Jestem już od tygodnia w domu. Tym razem po swoją świeżo upieczoną żonę Elę przyjechał w piątek z Bielska - Białej jej mąż Krzysiek i jego tata. Zabrałem się z nimi do Katowic, a po mnie przyjechał mój przyjaciel Rafał i brat Adam. W domu byłem koło 2 w nocy w piątek.
Pobyt sobie bardzo chwalę ale moja sprawność fizyczna niestety ale spadła. Nie jest to wina rehabilitacji w Dąbku bo ten proces osłabienia rozpoczął się już przed pobytem w Dąbku. Przedtem mogłem przejść standardowy dystans w domu 10X. Przed wyjazdem do Dąbka było to już 8X, a po powrocie tylko 6X. Wzrosła mi spastyka w nogach. W nocy mnie już mocno łapią przeprosty co trochę boli i powoduje przebudzenie.
W Dąbku już zauważyłem, że mam problemy z jedzeniem zupy. Nie mogłem już trzymać łyżki w sposób normalny tylko musiałem łapać ją cała grabą.
Tak bardzo dbałem i pilnowałem swojej rehabilitacji. Poszedłem na Mitoxantron, który jak widać w moim przypadku gówno daje. Taki jest mój SM - po....ny pierwotnie postępujący.
Termin do szpitala na chemię mam na 7 stycznia 2013 roku ale poważnie rozważam czy w ogóle jest sens. Ćwiczę w domu ale też nie widzę sensu.
Czuję się jakbym chodził do znienawidzonej roboty i w dodatku jeszcze pracował za darmo. Tak właśnie się czuję. Wydymany, nie mam żadnych sukcesów.
Jestem tyci, tyci od rezygnacji z siebie.
Przytulam. Nie poddawaj się Twój blog podtrzymuje mnie na duchu od kiedy sama choruje na SM.
OdpowiedzUsuń