Stwardnienie rozsiane - diagnoza której nie życzę nikomu. Chciałbym pokazać, że ta diagnoza nie oznacza iż życie się kończy. Pragnę pokazać innym, że to życie wciąż jest, chodź może trochę inne, może trudniejsze ale to nie koniec. Czy jestem czasami załamany? Często, ale potem się podnoszę i maszeruje dalej z podniesionym czołem i z uśmiechem na twarzy.

Jeśli chodź trochę ten blog będzie pomocny dla Was chorych oraz dla Waszych rodzin to będę szczęśliwy. To właśnie jedna z tych rzeczy która dodaje mi sił.

Wojciech Mrugalski

poniedziałek, 4 marca 2013

Ale nuda

Przez ostatnie 2 tygodnie mega nuda. Ciągle to samo. Rano ćwiczę na rowerze, a czasami popołudniu przychodzi do mnie Ola i ćwiczy ze mną. Gdy Oli nie ma, a popołudniu mam siłę i wenę to robię inny zestaw ćwiczeń. Mam taki bogaty zestaw moich fizycznych niedoróbek, że z wyborem ćwiczeń nie mam problemu. Tego nie idzie ogarnąć.

W weekendy jeździmy z Tomkiem na basen. W tę sobotę zaliczyłem zonga na basenie. Plan jest zawsze taki, że dojeżdżamy wózkiem do drabinek, ja się ich łapię, wstaję z wózka i breakdance'em, w wielkiej trwodze, trzymając się drabinek schodzę do wody. Tak było do tej pory ale w sobotę wstaję z wózka, chwytam się drabinek i... nogi mnie nie utrzymały. Znalazłem się na poziomie płytek podłogowych. Już nie musiałem się podnosić tylko w tej pozycji wsunąłem się do wody.

Pływałem ale szału nie było. To zawsze jakaś odmiana i coś innego od mojej codziennej chałtury. Nie wyszedłem sam z wody. Ponoć nie miałem bardzo spastycznych nóg ale one nie miały żadnej siły. Tomek musiał wskoczyć do wody i wsadzić mi nogi na poszczególne szczeble drabinki bym mógł wyjść z wody.

Szału nie ma - równia pochyła w dół ale to nic nowego - nuda :) Dobrze, że dziś widać słońce bo już zapomniałem jak ono wygląda.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Będzie miło gdy się przedstawisz:-)