Stwardnienie rozsiane - diagnoza której nie życzę nikomu. Chciałbym pokazać, że ta diagnoza nie oznacza iż życie się kończy. Pragnę pokazać innym, że to życie wciąż jest, chodź może trochę inne, może trudniejsze ale to nie koniec. Czy jestem czasami załamany? Często, ale potem się podnoszę i maszeruje dalej z podniesionym czołem i z uśmiechem na twarzy.

Jeśli chodź trochę ten blog będzie pomocny dla Was chorych oraz dla Waszych rodzin to będę szczęśliwy. To właśnie jedna z tych rzeczy która dodaje mi sił.

Wojciech Mrugalski

niedziela, 8 stycznia 2012

Spotkanie z medycyna akademicka w Krakowie.

Dzięki Fundacji Helpful Hand oraz Małgosi Felger zamieszczam film ze spotkania grupy Delfin w Wiśle w 2011 roku.


W sierpniu 2005 roku zostałem przyjęty i sam przyszedłem do szpitala na oddział neurologiczny. Już od samego początku obstawiałem diagnozę SM. Skąd wiedziałem, że to może być SM? Bo miałem już kolegę, który mimo, że młodszy ode mnie to już walczył z tą chorobą. W szpitalu byłem ponad dwa tygodnie. Przez cały czas pytałem się lekarzy w jakim kierunku mnie diagnozują. Moje objawy nie były jednoznaczne. Miałem tylko zwiększoną spastykę kończyn dolnych i zaburzenia czucia głębokiego w tych kończynach. Panowała kompletna blokada. Ciągle odpowiadali, że jeszcze nic nie wiedzą więc mi nic nie mogą powiedzieć.
Któregoś dnia leżałem na łóżku w 5 osobowej sali chorych. Przyszedł do mnie jeden z młodych lekarzy i z takim zadowoleniem, że już wie na co choruje. Mimo, że sala była 5 osobowa to akurat wówczas byliśmy z lekarzem tylko my. Zaczął delikatnie. Pierwsze zdanie jakie wypowiedział to: jest Pan chory na chorobę z grupy chorób autoimmunologicznych. Wówczas mu przerwałem i zapytałem się czy to jest SM? Jak się ucieszył po zadaniu tego pytania. Ooooo… wiedzę, że pan już wszystko wie o tej chorobie to nie będę nic więcej panu tłumaczył i… wyszedł z sali zostawiając mnie samego dosłownie i z myślami. To była jedna z najsmutniejszych chwil w moim życiu. Z racji że to był pierwotnie postępujący SM to do programu na Betaferon się nie kwalifikowałem. Proponowali mi wówczas jeszcze Mitoxantron ale nie miałem wtedy tyle odwagi albo determinacji.
Starałem się żyć normalnie, pracowałem, jeździłem na rowerze, chodziłem na basen to w jednym mieli lekarze racje. Przewidzieli, że w ciągu 5 lat trafię na wózek. Pomimo tego, że robiłem wszystko aby do tego nie dopuścić to się nie udało.
Teraz robię wszystko aby z niego wstać!

To było moje pierwsze spotkanie z medycyna akademicka w Krakowie.



Ja co roku ładuje akumulatory podczas turnusów rehabilitacyjnych w Dąbku:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Będzie miło gdy się przedstawisz:-)