Kto by pomyślał, że tak może moje życie wyglądać? Sam, gdy byłem zdrowy to nie spoglądałem na ludzi w ten sposób. O co chodzi?
Według mnie, człowiek niepełnosprawny to był taki, który nie chodził, nie ruszał ręką, jeździł na wózku ale jeśli ma koło siebie przyjaciół, rodzinę, osoby mu życzliwe to jest cool. No nie jest może taki delikwent szczęściarzem ale da się wytrzymać. Przecież wszyscy mówili, że najważniejsza jest rodzina, przyjaciele. Ja to mam to dlaczego narzekam?
Chcę przebywać w towarzystwie osób zdrowych, robić to co oni, iść tam gdzie oni ale z oczywistych powodów nie mogę. Skoro nie mogę to nie czuję się w takim towarzystwie dobrze. Nie dlatego, że towarzystwo jest złe tylko dlatego, że moje jestestwo mi nie odpowiada.
Naturalnym powinno być to, że spotykam się z osobami niepełnosprawnymi. Tak się dzieje. Od czasu do czasu jeździłem do sanatorium by ćwiczyć i spotkać się z takimi jak ja. Chadzam na spotkania z SMowcami. Mam wielu znajomych, przyjaciół zarówno zdrowych jak i chorych ale nie mogę znaleźć swojego miejsca ani wśród jednych ani drugich. Wśród jednych nie mogę a wśród drugich nie chcę. Od czasu do czasu wystarczy.
Nie pasuję do niczego. Żyję w cholernym zawieszeniu. Mam wielu ludzi koło siebie a mimo to jestem samotny. To mnie zabija, moją duszę.