Wczoraj kładę się do łóżka z nadzieją, że dzisiaj sobie jeszcze pośpię, a tu rano, przed 8 pobudka. Opiekunka wpada do pokoju i mówi mi, żebym się szybko zbierał bo muszę iść do Teresy aby mnie zarejestrowała itp. bo potem będą następne przyjęcia i będzie zamieszanie. Jak ja lubię takie nieplanowane akcje. Trzeba było wstawać i się szybko pozbierać. Oczywiście, że szybko nie było bo się nie dało.
Przychodzę do Teresy, a tam już kolejka takich jak ja. Czekają na załatwienie papierkologi. Moglem dłużej pospać. Wyczekałem się na swoją kolej. Potem lekarz neurolog. Ocenia mnie i kwalifikuję. Najlepsze jest to, że co roku mnie się pytają od kiedy jestem chory, a ja im co roku powtarzam to samo, że od 2005 roku. Nie wiem po co to pytanie w moim przypadku. Jestem tu po raz kolejny. Nie muszą o tym pamiętać ale przecież wystarczyło by zerknąć w kartę z poprzedniego roku. Lekarz neurolog dał mi warunkowo zgodę na pływanie, a bezwarunkowo mogę korzystać z hipoterapii. On jest taki strachliwy jeśli chodzi o moje pływanie. Boi się chyba bym się nie utopił skoro nie chodzę. W zeszłym roku miałem z nim spięcie o to bo nie chciał mi pozwolić na pływanie. Dopiero gdy stanowczo powiedziałem, że chcę pływać to zgodził się pod warunkiem. A warunkiem jest ocena moich zdolności pływackich przez rehabilitantów podczas zajęć w wodzie. Oni mnie znają i dobrze wiedzą jak pływam więc nie robią żadnych problemów. Gdy już wyczekałem się na neurologa to potem trzeba było jechać do rehabilitantów by mi zrobili rozpiskę z ćwiczeń. No i tam też zeszło bo oczywiście nie rozmawiało się tylko na temat ćwiczeń ale również na temat co u mnie, co u nich. Może się to wydawać dziwne i dla mnie też to było zaskoczeniem ale gdy tak nie wiele się działo to patrzę na zegarek, a tu już 12:30. Za pół godziny jest obiad. Jak ten czas zleciał. Zjadłem szybko obiadek no i pędzę do następnego lekarza - rehabilitanta. On tu zapisuje fizykoterapię, lokomat i chyba tyle. Ja nie chce i nie biorę nigdy niczego z fizykoterapii. Mam na myśli jakieś lasery, prądy itp. Mnie to nie pomaga, a w zasadzie nie pomaga to mojemu SM. Dla mnie to strata czasu. Tu u lekarza było podobnie - od kiedy pan choruje:)? Echh... szkoda gadać. Dostałem od niego to co chciałem czyli lokomat.
Do lekarza rehabilitanta również była kolejka ale mnie się udało tym razem być drugim w kolejce. Po wizycie u lekarza śpieszyłem się na basen. Co tu mówić. Basen jest malutki jak dla mnie. Jeszcze się dobrze nie rozpędzę, a już trzeba hamować tzn. już jestem na drugim brzegu. W basenowaniu najgorsze jest ubieranie się, zakładanie skarpetek. To jest wręcz żenujące.
Do pokoju dotarłem przed godz. 16 bo wcześniej to tylko wpadałem do pokoju skorzystać z WC lub się przebrać. Odpocząłem, chwilę poleżałem ale nie mogłem zasnąć więc wykorzystałem ten czas na zrobienie tego wpisu. Teraz idę na kolację, a po kolacji zaczyna się... domówka:) Jak mi się uda to po powrocie jeszcze coś napiszę:)
Do pokoju dotarłem przed godz. 16 bo wcześniej to tylko wpadałem do pokoju skorzystać z WC lub się przebrać. Odpocząłem, chwilę poleżałem ale nie mogłem zasnąć więc wykorzystałem ten czas na zrobienie tego wpisu. Teraz idę na kolację, a po kolacji zaczyna się... domówka:) Jak mi się uda to po powrocie jeszcze coś napiszę:)
A ja mam dobrą wiadomść NZOZ Pasternik w Krakowie będzie miał swój lokomat :-)
OdpowiedzUsuńzapomniałam dodać: pozdrawiam Małgosia Felger
Usuń