Stwardnienie rozsiane - diagnoza której nie życzę nikomu. Chciałbym pokazać, że ta diagnoza nie oznacza iż życie się kończy. Pragnę pokazać innym, że to życie wciąż jest, chodź może trochę inne, może trudniejsze ale to nie koniec. Czy jestem czasami załamany? Często, ale potem się podnoszę i maszeruje dalej z podniesionym czołem i z uśmiechem na twarzy.

Jeśli chodź trochę ten blog będzie pomocny dla Was chorych oraz dla Waszych rodzin to będę szczęśliwy. To właśnie jedna z tych rzeczy która dodaje mi sił.

Wojciech Mrugalski

piątek, 16 marca 2012

Tym razem jestem pod wozem

Hmmm… byłem wczoraj u bioenergoterapeutki. Po odprawiała nade mną jakieś swoje czary i tyle. W sumie cała wizyta trwała około 90 min. Niby jestem umówiony na przyszły piątek ale nie wiem czy pójdę. Ja jestem niedowiarkiem, a nie chcę się czuć jak frajer, a właśnie tak się czułem wczoraj. Decyzję co do następnej wizyty podejmę w przyszłym tygodniu.

Po tych czarach poszliśmy z bratem coś zjeść do knajpy Yummie na Rynku Głównym. Jedzenie bardzo smaczne. Mój brat polecił mi żeberka z grilla. W opisie jest napisane, że to „solidna porcja doskonałych grillowanych żeberek wieprzowych”. Ja nie jestem żarłokiem ale ze sformułowaniem, że to jest „solidna porcja” to bym się nie zgodził. Mój brat zamówił coś innego i musieliśmy jeszcze domówić skrzydełka z kurczaka bo jednak trzeba było jeszcze coś dopchać. Może ilości nie są największe ale jedzenie bardzo smaczne i mogę je śmiało polecić.
Ola nas na chwilę odwiedziła w knajpie bo wracała z zajęć na uczelni do domu. Wpadła jak po ogień, na 10 min. Nawet nie skusiła się na herbatę. Pewnie byłem w tej knajpie po raz pierwszy i ostatni ponieważ przed wejściem do lokalu są dwa schodki i raczej nie pokonam tej przeszkody samodzielnie.

Dzisiaj od rana dzień zaczynał się tak samo. Kawa, chwila delektowania się jej smakiem i do roboty czyli ćwiczeń. Od jakiegoś czasu trochę gorzej chodzę. Jeszcze nie tak dawno mogłem chodzić po mieszkaniu i korytarzu na klatce schodowej. Tych rundek robiłem w sumie 10 tam i z powrotem, a potem starczało mi jeszcze siły na pokonanie jednego piętra po schodach i nie byłem zmęczony. Robiłem sobie z 30-40 min. przerwy i zabierałem się później za następne ćwiczenia. Dzisiaj to nawet nie mam co marzyć o takiej ilości chodzenia nie wspominając o schodach. Mój dystans chodzenia o kijkach został drastycznie ograniczony tylko do łażenia po mieszkaniu, a i ilość „rundek” również została zmniejszona. Chodzenie idzie mi bardzo źle mimo redukcji. Stawianie kroków idzie mi bardzo powoli i ciężko. Potem zabrałem się po odpoczynku za raczkowanie po mieszkaniu. Tutaj również jest gorzej. W sumie ćwiczenia z przerwami miedzy chodzeniem, a raczkowaniem zajęły mi 60 minut. Chodzenie 15 min., raczkowanie 15 min., a przerwa miedzy ćwiczeniami 30 min. Ciężko powiedzieć aby była to zbyt intensywna rehabilitacja. Po raczkowaniu znów zrobiłem odpoczynek i miałem zamiar zabrać się do dalszych ćwiczeń. Niestety ale jak siadłem to po 15 min. poczułem tak bardzo duże zmęczenie, że musiałem iść spać! To jest nie długie spanie bo max 30 min. Dawniej tzn. jeszcze 3 miesiące temu to ćwiczyłem więcej, a mimo to w ogóle nie czułem zmęczenia. Dzisiaj jest tak, że przejdę dwa razy po mieszkaniu, siądę na pupie i jestem zmęczony i od razu mega senny. To moje zmęczenie przypomina mi początki mojej choroby. Wówczas chodziłem zmęczony od rana do wieczora. Dzisiaj jeszcze tak dramatycznie nie ma ale jestem pewien, że te oznaki w postaci zmęczenia to w moim przypadku oznaka, że mój SM znów sobie o mnie przypomniał. Ostatnio naprawdę się oszczędzam, a mimo to nic się nie zmienia In plus:(

Byłem dzisiaj wstępnie umówiony na wieczór z Olą na rehabilitację ale dobrze że nie przyszła do mnie bo nie wiem co byśmy ćwiczyli. W ogóle nie nadaję się do ćwiczeń.

We wtorek 20 marca idę do szpitala na Mitoxantron. Może chemia ubije moje szalejące limfocyty-T.

Dzisiaj wieczorem obejrzę sobie film Wicker Park

 

To takie romansidło ale ja lubię takie filmy. Na pewno się przy nim wzruszę jak zresztą zwykle ponieważ film już oglądałem kilka razy i zawsze kończy się tak samo, że potrzebne są chusteczki:)

A co mi tam, można sobie pomarzyć o takich uczuciach. Dziś wieczorem mam melancholijny nastrój.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Będzie miło gdy się przedstawisz:-)