Kolejny tydzień minął. Pomimo tego, że mało ćwiczę to jakoś nie miałem czasu odpocząć. Zawsze coś się działo. Nic szczególnego ale zawsze coś. W czwartek np. poszliśmy wieczorem z Piotrkiem dopompować koła w moim wózku do wulkanizatora bo coś miałem zbyt mało "gazu" w oponach. W drodze powrotnej, a raczej tuż obok wulkanizatora jest mój "chińczyk". Najpierw jako aperitif była zupka chmielowa, a potem kurczak w chrupiącej panierce na gorącym półmisku razy dwa! Mniam, mniam.
W ten weekend dosłownie zdychałem. Zasypiałem wszędzie i w każdej pozycji. W sobotę była kulminacja. Wstałem rano, zjadłem śniadanie i znów do spania. Wstawałem by jeść i do wc. W niedzielę było trochę lepiej ale tylko troszkę.
Jestem zmęczony i jeśli jutro tak będzie to strajkuję. Nie idę na żadne ćwiczenia. Można powiedzieć, że rehabilitantka Marta obchodzi się ze mną jak z jajem ale nie zaryzykuję. Mam nadzieję, że to wina upału i gdy się ochłodzi to zmęczenie i spacz miną.
Jestem zmęczony i jeśli jutro tak będzie to strajkuję. Nie idę na żadne ćwiczenia. Można powiedzieć, że rehabilitantka Marta obchodzi się ze mną jak z jajem ale nie zaryzykuję. Mam nadzieję, że to wina upału i gdy się ochłodzi to zmęczenie i spacz miną.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Będzie miło gdy się przedstawisz:-)