Stwardnienie rozsiane - diagnoza której nie życzę nikomu. Chciałbym pokazać, że ta diagnoza nie oznacza iż życie się kończy. Pragnę pokazać innym, że to życie wciąż jest, chodź może trochę inne, może trudniejsze ale to nie koniec. Czy jestem czasami załamany? Często, ale potem się podnoszę i maszeruje dalej z podniesionym czołem i z uśmiechem na twarzy.

Jeśli chodź trochę ten blog będzie pomocny dla Was chorych oraz dla Waszych rodzin to będę szczęśliwy. To właśnie jedna z tych rzeczy która dodaje mi sił.

Wojciech Mrugalski

wtorek, 23 lipca 2013

Niedzielna majówka

W sobotę Ola wróciła z urlopu. Była w Zakopanem ze swoim lubym. Przyjechała do mnie przy okazji po odbiór swoich kluczy do mieszkania. Zostawiła klucze Iwonie by doglądała jej kwiatków itp. Iwona nie mogła się spotkać z Olą to po sąsiedzku zostawiła klucze u mnie. Ola wyglądała dobrze, jak zwykle. Gdybym ją zobaczył pierwszy raz to pewnie bym się zachwycał ale Ola.... Ona jest jak siostra. Ostro się opaliła ale głuptas zbyt dużo leżała na leżaku i z przodu wygląda jak czekoladka, a z tył o pół tonu jaśniej. Nie mieliśmy zbyt wiele czasu na rozmowę bo wpadła do mnie, okręciła piruet by się zaprezentować no i za chwilę poszła do swojego chłopaka, który czekał na nią w aucie.

W niedzielę byłem na świeżym powietrzu. Najpierw przyszedł do mnie Tuta, z żoną i synem. Anetka chciała się dowiedzieć przy okazji odwiedzin najnowszych newsów. Ich syn Kuba z chłopaka który miał włosy na jeża stał się nieco starszy no i z długimi piórami. Tuta mnie wypuścił z mieszkania i oni pojechali załatwiać swoje sprawy, a ja pojechałem zwiedzić miasto.

Pojechałem na kawę, na gofry z bitą śmietaną i owocami. Były pyszne! Przy okazji zaliczyłem Iwonę... w pracy. Chwile porozmawialiśmy bo przecież nie mogłem jej zawracać głowy w pracy zbyt długo. Potem wsiadłem w busa i pojechałem do centrum. Nie było upalnie ale ciepło, a gdy wjechałem do Galerii Krakowskiej to ogarnął mnie ten miły chłód. Aż się nie chciało wychodzić. Zrobiłem małe zakupy. Gdy tak włóczyłem się po galerii to przy "kąciku" spożywczym pełno ludzi. Kilka stoisk z różnymi fast foodami ale największa kolejka do... McDonald's i KFC. Tam przy najmniej śmiało można powiedzieć, że wiem co jem!

Wyszedłem z tej klimatyzowanej puszki konsumpcji i pojechałem na rynek, a tam pełno ludzi. Nie ma się czemu dziwić bo pogoda była dla turystów i mieszczuchów idealna. Było ciepło, słonecznie, wietrznie. Potem sprawdziłem co się dzieje na krakowskich błoniach. W sumie to nic by się nie działo gdyby nie mecz Cracovii. Pełno kibiców w pasiastych koszulkach biało czerwonych. Gdyby nie zamieszanie z kibicami to na błoniach była pełna majówka. Tak samo było w zakolu Wisły pod Wawelem.



Gdy wracałem na swoje miejsce spoczynku to zadzwonił Dżakub, że będą w pizzerii na osiedlu. Przyjechałem i widzę, że Dżakub pije piwo co oznacza, że Natalia prowadzi jego auto. A skoro się stało i wypił jedno to czemu nie wypić drugiego lub trzeciego piwka? On jest duży chłopczyk więc musi dużo pić płynów. Ja wypiłem tylko jedno piwko. Natalia jest super. Ona o nim wie wszystko to co ja się dowiadywałem o nim od 12-13 roku życia. To taka dziewczyna, że można z nią kraść konie.

Gdy skończyliśmy konsumpcję to Rafał mnie wprowadził do domu. Byłem zmęczony chodź przecież tylko siedziałem. Można powiedzieć, że na koniec dnia ich również zaliczyłem. Co to był za perwersyjny dzień :) Może dlatego byłem wykończony?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Będzie miło gdy się przedstawisz:-)