Stwardnienie rozsiane - diagnoza której nie życzę nikomu. Chciałbym pokazać, że ta diagnoza nie oznacza iż życie się kończy. Pragnę pokazać innym, że to życie wciąż jest, chodź może trochę inne, może trudniejsze ale to nie koniec. Czy jestem czasami załamany? Często, ale potem się podnoszę i maszeruje dalej z podniesionym czołem i z uśmiechem na twarzy.

Jeśli chodź trochę ten blog będzie pomocny dla Was chorych oraz dla Waszych rodzin to będę szczęśliwy. To właśnie jedna z tych rzeczy która dodaje mi sił.

Wojciech Mrugalski

wtorek, 15 października 2013

Proza życia

Wczoraj wieczorem poszedłem się umyć. Jakoś dokuśtykałem na własnych nogach do łazienki. W łazience postanowiłem, że umyję sobie dodatkowo głowę nad wanną. Moja mama zostawiła w wannie miskę z praniem do namaczania. Nachyliłem się by ją wyciągnąć i położyć na pralce tak by mi nie przeszkadzała i w momencie nachylenia się zjechałem do parteru na podłogę.

Tysiąc razy mówiłem mojej mamie w różnych sprawach by pamiętała, że jestem kulawy i by starała się pomyśleć o tym czy to co robi może mi skomplikować życie. Tyle razy mówiłem moje mamie by jak myje podłogę u mnie w pokoju to by odstawiała chodzik blisko mojego łóżka ale za każdym razem chodzik po myciu jest daleko. Na razie zazwyczaj udaje mi się po niego "dojść" ale za jakiś czas i to już nie będzie możliwe. Przecież mieszkamy pod jednym dachem od 6 lat i można się pewnych rzeczy już nauczyć. Na wczorajszy incydent moja mama powiedziała, że przecież mogłem ją zawołać i by mi wyciągnęła miskę z wanny ale ja nie chcę wołać. Chcę widzieć, że ona się stara i myśli tym bardziej, że to o co proszę to są banalne sprawy jak opuszczanie deski w sraczu. Absolutnie nie posądzam mamy o złośliwość ale o totalny tumiwisizm.

Wracając do... parteru. Próbowałem się wielokrotnie podnieść z ziemi poprzez wspieranie się na wannie i na pralce ale to nic nie dało. Moje nogi są jak sztywne flaki i nie mogłem ich podciągnąć tak by się na nich wesprzeć gdy się uniosłem na rękach na wysokość wanny. Musiałem zrezygnować. "Doszedłem" do pokoju na czworakach ale i to nie było normalne ponieważ nie mogłem przesuwać nóg, raz lewa a raz prawa ponieważ moja spastyka je blokowała. Raczej kicałem. Wciągnąłem się jakoś na łóżko no i przeszła mi ochota już na mycie. Byłem całą tą akcją wykończony fizycznie i psychicznie.

No cóż... moja przyszłość nie wygląda na świetlaną ale mam to w dupie bo i tak nic z tym już nie zrobię. Będzie co będzie, a wiadomo jak będzie.

1 komentarz:

  1. Tak już jest, nie tylko Twoja mama zapomina. Wszyscy, (kto nie jest kulawy, na wózku), nie jest to złośliwość z ich strony, ale po prostu zapominają, że mamy ograniczenia. Czytając Twoj wpis, (prawie jakby dotyczył mnie) widziałam siebie. Miej to w głębokim poważaniu, ale trzymaj się cieplutko.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Będzie miło gdy się przedstawisz:-)