Wczoraj wybrałem się po raz pierwszy w tym roku na basen.
Bardzo się bałem czy sobie poradzę z wejściem, a zwłaszcza z wyjściem z wody.
Wiadomo, że ratownik by mi pomógł ale bardzo się obawiałem porażki, a właśnie taką
by była dla mnie pomoc ratownika. Ola mi wysłała przez smska – DASZ RADE! Ona
zawsze we mnie wierzy.
Brat mnie wypuścił z domu i pojechałem. Przed wejściem do
basenu troszkę mi się zgłodniało. Wszedłem do baru przy basenie, przywitałem
się, a pani się mnie pyta: To co zwykle? Zapiekanka z salami i czarna kawa?
Chyba musiałem się jej wryć w pamięć skoro pamiętała moje menu. Zjadłem,
wypiłem i do wody. Wszystko jakoś tak łatwo poszło. Drzwi się łatwo otwierało,
bałem się, że będę miał problemy z przebraniem się a tu nic. Łatwizna. Do wody
wszedłem bez problemu. Również w wodzie mi się bardzo dobrze pływało. Naprawdę
byłem zdziwiony. Pamiętałem o uwagach Oli i w większości czasu pływałem na
plecach.
To był mój pierwszy wypad na basen po długiej, zimowej
przerwie więc pływałem tylko 40 min. Nie chciałem przeciągać struny. Zbliżał
się czas wyjścia z wody. Podszedłem do drabinek i w zasadzie bez większych
problemów wyszedłem z wody i przesiadłem się na wózek. Byłem tym naprawdę
zaskoczony. Ubieranie ciuchów na rozmoczone ciało również szło mi
bezproblemowo. Gdy już opuszczałem salę basenową to zauważyłem, że wszystkie
drzwi jakoś tak łatwo mi się otwierają. Pytałem czy na basenie robili jakieś
regulacje ale zaprzeczyli. Skoro tak, to chyba znaczy że musiałem przypakować.
Naprawdę jestem z siebie dumny. To namacalny dowód, że moja
rehabilitacja powoli ale odnosi skutek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Będzie miło gdy się przedstawisz:-)