Stwardnienie rozsiane - diagnoza której nie życzę nikomu. Chciałbym pokazać, że ta diagnoza nie oznacza iż życie się kończy. Pragnę pokazać innym, że to życie wciąż jest, chodź może trochę inne, może trudniejsze ale to nie koniec. Czy jestem czasami załamany? Często, ale potem się podnoszę i maszeruje dalej z podniesionym czołem i z uśmiechem na twarzy.

Jeśli chodź trochę ten blog będzie pomocny dla Was chorych oraz dla Waszych rodzin to będę szczęśliwy. To właśnie jedna z tych rzeczy która dodaje mi sił.

Wojciech Mrugalski

środa, 14 grudnia 2011

Wrócił stary, wesoły Wojtek:)

Jak widać od kilku ładnych tygodni nie miałem najlepszego nastroju. W zeszłą sobotę to była chyba kulminacja. Najchętniej schowałbym się w mysiej dziurze i nie wychodził. W niedzielę napisałem do Oli smsa, że odwołuję rehabilitację, że nie jestem w najlepszym nastroju do czegokolwiek. Ola mi odpisała, że jeśli nie chce rehabilitacji to nie ma sprawy ale może do mnie przyjść i pogadać jeśli będę miał chęci. Nie musiała mnie długo namawiać. Chyba koło południa zadzwoniłem, że chętnie skorzystam z jej oferty.
Wlała mi rozumu do głowy. Nie krzyczała, raczej słuchała ale jak powiedziała kilka zdań to się świat mi odmienił. Jak z nią o takich sprawach rozmawiam to te nasze rozmowy są bardzo osobiste, wręcz intymne. Jakoś tak przez pewien splot zdarzeń w jej życiu, a i moich problemów i przez nasze rozmowy staliśmy sobie bardzo bliscy. Wcześniej nie mieliśmy takich dobrych relacji. Teraz jesteśmy dobrymi przyjaciółmi, a ja tę naszą znajomość bardzo sobie cenię. To nie pierwsza moja przyjaźń damsko – męska. Kiedyś, kiedy byłem jeszcze piękny i młody to miałem taką przyjaciółkę. Byliśmy do tego stopnia zaprzyjaźnieni, że niektórzy znajomi byli zdziwieni jak się dowiadywali, że my nie jesteśmy parą. Pytali, jak to, tak świetnie się rozumiecie, ciągle widuje się was razem uśmiechniętych i wy nie jesteście razem? I tak właśnie było. Nigdy nas nie łączył sex – to podstawa takiej przyjaźni. Niestety ale ta przyjaźń się…. rozeszła. Mam jeszcze obecnie inna przyjaciółkę - Elę, która tak jak ja jest chora na SM. Nie mam przed nią tajemnic ale mam czasami obiekcje by mówić jej o wszystkich swoich problemach i rozterkach bo jej samej ich nie brakuje, a ja nie chcę jej dołować. Prócz tego bardzo rzadko się widujemy ze względu na odległość i nasze ułomności. Dzisiaj taki układ mam z Olą. Świetni mi się z nią rozmawia o ważnych sprawach i pierdołach. Czasami mam wrażenie, że się rozumiemy bez słów. Zadziwiające jest to, jak nasza znajomość ewoluowała i mam wrażenie, że wspięliśmy się bez większego trudu na wyższy poziom naszej znajomości.

Od niedzieli, od rozmowy z Olą świat znów wygląda różowo. W piątek idziemy na dyskotekę do Przychodnii Towarzyskiej - Rewolucja. Aleksandra bierze swoje koleżanki. Będzie moja sąsiadka Iwona. Ze mną idzie najprawdopodobniej Rafał, mój brat z żoną, Piotruś i może Tuta ze swoją drugą połową. Może jeszcze jak się zdecydują to przyjdą rehabilitanci z neurologii ze szpitala wojskowego. Strasznie się cieszę. Skoro do tej piwnicy gdzie jest impreza można znieść beczki z piwem to i ja tam jakoś zejdę. Czuję wielką radość.

W sobotę wziąłem ostatni zastrzyk z Milgammy N. Mimo, że miałem doła to czułem się stosunkowo dobrze ale prawdziwy POWER poczułem w niedziele po rozmowie z Olą gdy zabraliśmy się do rehabilitacji. Cały czas regularnie ćwiczę ale to co się działo w niedziele to mnie, takiego niedowiarka zaskoczyło ale i na Oli twarzy było widać… to chyba był szok! Siedziałem na piłce i na beretach i skręcałem się i w prawo i w lewo, ręce unosiłem do góry i za siebie i robiłem to tak jakbym był zdrów, a w czasie ćwiczeń mogłem rozmawiać swobodnie z Olą. Wczoraj chodziłem a zasadzie szybko maszerowałem po mieszkaniu z kijami nordic walking. Nogi podnosiłem, a od tej prędkości w przekładaniu nóg to miałem uczucie lekkiego wykopu stóp.  Ola uleczyła moją duszę, a Milgamma N mnie wzmocniła. Mnie lekarz odradzał branie tego preparatu bo powiedział że mi nie pomoże ze względu na pierwotnie postępujący SM i coś tam gadał o re-mineralizacji mieliny. Jak widać się pomylił. Uważam, że każdy powinien sam we własnym zakresie zdecydować się i spróbować czy mu to pomaga czy też nie, tym bardziej, że to nie jest jakoś strasznie drogi preparat. Ja dostałem 10 zastrzyków, jeden na dobę w tyłek. Ponoć można ten lek zażywać 2 razy w roku. O ile nie ma specjalnych przeciwwskazań to powinien ten lek dostawać każdy kto ma problemy neurologiczne. Przecież to są witaminy, a podawane pod nadzorem lekarza raczej na pewno nie zaszkodzą.

Dzisiaj Ola zaproponowała mi, że może pójdziemy na basen. Aż mnie zatkało, bo jak kiedyś ją prosiłem aby poszła ze mną na basen, popatrzyła jak pływam to nie było takiej siły. Wołami bym ja nie zaciągnął, a teraz chce wskoczyć ze mną do wody i mnie w niej rehabilitować. Byłem i jestem w szoku. To że mimo naszych wcześniejszych perypetii zdecydowałem się na współpracę z Ola to był mój najlepszy wybór albo opatrzność Boża. Nie mogło mi się lepiej trafić:) Żadne pieniądze nie są w stanie oddać mojej wdzięczności. Na basen pójdziemy ćwiczyć w przyszłym tygodniu.

Wrócił stary, wesoły Wojtek:) Mam nadzieję, że na dłużej:) a najlepiej na zawsze!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Będzie miło gdy się przedstawisz:-)