Stwardnienie rozsiane - diagnoza której nie życzę nikomu. Chciałbym pokazać, że ta diagnoza nie oznacza iż życie się kończy. Pragnę pokazać innym, że to życie wciąż jest, chodź może trochę inne, może trudniejsze ale to nie koniec. Czy jestem czasami załamany? Często, ale potem się podnoszę i maszeruje dalej z podniesionym czołem i z uśmiechem na twarzy.

Jeśli chodź trochę ten blog będzie pomocny dla Was chorych oraz dla Waszych rodzin to będę szczęśliwy. To właśnie jedna z tych rzeczy która dodaje mi sił.

Wojciech Mrugalski

sobota, 7 lipca 2012

Moją dupę uratował ...

W czwartek miałem komisję lekarską w związku z ponownym wnioskiem jaki złożyłem w Powiatowy Zespole Ds.Orzekania o Niepełnosprawności. Ogólnie nuda i upał ale musiałem jechać gdyż w tej chwili jestem wg urzędników zdrów. Poprzednie orzeczenie miałem wydane na 4 lata i jego ważność wygasła z końcem maja. Ostatni raz gdy byłem na tej komisji to przyszedłem jeszcze samodzielnie, aczkolwiek o kijkach. Cieniutko to moje chodzenie wówczas wyglądało ale dziś chciałbym mieć ten komfort jaki miałem wtedy. Ciekawe czy będę tak mówił o sytuacji obecnej w 2016 roku?
Planowałem, że pojadę na komisję samodzielnie wózkiem elektrycznym no ale wiadomo co się z nim stało - spier..... się.
Moją dupę uratował Rafał, ps. Dżakub. Ostatnio często to robi. Na niego zawsze mogę liczyć. Sam miał perypetię z dojazdem do mnie i była mała obsuwa ale kogo to obchodzi. Mieliśmy być tam między 16 a 17 więc luzik. Kwadrans akademicki spóźnienia chodź uważam punktualność za cnotę. Jedna i druga jest dziś ewenementem.

Do lekarza szybko się dostałem ale czekaliśmy później na wywiad zawodowy. Przed 17 Rafał poszedł dowiedzieć się o co chodzi. Okazało się, że pani wołała mnie tuż po 16, a skoro mnie nie było to znaczy, że mnie nie ma i chyba nie będzie. Ta pani w ogóle była jakaś dziwna. Chodziła jakoś tak powoli, jakby była zmulona albo naćpana. Może to przez ten upał. Suma summarum, jej zachowanie było dziwne.

Umówiłem się, że Ola wpadnie do mnie na rehabilitację i że zgarniemy ją po drodze. Gdy już zapakowałem się do auta to dzwonie po Olę i mówię, żeby wychodziła za 5 min bo będziemy u niej, a Rafał krzyczy, żeby Ola ubrała mini. No tak, tak. Czemu się tu dziwić, każdy chce na takie nogi patrzyć.
Podjeżdżamy pod mieszkanie Oli, a Rafał już z daleka krzyczy, że to nie mini tylko krótkie spodenki. Whatever nogi były. To nic, że Rafał stwierdził, że mają mały feler ale wyglądały super. Ja już może do nich przywykłem więc nie zachwycam się za każdym razem no ale absolutnie - mucha nie siada!

Dżakub mnie i Olę odwiózł do domu. Podjeżdżamy pod dom a dzwoni do mnie Tomek i mówi, że jest u mnie w domu. To u niego na oddziale poznałem Ole. Moja mama mu otworzyła, a on przyszedł, a właściwie przyjechał na rowerze po pendriva z filmami. Mam nadzieję, że te filmy nie będą mu potrzebne bo przecież wyjeżdża do ciepłych krajów na dwu tygodniowy urlop. Pogratulował Oli zdobycia magistra i pojechał, a my z Olą mieliśmy się zabrać za rehabilitację ale zaprosiliśmy Iwonę.

Ola zaczęła opowiadać no i była komedia. Ja już to słyszałem ale nie Iwona. Tak czy siak było to o wiele bardziej interesujące niż rehabilitacja, a do tego te upały. Z rehabilitacji nic nie było nie licząc oczywiście rehabilitacji śmiechem.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Będzie miło gdy się przedstawisz:-)