Wczoraj wieczorem poszedłem się umyć. Jakoś dokuśtykałem na własnych nogach do łazienki. W łazience postanowiłem, że umyję sobie dodatkowo głowę nad wanną. Moja mama zostawiła w wannie miskę z praniem do namaczania. Nachyliłem się by ją wyciągnąć i położyć na pralce tak by mi nie przeszkadzała i w momencie nachylenia się zjechałem do parteru na podłogę.
Tysiąc razy mówiłem mojej mamie w różnych sprawach by pamiętała, że jestem kulawy i by starała się pomyśleć o tym czy to co robi może mi skomplikować życie. Tyle razy mówiłem moje mamie by jak myje podłogę u mnie w pokoju to by odstawiała chodzik blisko mojego łóżka ale za każdym razem chodzik po myciu jest daleko. Na razie zazwyczaj udaje mi się po niego "dojść" ale za jakiś czas i to już nie będzie możliwe. Przecież mieszkamy pod jednym dachem od 6 lat i można się pewnych rzeczy już nauczyć. Na wczorajszy incydent moja mama powiedziała, że przecież mogłem ją zawołać i by mi wyciągnęła miskę z wanny ale ja nie chcę wołać. Chcę widzieć, że ona się stara i myśli tym bardziej, że to o co proszę to są banalne sprawy jak opuszczanie deski w sraczu. Absolutnie nie posądzam mamy o złośliwość ale o totalny tumiwisizm.
Wracając do... parteru. Próbowałem się wielokrotnie podnieść z ziemi poprzez wspieranie się na wannie i na pralce ale to nic nie dało. Moje nogi są jak sztywne flaki i nie mogłem ich podciągnąć tak by się na nich wesprzeć gdy się uniosłem na rękach na wysokość wanny. Musiałem zrezygnować. "Doszedłem" do pokoju na czworakach ale i to nie było normalne ponieważ nie mogłem przesuwać nóg, raz lewa a raz prawa ponieważ moja spastyka je blokowała. Raczej kicałem. Wciągnąłem się jakoś na łóżko no i przeszła mi ochota już na mycie. Byłem całą tą akcją wykończony fizycznie i psychicznie.
No cóż... moja przyszłość nie wygląda na świetlaną ale mam to w dupie bo i tak nic z tym już nie zrobię. Będzie co będzie, a wiadomo jak będzie.
Tak już jest, nie tylko Twoja mama zapomina. Wszyscy, (kto nie jest kulawy, na wózku), nie jest to złośliwość z ich strony, ale po prostu zapominają, że mamy ograniczenia. Czytając Twoj wpis, (prawie jakby dotyczył mnie) widziałam siebie. Miej to w głębokim poważaniu, ale trzymaj się cieplutko.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam