Co za koszmar. Mówię o temperaturze za oknem. W Krakowie żar się leje z nieba. Ogólnie rzecz biorąc powietrze jest jak z suszarki.
Ola przychodzi do mnie na rehabilitacje ale traktuje mnie łagodnie. Więcej ćwiczeń mam biernych niż wymagających mojego wysiłku bo ledwie zacznę coś robić to siódme poty ze mnie wychodzą. W sobotę więcej gadaliśmy niż ćwiczyli. Ona była jakaś tyrpnięta, a ja ugotowany atmosferą za oknem. To ładne usprawiedliwienie dla mnie bo ogólnie jestem osłabiony albo słabo chodzę. Co prawda to moje osłabienie może być spowodowane chemią którą wziąłem we wtorek ale... No właśnie, myślę że to nie wina chemii, a choroby. Mam nadzieję, że Mitoxantron stopuje mój SM ale widocznych efektów tego nie ma. Gdyby było tak, że ktoś by się mnie zapytał co z moją dynamiką postępu choroby przed i w czasie kuracji to chyba powiedziałbym, że jest taka sama. Pytanie można zadać inaczej. Co by było gdyby nie chemia? No i właśnie dlatego wlewam to gówno w siebie, a ponieważ mi to nie szkodzi, nie zmula mnie po tym dziadostwie to dlatego biorę to.
Podobnie było dzisiaj. Ledwie się kręcę po mieszkaniu. Gdy ćwiczę w staniu przodem przy drabinkach to Ola obstawia moje tyły i lubi się "znęcać" nade mną i smyra mnie po karku. Wie, że tam mam wrażliwe miejsce i że prąd przechodzi mnie od karku do kości ogonowej. To oczywiście nie pierwszy i nie jedyny raz ale my już taki przyjacielski mamy układ. Zestaw jej "znęcania" jest znacznie obszerniejszy ale coś muszę zostawić na deser. Ja rączki trzymam grzecznie przy sobie.
Co tu dużo mówić, znamy się z Olą jak łyse konie i wiemy o sobie wszystko. To fajny układ. Dziś nawet podczas ćwiczeń powiedziałem Oli, że często sex bardzo komplikuje związki ludzi, a przez to, że u nas tego nie ma to mamy właśnie taki super układ.
Wczoraj późnym wieczorem wpadł do mnie Tomek. Przyniósł piwko i zaczęliśmy oglądać jakiś film. Zimne piwko było super ale film porażka. To był mój wybór ale całkowicie przypadkowy. Nie wiem co bardziej mnie wykończyło. Czy był to alkohol - jedno piwo, temperatura za oknem czy właśnie ten film. Po jakimś czasie oboje zrezygnowaliśmy z tej filmowej katorgi.
Dziś na wieczór zapowiedział się Tomek na finał Euro 2012. Piwko będzie, powietrze jak z suszarki już jest ale będą również emocje, a to gwarantuje, że mnie nie zmuli prócz tego czuć jakiś chłód za oknem.
Burzy jeszcze nie ma ale wszystko możliwe.
Ola przychodzi do mnie na rehabilitacje ale traktuje mnie łagodnie. Więcej ćwiczeń mam biernych niż wymagających mojego wysiłku bo ledwie zacznę coś robić to siódme poty ze mnie wychodzą. W sobotę więcej gadaliśmy niż ćwiczyli. Ona była jakaś tyrpnięta, a ja ugotowany atmosferą za oknem. To ładne usprawiedliwienie dla mnie bo ogólnie jestem osłabiony albo słabo chodzę. Co prawda to moje osłabienie może być spowodowane chemią którą wziąłem we wtorek ale... No właśnie, myślę że to nie wina chemii, a choroby. Mam nadzieję, że Mitoxantron stopuje mój SM ale widocznych efektów tego nie ma. Gdyby było tak, że ktoś by się mnie zapytał co z moją dynamiką postępu choroby przed i w czasie kuracji to chyba powiedziałbym, że jest taka sama. Pytanie można zadać inaczej. Co by było gdyby nie chemia? No i właśnie dlatego wlewam to gówno w siebie, a ponieważ mi to nie szkodzi, nie zmula mnie po tym dziadostwie to dlatego biorę to.
Podobnie było dzisiaj. Ledwie się kręcę po mieszkaniu. Gdy ćwiczę w staniu przodem przy drabinkach to Ola obstawia moje tyły i lubi się "znęcać" nade mną i smyra mnie po karku. Wie, że tam mam wrażliwe miejsce i że prąd przechodzi mnie od karku do kości ogonowej. To oczywiście nie pierwszy i nie jedyny raz ale my już taki przyjacielski mamy układ. Zestaw jej "znęcania" jest znacznie obszerniejszy ale coś muszę zostawić na deser. Ja rączki trzymam grzecznie przy sobie.
Co tu dużo mówić, znamy się z Olą jak łyse konie i wiemy o sobie wszystko. To fajny układ. Dziś nawet podczas ćwiczeń powiedziałem Oli, że często sex bardzo komplikuje związki ludzi, a przez to, że u nas tego nie ma to mamy właśnie taki super układ.
Wczoraj późnym wieczorem wpadł do mnie Tomek. Przyniósł piwko i zaczęliśmy oglądać jakiś film. Zimne piwko było super ale film porażka. To był mój wybór ale całkowicie przypadkowy. Nie wiem co bardziej mnie wykończyło. Czy był to alkohol - jedno piwo, temperatura za oknem czy właśnie ten film. Po jakimś czasie oboje zrezygnowaliśmy z tej filmowej katorgi.
Dziś na wieczór zapowiedział się Tomek na finał Euro 2012. Piwko będzie, powietrze jak z suszarki już jest ale będą również emocje, a to gwarantuje, że mnie nie zmuli prócz tego czuć jakiś chłód za oknem.
Burzy jeszcze nie ma ale wszystko możliwe.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Będzie miło gdy się przedstawisz:-)