Rano obudziły mnie SMSy z życzeniami. Na początku miałem pewne deja vu. Czy to święta? Po chwili dotarło do mnie, że to są życzenia z okazji moich imienin. Gdyby nie to, że inni mi o tym 'święcie" przypomnieli to pewnie bym o tym zupełnie zapomniał.
W godzinach popołudniowych mój brat wypuścił mnie z domu na spacer. Pojechałem pobujać się na świeżym powietrzu i przy okazji pojechałem na piwo i na zakupy.
Wieczorem miał do mnie wpaść Dżakub i brat. Umawialiśmy się już w zeszłym tygodniu na oglądanie meczu w TV. Tak się złożyło, że wczorajszy dzień akurat też był dniem moich imienin więc oglądaliśmy mecz i świętowali. Nie było to świętowanie o suchym pysku.
Mimo, że nie dużo wypiłem to nie mogłem zajść do kibelka. Musiałem skorzystać z pomocy chodzika. W kibelku również było trudno. Najpierw problem z rozpięciem rozporka i guzika, a potem problemy z utrzymaniem się na nogach. Echhhh.... szkoda gadać. Te drobnostki są tak błahe, że aż by były śmieszne gdyby nie były prawdziwe.
Niestety ale moje ręce, a zwłaszcza lewa od dłuższego czasu sprawiają problemy. Ciężko jest mi już lewą ręka odkręcić butelkę coli, a palcem wskazującym nacisnąć dezodorant.
Nie narzekam tylko stwierdzam fakt z kronikarskiego obowiązku, a życie.... toczy się dalej.
W godzinach popołudniowych mój brat wypuścił mnie z domu na spacer. Pojechałem pobujać się na świeżym powietrzu i przy okazji pojechałem na piwo i na zakupy.
Wieczorem miał do mnie wpaść Dżakub i brat. Umawialiśmy się już w zeszłym tygodniu na oglądanie meczu w TV. Tak się złożyło, że wczorajszy dzień akurat też był dniem moich imienin więc oglądaliśmy mecz i świętowali. Nie było to świętowanie o suchym pysku.
Mimo, że nie dużo wypiłem to nie mogłem zajść do kibelka. Musiałem skorzystać z pomocy chodzika. W kibelku również było trudno. Najpierw problem z rozpięciem rozporka i guzika, a potem problemy z utrzymaniem się na nogach. Echhhh.... szkoda gadać. Te drobnostki są tak błahe, że aż by były śmieszne gdyby nie były prawdziwe.
Niestety ale moje ręce, a zwłaszcza lewa od dłuższego czasu sprawiają problemy. Ciężko jest mi już lewą ręka odkręcić butelkę coli, a palcem wskazującym nacisnąć dezodorant.
Nie narzekam tylko stwierdzam fakt z kronikarskiego obowiązku, a życie.... toczy się dalej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Będzie miło gdy się przedstawisz:-)