Stwardnienie rozsiane - diagnoza której nie życzę nikomu. Chciałbym pokazać, że ta diagnoza nie oznacza iż życie się kończy. Pragnę pokazać innym, że to życie wciąż jest, chodź może trochę inne, może trudniejsze ale to nie koniec. Czy jestem czasami załamany? Często, ale potem się podnoszę i maszeruje dalej z podniesionym czołem i z uśmiechem na twarzy.

Jeśli chodź trochę ten blog będzie pomocny dla Was chorych oraz dla Waszych rodzin to będę szczęśliwy. To właśnie jedna z tych rzeczy która dodaje mi sił.

Wojciech Mrugalski

środa, 15 kwietnia 2015

Małe sukcesy

We wtorek przed południem miałem spotkanie w domu z psychologiem. Teraz rozmawialiśmy na temat tego, że nie byłem na imprezie urodzinowej w sobotę o której pisałem w poprzednim wpisie. 
Wyjaśniłem jej szczegółowo na czym problem polega czyli na toalecie. Powiedziała, że nie powinienem rezygnować i najwyżej powinienem nie pić piwa. Nie zamierzałem się upić ale co to za impreza w grill barze bez piwa? Wszyscy piją, a ja mam nie pić? Przecież też miałbym ochotę tym bardziej, że mam z tym miejscem takie miłe wspomnienia. Nie wyobrażam sobie tego jak by ta moja zabawa miała wyglądać. Miałbym siedzieć o suchym pysku i liczyć na to, że mój pęcherz o mnie zapomni? Tak miała by wyglądać moja impreza?
Andżelika jest zdrowa i pracuje z osobami niepełnosprawnymi, ale chyba dopiero teraz dociera do niej w jakiej jestem kropce. Że wszystko z czego w życiu zrezygnowałem nie jest wynikiem tego, że się poddałem tylko, że doszedłem do ściany i już dalej się nie da. Absolutnie nie chodzi tu o wstyd z powodu mojej niepełnosprawności. Sama powiedziała, że siedzi ze mną i ma wrażenie, że rozmawia z osobą zdrową. Może to paradoks ale tak się czuję i chcę być tak traktowany. Doskonale zdaję sobie sprawę ze swoich ograniczeń, że widać po mnie, że jest ze mną delikatnie rzecz ujmując coś nie tak ale jeśli już coś robię, gdzieś idę to chcę się czuć dobrze, samo wystarczalnie, bezpiecznie. Tak jak zdrowi. Każdy normalny - zdrowy na umyśle, nie będzie się pchać w sytuacje, które są potencjalnie dla niego mało komfortowe. Tak właśnie jest ze mną. Jestem zdrowy na umyśle:-)

Wieczorem przyszedł do mnie rehabilitant. Ogólnie dostrzegam małe zmiany i poprawę. Ostatnio udało mi się klęczeć przy chodziku. Nie podpierałem się bardzo, a Mateusz trochę mnie dopychał kolanem z tył bym wypychał biodra do przodu. Nie przypuszczałem, że to jest jeszcze możliwe:-)
Wczoraj poćwiczyłem z nim aktywnie, po uciskał mi plecy i powięź. Gdy siadłem na łóżko to Mateusz był zaskoczony jak ładnie siedzę. Sam czułem, że siedzenie nie sprawia mi żadnej trudności. To takie małe sukcesy - dobrze, że są:-)

Nie raz sobie myślę co by było gdyby ten mój stan okazał się rzutem i nagle wszystko by się cofnęło. Było by miło, no nie? 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Będzie miło gdy się przedstawisz:-)