serialu:)
niedziela, 17 października 2010
Weekend
Ten weekend miałem nieźle zorganizowany.
Piątek - wypad do knajpy na krakowski Kazimierz. Te wszystkie uliczki na Kazimierzu są magiczne. Każda knajpka ma swój klimat. Pojechałem taksówką razem ze swoim wózkiem i z rehabilitantami. Co mam powiedzieć, było super. Dawniej człowiek nie musiał się niczym przejmować jak robił wypad. Największym problemem były pieniądze. Dzisiaj kasa nie jest problemem, a problemem jest cała logistyka. Jak dojechać, jak wrócić, czy ubikacja będzie w miarę dostępna? Kto by się takimi drobiazgami przejmował dawniej? Życie było takie proste. Wróciły wspomnienia, z jednej strony, że było kiedyś tak miło, a z drugiej teraźniejszość, że już nigdy tak nie będzie. W życiu bym nie pomyślał, że mogę kiedyś znaleźć się na wózku.
W sobotę wieczorem umówiliśmy się z przyjaciółmi na spotkanie i przy okazja na wspólne granie w Unreal Tournamenta. Nie wtajemniczonym wyjaśniam, że jest to gra komputerowa, każdy siedzi przed własnym komputerem, steruje własna postacią i strzela do pozostałych. Jazda jest na maxa, jak pierwszy celuje w drugiego, a trzeci wypłaci im obu z granatnika! W przerwach jest czas na drinka i na pizze. Trochę graliśmy w ograniczonym składzie bo nie udało się zebrać kompletu. Kamil, mój bratanek ciągle wygrywał. Musimy się poważnie zastanowić czy go następnym razem zaprosić, bo jak nam będzie ciągle dawał w tyłek to się obrazimy:)
Za to dzisiaj w niedziele nie mam sił na nic. Nic mi się nie chcę. Jestem zmęczony.
Piątek - wypad do knajpy na krakowski Kazimierz. Te wszystkie uliczki na Kazimierzu są magiczne. Każda knajpka ma swój klimat. Pojechałem taksówką razem ze swoim wózkiem i z rehabilitantami. Co mam powiedzieć, było super. Dawniej człowiek nie musiał się niczym przejmować jak robił wypad. Największym problemem były pieniądze. Dzisiaj kasa nie jest problemem, a problemem jest cała logistyka. Jak dojechać, jak wrócić, czy ubikacja będzie w miarę dostępna? Kto by się takimi drobiazgami przejmował dawniej? Życie było takie proste. Wróciły wspomnienia, z jednej strony, że było kiedyś tak miło, a z drugiej teraźniejszość, że już nigdy tak nie będzie. W życiu bym nie pomyślał, że mogę kiedyś znaleźć się na wózku.
W sobotę wieczorem umówiliśmy się z przyjaciółmi na spotkanie i przy okazja na wspólne granie w Unreal Tournamenta. Nie wtajemniczonym wyjaśniam, że jest to gra komputerowa, każdy siedzi przed własnym komputerem, steruje własna postacią i strzela do pozostałych. Jazda jest na maxa, jak pierwszy celuje w drugiego, a trzeci wypłaci im obu z granatnika! W przerwach jest czas na drinka i na pizze. Trochę graliśmy w ograniczonym składzie bo nie udało się zebrać kompletu. Kamil, mój bratanek ciągle wygrywał. Musimy się poważnie zastanowić czy go następnym razem zaprosić, bo jak nam będzie ciągle dawał w tyłek to się obrazimy:)
Za to dzisiaj w niedziele nie mam sił na nic. Nic mi się nie chcę. Jestem zmęczony.
Subskrybuj:
Posty (Atom)