Stwardnienie rozsiane - diagnoza której nie życzę nikomu. Chciałbym pokazać, że ta diagnoza nie oznacza iż życie się kończy. Pragnę pokazać innym, że to życie wciąż jest, chodź może trochę inne, może trudniejsze ale to nie koniec. Czy jestem czasami załamany? Często, ale potem się podnoszę i maszeruje dalej z podniesionym czołem i z uśmiechem na twarzy.

Jeśli chodź trochę ten blog będzie pomocny dla Was chorych oraz dla Waszych rodzin to będę szczęśliwy. To właśnie jedna z tych rzeczy która dodaje mi sił.

Wojciech Mrugalski

poniedziałek, 19 grudnia 2011

Weekend - podsumowanie:)

W niedziele wybrałem się na zakupy. Pojechałem do galerii. O dziwo, spodziewałem się większego tłoku ale nie było aż tak źle. Widywałem tam większą ilość ludzi w normalne weekendy. Kupiłem wszystkie prezenty i jestem z nich zadowolony, a czy obdarowani będą zadowolenie? Mam nadzieje, że tak:).

Wróciłem do domu przed godziną 16. Szybko się przebrałem w ciuchy do rehabilitacji bo za pół godziny oczekiwałem mojej dobrodziejki:). Byłem już zmęczony cała tą wyprawą do galerii więc Ola się ze mną obeszła łagodnie. Po rehabilitacji znów trzeba było szybko się przebrać w wyjściowe szmaty i na lodowisko.

Rafał przyjechał po nas o 18.15 i od razu nas zaczął ustawiać, że nie jesteśmy gotowi itp. Jak zwykle przesadza ale nie musiał na nas długo czekać. Na lodowisku byliśmy trochę przed czasem. Zająłem razem z wózkiem miejsce przy bandzie, koło miejsc dla zawodników. Nie da się ukryć, że Rafał świetnie śmiga na łyżwach ale nauczycielem jest marnym. Zero cierpliwości! Stresował Ole która pierwszy raz była na lodowisku. Widać było na jej oczach po pierwszym „chodzonym” okrążeniu przy bandzie przerażenie i pytanie – co ja tu robie? Na początku to w ogóle nie chciała się nawet puścić bandy. Gdy do mnie podjechała to powiedziała, że teraz rozumie jak to jest jak mnie próbuje powiedzieć, żebym szedł do przodu i trzymał się prosto!
Iwona podjechała do Oli i zaczęła ją uczyć. Z okrążenia na okrążenie szło im coraz szybciej. Czasami szukałem ich powiedzmy na godzinie 9 na lodowisku, a one już śmignęły i były na godzinie 14. Nie liczyłem ale ponoć Ola zaliczyła 3x glebę:)

Ten weekend był dla mnie świetny. Nie chodzi o to gdzie byłem, i co robiłem. Chodzi o to, że mogłem się czymkolwiek cieszyć z osobami mi bliskimi. Wówczas nawet pierdoły sprawiają pzyjemność. Już miałem dość jeżdżenia samemu na rynek, na błonia i gdziekolwiek indziej.We wtorek idziemy na basen. Na pewno znów będzie wesoło:)

Jeśli chodzi o moją formę to uważam, że jest OK. Ostatnio Ola zauważyła, że przypakowałem na bicepsy. Z nogami jest różnie, raz lepiej raz gorzej. Dalej dużo ćwiczę, w okolicach 2 godzin, a czasami nawet więcej ale to jest rozłożone na cały dzień i w dodatku przeplatane ćwiczeniami ze skrętami tułowia i naciąganiem się. Nie forsuję się tak bardzo. Zobaczymy jaką będę miał formę we wtorek po basenie.

Z Olą mam zajęcia do środy włącznie bo jedzie do siebie do domu na święta. Jeśli chodzi o rehabilitację to następną będziemy mieli dopiero po Nowym Roku. Zaraz po świętach, we wtorek idę do szpitala na Mitoxantron. Po wyjściu ze szpitala, w tym samym dniu jadę już na Sylwestra do Zakopanego. Wiadomo, że będę regularnie ćwiczyć aby się nie zaniedbać ale i tak mi będzie brakowało jej towarzystwa. Przecież spotykamy się bardzo często to czemu się dziwić, że człowiek się przyzwyczaja a potem tęskni. Zapowiedziała, że mnie odwiedzi w szpitalu:)

A teraz wybaczcie, czas zacząć ćwiczenia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Będzie miło gdy się przedstawisz:-)