Stwardnienie rozsiane - diagnoza której nie życzę nikomu. Chciałbym pokazać, że ta diagnoza nie oznacza iż życie się kończy. Pragnę pokazać innym, że to życie wciąż jest, chodź może trochę inne, może trudniejsze ale to nie koniec. Czy jestem czasami załamany? Często, ale potem się podnoszę i maszeruje dalej z podniesionym czołem i z uśmiechem na twarzy.

Jeśli chodź trochę ten blog będzie pomocny dla Was chorych oraz dla Waszych rodzin to będę szczęśliwy. To właśnie jedna z tych rzeczy która dodaje mi sił.

Wojciech Mrugalski

poniedziałek, 30 lipca 2012

Gorący i leniwy weekend

W sobotę byłem umówiony na wywiad nt życie osób niepełnosprawnych a internet.  Umówiłem się w Galerii Krakowskiej na godzinę 12:30. Dobrze, że te "przybytki" są klimatyzowane bo przynajmniej można tam wytrzymać. Wolałbym spotkanie na świeżym powietrzu ale upał na dworze był... masakryczny:(
Chyba po godz. 14 nasze spotkanie dobiegło końca. Pojechałem coś zjeść i wybrałem się w kierunku basenu. Żar z nieba lał się niemiłosierny dlatego drogę w kierunku basenu przemierzałem plantami. Odrobina zieleni robiła wielką różnicę w porównaniu do skwaru który rozlewał się od nagrzanych murów starego miasta. Zahaczyłem jeszcze na chwilę o fontannę na Placu Szczepańskim. Największą frajdę miały dzieci.
Najciekawsze jest to, że woda w fontannach nie jest wodą bieżącą i krąży w nich w obiegu zamkniętym. Nie jest ona w żaden sposób czyszczona, a więc kąpią się w niej np. gołębię, psy, pewnie sikają do niej pijani goście wieczornych imprez w krakowskich pubach, a rodzice i dzieci mają radochę. Co prawda jest tabliczka informująca o zakazie kąpieli ale kto by w taki gorący dzień przestrzegał tego zakazu? Może gdyby była umieszczona tabliczka o tym, że kąpiel w wodzie grozi zatruciem lub chorobami skóry to wówczas chętnych było by znacznie mniej lub wcale.





Generalnie nie śpieszyło mi się na basen. Posiedziałem na błoniach w cieniu. Tam się dało nawet wytrzymać.




Do wody wszedłem dopiero koło 17. Na sportowym basenie nie było tłumów, a mnie się świetnie pływało. W wodzie byłem prawie 90 min. Popływałem i crawlem i zgodnie z zaleceniami Oli na plecach. Gdy pływam na plecach to tak jak bym się relaksował. W ten sposób przyjemne z pożytecznym czyli odpoczywałem pływając, a po basenie... piwko:)



Do domu wróciłem przed 22. To był fajny dzień aczkolwiek gorący.

Tak wyglądała moja sobota, a w niedzielę stwierdziłem, że mam lenia. Nie chciało mi się nigdzie iść. Na godzinę 18 zapowiedział się u mnie Tomek z żoną. Oboje wrócili z urlopu. My z Moniką wypiliśmy butelkę wina + dopijaliśmy grecką wódką Ouzo którą przywieźli z urlopu.
Oczywiście największym podczaszym był Tomek. Dbał o to abyśmy mieli pełne kieliszki, a sam popijał tylko piwko.
Gdyby nie to, że miałem mieć gości to nawet nie chciało by mi się ubrać. Niedziela była bardzo leniwa:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Będzie miło gdy się przedstawisz:-)