Stwardnienie rozsiane - diagnoza której nie życzę nikomu. Chciałbym pokazać, że ta diagnoza nie oznacza iż życie się kończy. Pragnę pokazać innym, że to życie wciąż jest, chodź może trochę inne, może trudniejsze ale to nie koniec. Czy jestem czasami załamany? Często, ale potem się podnoszę i maszeruje dalej z podniesionym czołem i z uśmiechem na twarzy.

Jeśli chodź trochę ten blog będzie pomocny dla Was chorych oraz dla Waszych rodzin to będę szczęśliwy. To właśnie jedna z tych rzeczy która dodaje mi sił.

Wojciech Mrugalski

piątek, 20 lutego 2015

Przyjemne z pożytecznym

W piątek zapowiadali piękną pogodę w Krakowie, a że po powrocie z Dąbka czekała mnie wizyta w krakowskim MOPSie to dzisiejszy dzień był najlepszą okazją by połączyć przyjemne z pożytecznym:-)

Nawet udało mi się samodzielnie ubrać. Musiałem tylko prosić mamę o pomoc w założeniu kurtki, butów i zawiązaniu sznurówek:-( Nie jestem z tego zadowolony ale nie mam już wyjścia. Co SM zabierze to już mi nie oddaje.
Akurat byłem na wyjściu z domu i wszedł mój brat. Przypadła mu rola odźwiernego tzn. wypuścił mnie z domu. Wpadł do mnie na chwilę więc go odprowadziłem, a sam pojechałem do MOPSu.

W zeszłym roku dostałem dofinansowanie do remontu wózka elektrycznego. W ramach tego dofinansowania kupiłem nowe akumulatory i podłokietniki. Trzeba było wypełnić ankietę, że w wielkim skrócie ten zakup bardzo mi poprawił jakość i komfort życia oraz pokazać, że te rzeczy są w wózku i je nie sprzedałem. Rozumiem to podejście bo wielokrotnie spotkałem się z sytuacją, że ludzie biorą dofinansowania na np. skutery elektryczne, a potem się chwalą, że mają i nie korzystają. To po co brali kasę skoro nie chcą korzystać? Często później taki  sprzęt jest sprzedawany, a ci którzy to sprzedali, chwalą się tym. Mnie by było wstyd się do tego przyznać, a nie wielu rzeczy się wstydzę. Nie rozumiem tych ludzi, którzy w ten sposób wyłudzają publiczne pieniądze. W MOPSie szybko załatwiłem swoje sprawy i pojechałem zobaczyć co się dzieje w mieście.

MOPS jest obok Wisły więc odwiedziłem kładkę Bernadettę.





Kładka stała się miejscem zakochanych. Na barierce mostu zapięto już wiele kłódek z wypisanymi lub nawet wygrawerowanymi na nich imionami, inicjałami, wyrazami miłości, datami. Zakochane pary wieszają kłódkę na moście, zatrzaskują ją, po czym wrzucają kluczyk do Wisły na znak, że ich uczucie pozostanie nierozerwalne do końca życia. Może i mnie się kiedyś jeszcze uda powiesić swoją kłódkę?

Potem szybko śmignąłem bulwarami wiślanymi do centrum i na rynek. Piękna pogoda ale wiosny jeszcze nie widać.



A na koniec.... autopromocja:-)


Byłem bardzo głodny więc na rynku długo miejsca nie zagrzałem. Pojechałem do restauracji Burger King. Dziwna to restauracja w której jedzenie spożywa się rękami na plastikowych tacach, a o sztućcach można zapomnieć. Mnie ta "knajpa" pasuje. Jedząc rękoma nie wyróżniam się z tłumu. Jedzenie też mi smakuje i mam gdzieś czy to jest zdrowe czy nie. Ja jestem przecież zdrów jak ryba to mogę jeść co chcę:-) Przede wszystkim chodziło o zaspokojenie głodu. Kanapka, frytki, cola i była frajda:-)

Gdy jadłem to sobie zdjąłem nogi z podnóżek wózka. Próbowałem je później sam wsadzić ale mi nie szło. Ciągle mi coś przeszkadzało, jak złej baletnicy ale prawa jest taka, że najbardziej to mi przeszkadza stwardnienie rozsiane(-: Musiałem prosić ludzi siedzących obok mnie o pomoc w założeniu nóg na podnóżki. Ten drobny incydent zepsuł mi całą frajdę z tego dnia.

Szczerze mówiąc to nie wiem co ze mną będzie dalej tzn. wiem ale to mnie przeraża.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Będzie miło gdy się przedstawisz:-)