Stwardnienie rozsiane - diagnoza której nie życzę nikomu. Chciałbym pokazać, że ta diagnoza nie oznacza iż życie się kończy. Pragnę pokazać innym, że to życie wciąż jest, chodź może trochę inne, może trudniejsze ale to nie koniec. Czy jestem czasami załamany? Często, ale potem się podnoszę i maszeruje dalej z podniesionym czołem i z uśmiechem na twarzy.

Jeśli chodź trochę ten blog będzie pomocny dla Was chorych oraz dla Waszych rodzin to będę szczęśliwy. To właśnie jedna z tych rzeczy która dodaje mi sił.

Wojciech Mrugalski

niedziela, 5 sierpnia 2012

Kolejny weekend za mną

W piątek pojechałem na basen. Zahaczyłem na chwilę o ogródek piwny by się zameldować i powiedzieć, że będę u nich po basenie. Chwilkę pogadaliśmy no i pojechałem na pływalnie.

Na basenie standardowo przesiadłem się ze swojego elektrycznego wehikułu na ich ręczny wózek basenowy. Jadę w kierunku kasy, w kierunku basenu sportowego, a ktoś z obsługi mnie woła. Odwracam się, a pani mi mówi, że basen sportowy jest zamknięty w związku z pracami remontowymi w obiekcie i że jak chcę to mogę skorzystać z basenu szkoleniowego.
Chwilkę się zastanowiłem ale zrezygnowałem. Problemem jest to, że ten basen na jednym brzegu jest bardzo płytki i gdy dopłynę do tego brzegu to powinienem albo wstać z wody albo kucnąć. Jedno i drugie nie jest możliwe przez moje przeprosty w nogach. Drugim problemem jest to, że będzie na tym basenie straszny tłok. Już nie raz na sportowym basenie było ciasno, a co dopiero teraz. Wygląda na to, że mam przymusową przerwę od basenowania do 14 sierpnia:(

No to pojechałem do ogródka piwnego. Zamówiłem piwko. Dowiedziałem się, że ten ogródek będzie od poniedziałku zlikwidowany. Cały ten ogródek należy pośrednio do córki pana prof. Janusza Filipiaka.


Pan profesor jest właścicielem klubu piłkarskiego Cracovia do którego należą bardzo atrakcyjne tereny przy krakowskich Błoniach. Córeczka otwarła ten ogródek tuż obok krakowskiej strefy kibica na Euro 2012. Wówczas były w ogródku tysiące ludzi, a teraz tylko setki. Szkoda, że zamykają ten ogródek bo go polubiłem. Wypiłem piwko i pojechałem do domu.

W sobotę nie miałem żadnych planów ale plan się urodził popołudniu. Mój brat dzwoni do mnie i się pyta czy idę z nim i Dakubem na piwo. No to "poszliśmy" do pizzerii. Oj duże tego wypiłem. Do domu wróciłem koło 23. Reszta towarzystwa też była... trzaśnięta. Takie pijaństwo to taki fajny resecik. Bardzo fajne spotkanie.

W niedzielę miałem się wybrać do Woli Batorskiej.Chciałem odwiedzić Marysię, która przyjechała z Ukrainy. Z Marysią znamy się z pobytu na rehabilitacji w Dąbku w roku 2009. Niestety ale byłem jakiś słaby i nie wyspany po wczorajszym wieczorze a i pogoda była taka, że mogło mi dolać. Chyba odwiedzę Marysię w tym tygodniu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Będzie miło gdy się przedstawisz:-)