Stwardnienie rozsiane - diagnoza której nie życzę nikomu. Chciałbym pokazać, że ta diagnoza nie oznacza iż życie się kończy. Pragnę pokazać innym, że to życie wciąż jest, chodź może trochę inne, może trudniejsze ale to nie koniec. Czy jestem czasami załamany? Często, ale potem się podnoszę i maszeruje dalej z podniesionym czołem i z uśmiechem na twarzy.

Jeśli chodź trochę ten blog będzie pomocny dla Was chorych oraz dla Waszych rodzin to będę szczęśliwy. To właśnie jedna z tych rzeczy która dodaje mi sił.

Wojciech Mrugalski

środa, 18 czerwca 2014

Na spacerku

Wyszedłem dzisiaj z domu. Oj jak mi się nie chciało. Ile nerwów.

Pojechałem odebrać awizo na pocztę. Otwieram kopertę, a tam skierowanie na rehabilitację na 30 lipca do Sanatorium w Ustroniu. Już o nich zapomniałem. Pisałem w 2010 roku że wysłałem do nich skierowanie na blogu we wpisie Cyrk na kółkach!. Gdy czytam ten archiwalny wpis to prawie wszystko się sprawdziło. Jeszcze mięsem nie jestem.
Nie wiem co zrobić? Jestem w kropce. Boję się tam jechać. Nie wiem czy sobie poradzę sam ze sobą. Mnie trzeba już niańczyć, a z drugiej strony są góry, które kocham. W ogóle Ustroń jest fajny. Muszę do nich zadzwonić w piątek. Dzień jest lepszym doradcą niż wieczór.

Włóczyłem się po mieście bez ładu i składu. Byłem w rynku podgórskim. Cała dzielnica Podgórze to jedna z najstarszych dzielnic Krakowa. Potem pojechałem do galerii na kawę i tiramisu. Ciastko było dobre ale dla mnie zbyt duże. Pojawił się mój "nowy", chudy brat i zjadł resztę:) Posiedzieliśmy we dwoje przy pustym tależyku po ciastku i jednej kawie - jak dwa kloszardy:) On pojechał później odebrać z pracy swoją królową, a ja włóczyłem się dalej. Na błoniach przysnęło mi się na wózku. Gdyby nie telefon, który mnie obudził to bóg wie ile bym kimał. I znów jak kloszard.
Muszę sobie kupić kapelusz. Wózek inwalidzki już mam. Gdy następnym razem zasnę to położę go przed sobą. Może kogoś na litość weźmie i wrzuci jakieś pieniądze? Kiedyś mój kumpel radził mi bym sobie szukał roboty lżejszej od spania - hahahahahaha:)

Przy błoniach jest fajna knajpa Trattoria Pergamin. Wtedy kiedy jeszcze jeździłem na basen to zawsze byłem koło niej. Miałem ochotę iść tam coś zjeść ale wieczorami jest tam pełno ludzi. Przychodzą tam całe rodziny, faceci ze swoimi laskami, a ja... nie za bardzo pasuje do takiego życia. Dziś tam byłem i o dziwo nie było ludzi. Bardzo ale to bardzo fajna knajpa. Świetne jedzenie, ładny wystrój. Podobało mi się.

Gdy wracałem do domu to okazało się, że w klatce mam już zdjęty kaloryfer. Założyli inny w innym miejscu. Akcja z kaloryferem to jeden z etapów w montażu podjazdu na schody. Wygląda na to, że w przyszłym tygodniu będę mógł już w miarę normalnie wychodzić z domu. Największą ulgę poczuje moja mama bo już nie będzie musiała dymać z tymi szynami tam i z powrotem.

Na podwórku było ok. Szału nie było ale gdybym codziennie musiał wychodzić z domu i walczyć ze swoim ciałem podczas ubierania itp. to z nerwów świąt bym nie doczekał:)



2 komentarze:

  1. ale pociemnialo nieprzyjemnie.
    sie tak zastanawialam nawet czy to mi sie zle strona ladowala czy co...

    z tym podjazdem to ciesze sie w Twoim imieniu. To powinien byc standard. wszedzie. ale szkoda jalowo dyskutowac w tej kwestii:/

    ps. czy ja cos zle zrozumialam czy skierowanie na ta rehabilitacje dostales po 4 (CZTERECH ?!) latach od wniosku ??????
    Nie wierze. cos przekrecilam, tak?
    pzdr/Anka

    OdpowiedzUsuń
  2. odpisz prosze....
    pzdr/Anka

    OdpowiedzUsuń

Będzie miło gdy się przedstawisz:-)