Stwardnienie rozsiane - diagnoza której nie życzę nikomu. Chciałbym pokazać, że ta diagnoza nie oznacza iż życie się kończy. Pragnę pokazać innym, że to życie wciąż jest, chodź może trochę inne, może trudniejsze ale to nie koniec. Czy jestem czasami załamany? Często, ale potem się podnoszę i maszeruje dalej z podniesionym czołem i z uśmiechem na twarzy.

Jeśli chodź trochę ten blog będzie pomocny dla Was chorych oraz dla Waszych rodzin to będę szczęśliwy. To właśnie jedna z tych rzeczy która dodaje mi sił.

Wojciech Mrugalski

środa, 5 grudnia 2012

Zaczęło się

W ostatni weekend zaczęła się rozjeżdżać moja grupa. W piątek pojechała do domu Kasia, a w sobotę Tomek, Maciek, Alina, Danka. Robi się już smutno. Teraz już tak nie będzie.
Z końcem tygodnia to i na mnie z Elą przyjdzie czas wracać do domu. Ten ostatni tydzień to się czuje jakby się już było na wylocie. Nawet nie ma już takiej ochoty na ćwiczenia.

Wieczorne nasiadówo - imprezy przeniosły się do mnie do pokoju. Teraz to u mnie w pokoju się spożywa chodź nie ma tu takich chojraków. Raczej to siedzenie i sączenie niż picie.

Jeśli chodzi o rehabilitację to nie widzę istotnej poprawy. Tak samo jak w domu. Jakość i profesjonalizm rehabilitantów oceniam na najwyższym poziomie ale mój sm na najniższym. Jego oporność albo odporność na wszystko jest wręcz zaskakująca. To jest jak walenie głową w mur. Można powiedzieć, że ręce i nogi opadają - dosłownie!

Miałem po powrocie z Dąbka odpocząć tydzień i 17 grudnia jechać do szpitala na sok z gumi jagód czyli na Mitoxantron ale zadzwonili do mnie i przełożyli wizytę na 7 stycznia.

Jeszcze nie wiem dokładnie kiedy będę wracał do Krakowa. Na pewno w ten weekend już będę siedział na dupci w swoim pokoju.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Będzie miło gdy się przedstawisz:-)