Wczoraj przed południem poćwiczyłem jakieś 20 minut. Nie był to triathlon. Raczej coś bliżej bilarda albo szachów. Zrobiłem sobie przerwę by chwilę odpocząć. Sidłem na łóżku i zasnąłem na 1,5 godziny. Usnąłem na siedząco, a gdy się obudziłem to leżałem taki poskręcany na łóżku z nogami na ziemi. Byłem zły i w szoku, że tak nie wiele zrobiłem, a zarazem tak wiele czasu straciłem.
Później przyszła Ola. Naciągnęła mnie i trochę poćwiczyłem z nią na materacu przy drabinkach. Pary we go dnia było nie wiele i zaraz skończyliśmy bo to nie miało większego sensu.
Za to dzisiaj zrobiłem rekord na rowerze. Przejechałem 4,5 km w 30 minut. Nigdy w swojej "karierze" rehabilitacyjnej nie udało mi się przejechać aż tyle. Po prostu jechało mi się. Te 30 minut podczas pedałowania to rzeczywisty czas kręcenia. Mój rower nie wlicza czasu na krótkie przerwy albo jazdę z "górki". W tym czasie robiłem sobie przerwy i w zasadzie mógłbym jechać dalej ale górę wziął rozsądek.
Nie jestem zmęczony, a nogi są fajne. W ciągu dnia zamierzam jeszcze poćwiczyć. Muszę zrobić ćwiczenia na wzmocnienie pleców, a wieczorem się ponaciągać i rozluźnić. Zobaczymy jak będzie.
Teraz idę zjeść śniadanie :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Będzie miło gdy się przedstawisz:-)