Stwardnienie rozsiane - diagnoza której nie życzę nikomu. Chciałbym pokazać, że ta diagnoza nie oznacza iż życie się kończy. Pragnę pokazać innym, że to życie wciąż jest, chodź może trochę inne, może trudniejsze ale to nie koniec. Czy jestem czasami załamany? Często, ale potem się podnoszę i maszeruje dalej z podniesionym czołem i z uśmiechem na twarzy.

Jeśli chodź trochę ten blog będzie pomocny dla Was chorych oraz dla Waszych rodzin to będę szczęśliwy. To właśnie jedna z tych rzeczy która dodaje mi sił.

Wojciech Mrugalski

środa, 22 października 2014

To skandal!

Dzisiaj miałem być na kwalifikacji do Ośrodka Rehabilitacji Narządów Ruchu "Krzeszowice". Ośrodek ten to taki "szpital", który zajmuje się tylko i wyłącznie rehabilitacją.

O fakcie złożenia skierowania informowałem w swoim wpisie Troche osłabłem z 11 sierpnia... 2010 roku. Zostałem wówczas poinformowany, że czas oczekiwania to 2 lata i 9 miesięcy. Zostałem wówczas poinformowany, że  tak naprawdę o wszystkim decyduję ordynator i po zapoznaniu z moja historia choroby może skrócić czas oczekiwania.
Dziś jest już koniec października ale 2014 roku. Mam nadzieję, że ordynator nie uznał, że zamiast skrócić to wydłuży mi czas oczekiwania do ponad 4 lat:)

Sam fakt osobistej konsultacji przed przyjęciem budził moją irytację od samego początku. Nie bardzo widziałem sens tej jazdy ale może jestem w błędzie? Czegóż oni mogą ode mnie chcieć? W wezwaniu na konsultację było jasno napisane, że mam przyjechać osobiście między godz. 10 a 12. Jeśli się nie stawię w wyznaczonym terminie bez usprawiedliwienia to wypadnę z kolejki. W wezwaniu napisali, że ów konsultacja ma służyć lepszemu zaplanowaniu mojego pobytu. Prosili również by zabrać ze sobą dokumentacje medyczną. Toż to oczywista oczywistość:) Faktem jest, że np. zbyt wiele wózkowiczów takich jak ja na jednej sali może być problemem. Będzie zbyt ciasno itp. itd. Chodzi o logikę ale czy naprawdę muszę jechać osobiście? Czy tych informacji nie może wypełnić lekarz pierwszego kontaktu np. poprzez odpowiedź na jakiś ich kwestionariusz? Gdyby tak było to bym mógł to wysłać pocztą i było by po sprawie, a tak muszę dymać.

Tym razem nie było nieporozumień co do transportu jak wczoraj. Wsiadłem i pojechałem. Na zewnątrz leje ale jadę. Przyjechałem do ośrodka. Zostałem zarejestrowany i czekam. Było dużo ludzi ale kolejka szybko szła. 2-3 minuty i następny. W myślach zadawałem sobie pytanie na czym może polegać taka szybka konsultacja? Gdy przyszła moja kolej to wjechałem na wózku. Zapytano mnie o nazwisko. O dziwo uwierzono mi na słowo. Kolejnym pytaniem było co mi dolega prócz stwardnienia rozsianego. Powiedziałem, że jestem okazem zdrowia:) po czym zaczęło się szukanie wolnego terminu przyjęcia. Do Krzeszowic jadę 17 listopada. O przeglądaniu dokumentacji nie było mowy. Można powiedzieć, że była w ogóle zbędna.  Wszystko to trwało w moim przypadku jakieś 5-6 min. max.

No i po co jechałem? Po nic! Tylko po termin przyjęcia. To wszytko mógł wypełnić lekarz pierwszego kontaktu, a ja o terminie przyjęcia do ośrodka mogłem zostać poinformowany telefonicznie, mailowo lub listownie. Zapewne za tę konsultację zostanie wystawiony rachunek dla NFZ bo nikt nie będzie pracował za darmo.
Ja byłem 5-6 minut ale większość konsultowanych przede mną uwijała się 2-3 minuty. Zakładając, że w ciągu godziny skonsultują 20 pacjentów to dziennie przez 2 godziny jest tych płatnych konsultacji 40. Jeśli fundusz za taką specjalistyczną konsultację płaci np. 50 zł to łatwo obliczyć, że dziennie za "konsultację" do kasy ośrodka wpada 2 tyś. zł, tygodniowo 10 tyś. zł. O tym czy i za ile usługa  konsultacji zostanie rozliczona dowiem się w terminie późniejszym za pomocą Zintegrowanego Informatora Pacjenta.
Moja wycieczka do ośrodka kosztowała mnie 140 zł. Mnie akurat było stać ale co ma np. zrobić inwalida, który ma rentę socjalną w wysokości 709,34 zł? A co by było gdyby ktoś z Tarnowa albo Warszawy chciał skorzystać z rehabilitacji w tym ośrodku? Miałby płacić za dojazd na konsultację?

Mnie się nie chce wierzyć, że tak mogą pieniądze wyciekać, a później ich nie ma na np. rehabilitację. Mam nadzieję, że to tylko moja akademicka dyskusja albo zły sen. Nie słyszałem aby jakikolwiek szpital / ośrodek konsultował w ten sposób pacjentów przed przyjęciem.

Większość ludzi nie ma siły się kłócić i dopominać o swoje i nikt się tą sprawą nie chce zająć. Tu nie chodzi o mnie, o 140 zł tylko chodzi o zasady. A może jestem w błędzie? Może znacie inne placówki, które  postępują w ten sposób? Będę wdzięczny za informację bo nie zamierzam tego tak zostawić.

Dla mnie to skandal!



1 komentarz:

Będzie miło gdy się przedstawisz:-)