Stwardnienie rozsiane - diagnoza której nie życzę nikomu. Chciałbym pokazać, że ta diagnoza nie oznacza iż życie się kończy. Pragnę pokazać innym, że to życie wciąż jest, chodź może trochę inne, może trudniejsze ale to nie koniec. Czy jestem czasami załamany? Często, ale potem się podnoszę i maszeruje dalej z podniesionym czołem i z uśmiechem na twarzy.

Jeśli chodź trochę ten blog będzie pomocny dla Was chorych oraz dla Waszych rodzin to będę szczęśliwy. To właśnie jedna z tych rzeczy która dodaje mi sił.

Wojciech Mrugalski

niedziela, 13 lutego 2011

Weekend - cz. I

Miałem przełożyć zrobienie wpisu na blogu na poniedziałek rano ale zmieniłem zdanie. Od ostatniego wpisu coś mi codziennie zakłócało zrobienie wpisu. To zakłócanie było bardzo przyjemne.

W piątek wpadł do mnie wieczorem Dżakub na pogaduchy. To była taka posiadówa przy piwie chodź on pił piwa, a ja sączyłem winko. Poplotkowaliśmy, pogadali o kobietach i takie tam męskie bleblanie.

Sobota od rana zapowiadała się intensywnie. Rano znów przyszedł Dżakub odebrać auto i pomóc mi wymienić baterie umywalkową i wannową. Ja robiłem za kierownika tych prac:).
Potem koło 13 przyszedł Tuta wraz z żoną i synem. Tuta wyglądał normalnie ale Anetka wręcz kwitnie. Jest na czym oko zawiesić! Nie wiem czym Tuta ją karmi:) albo co jej tak służy. Muszę go zapytać.

Wieczorem byłem umówiony z Tomkiem na basen. Nie anonsowałem o tym wcześniej, ponieważ już tyle razy to zapowiadałem i nic z tego nie wyszło, że nie chciałem zapeszać. Tym razem się udało i dotarliśmy na basen.
Wiele się w krakowskim aqua parku pozmieniało od mojej ostatniej wizyty. Wówczas jeszcze samodzielnie chodziłem, chodź z dużymi problemami. Dorobili jakieś murki, ponoć jest maszyna do robienia sztucznej fali, chodź mnie nie było dane jej zobaczyć, ponieważ dowiedziałem się o tym przy wyjściu z basenu.
Obiekt dostosowany do potrzeb osób niepełnosprawnych. Na basen pojechałem wózkiem elektrycznym, a wiec nie za bardzo poręcznym i zgrabnym pojazdem. Mimo to nie miałem żadnych problemów. Do dyspozycji miałem osobną dużą przebieralnię. Na salę basenową wjechałem moim pojazdem, który zaparkowałem przy schodach. Zszedłem z wózka i powoli wszedłem do wody. Tomek przepakował pojazd aby nie przeszkadzał innym. W wodzie było super chodź spastyka nóg mi bardzo przeszkadzała. Na początku zacząłem delikatnie płynąć żabką, a potem na próbę crawlem. Moje nogi od dawna nie chcą się zginać wiec raczej je tylko wlokłem za sobą. Tomek chciał je zgiąć ale nie miał siły! To świadczy o tym jaka mnie silna spastyka złapała. Kazał mi się położyć na brzuchu, złapać sznurka od toru pływackiego, moje nogi założył sobie na barki i dopiero wówczas próbował mi zgiąć nogi i… mu się nie udało:( Nie miał tyle siły! Dopiero jak zgiął jedną, a potem drugą to wreszcie mnie odpuściło.
Po basenie Tomek wpadł do mnie do domu, zamówiliśmy pizze i przy piwku obejrzeliśmy film. Dobrze się czułem.

Relacje z niedzieli napiszę następnym razem bo już jestem zmęczony.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Będzie miło gdy się przedstawisz:-)