Stwardnienie rozsiane - diagnoza której nie życzę nikomu. Chciałbym pokazać, że ta diagnoza nie oznacza iż życie się kończy. Pragnę pokazać innym, że to życie wciąż jest, chodź może trochę inne, może trudniejsze ale to nie koniec. Czy jestem czasami załamany? Często, ale potem się podnoszę i maszeruje dalej z podniesionym czołem i z uśmiechem na twarzy.

Jeśli chodź trochę ten blog będzie pomocny dla Was chorych oraz dla Waszych rodzin to będę szczęśliwy. To właśnie jedna z tych rzeczy która dodaje mi sił.

Wojciech Mrugalski

czwartek, 12 lutego 2015

Akrobatik - fantastik :-)

Ogólnie ostatnio jestem zakręcony. Mam tu fajne towarzystwo chodź nie są to moi starzy znajomi. Już się martwią co to będzie jak wyjadę bo będzie cicho i łyso. Faktem jest, że gdy jestem na ćwiczeniach grupowych to jest wesoło. Zagadam ich, a że mówię dużo i czasami głupoty to jest śmiesznie:-) A może przez grzeczność udają, że się śmieją?
Poznałem też tutaj Sławka. Jest pensjonariuszem tak jak ja. Po kolacji jak mam siłę to jadę do niego na szachy. Gramy tak, 2-3 godziny:-) Dobry jest. Częściej przegrywam ale i ja mu dałem nie raz łomot. Mówi, że przy mnie musi cały czas główkować. Lubię z nim grać. Przynajmniej moja głowa ma zajęcie.

Kiedyś poszedłem ćwiczyć z Jackiem na stole pionizacyjnym.

Stół pionizacyjny.

Stół jest lekko uniesionym, a ja w klęku podpartym, z głowę skierowaną ku górze. W tym klęku mam siadać na pięty, do siadu japońskiego. Trochę się rozciągam i naciągam, a potem Jacek pomaga mi się podnieść do klęku prostego.

Klęk podparty

Siad japoński

Klęk prosty

To trudne ćwiczenie ale Jacek mnie podnosi. Nie udaje mi się tak idealnie jak na rysunku powyżej ale mam się starać jak najbardziej wypychać biodra. Nie dużo tego miałem bo wiedziałem, że nie mogę przeginać więc dużo odpoczywałem w siadzie japońskim lub w bardziej lightowej wersji tego siadu.


W przerwach nawijałem więc było wesoło. Na koniec były jeszcze ćwiczenie, że z klęku podpartego, raz zchodziłem do siadu japońskiego, a potem do leżenia na brzuchu. Gdy już leżałem na brzuchu to się podnosiłem na rękach i zchodziłem do "japończyka".
Nie byłem zmęczony no i zyskałem jakąś taką fajną gibkość na plecach po ćwiczeniach. Naprawdę się ucieszyłem, że coś te plecy wzmocnię. Położyłem się po obiedzie, odpocząłem czyli wszystko zgodnie ze sztuką ale gdy się obudziłem to byłem spastyczny i to mega. Znów miałem pretensje do siebie, że się nie pilnowałem lecz chciałem dobrze dla siebie. Na szczęście wszytko odpuściło na drugi dzień. Tak się u mnie kończy zazwyczaj aktywne wzmacnianie czegokolwiek.
Chciał ze mną rehabilitant jeszcze raz ćwiczyć tylko jeszcze bardziej odpoczywać w przerwach ale już nie chciałem ryzykować. Skoro nie tak to poćwiczyłem z nim deczko wg PNF.

Jak jest jeszcze wolny stół, a ja mam czas to przychodzę na takie mega naciąganie. Opisywałem to już wcześniej. Jacek mówi, że on tak nie da rady usiąść i jego boli wszystko jak na mnie patrzy:-) Jestem akrobatik - fantastik:-)



Na zdjęciach tego nie widać bo pozowałem ale łapię drabinkę za przedostatni strzebelek:-) Wtedy już mocno ciągnie i to wszędzie. W Krakowie ćwiczę z Marcinem ale to jest rzadko, a tu z marszu mam taki zakres. Jak na nie ćwiczenie praktycznie przez ostatnie 18 miesięcy to jest nieźle. Szkoda, że rozciąganie nigdy nie przekładało się na chodzenie chodź jestem o wiele mniej spastyczny.
Ten stan utrzymuje się przez 2-3 godziny.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Będzie miło gdy się przedstawisz:-)