Stwardnienie rozsiane - diagnoza której nie życzę nikomu. Chciałbym pokazać, że ta diagnoza nie oznacza iż życie się kończy. Pragnę pokazać innym, że to życie wciąż jest, chodź może trochę inne, może trudniejsze ale to nie koniec. Czy jestem czasami załamany? Często, ale potem się podnoszę i maszeruje dalej z podniesionym czołem i z uśmiechem na twarzy.

Jeśli chodź trochę ten blog będzie pomocny dla Was chorych oraz dla Waszych rodzin to będę szczęśliwy. To właśnie jedna z tych rzeczy która dodaje mi sił.

Wojciech Mrugalski

sobota, 17 listopada 2012

Weekend w Dąbku

Kilka dni minęło ale nie miałem czasu, siły by coś napisać z sensem. W czwartek była oficjalna impreza pożegnalna dla tych co będą opuszczali Dąbek w weekend. Na takiej imprezie jak zwykle jest odrobinka alkoholu. Wypiłem dwa kubeczki Kadarki, a po imprezie pojechaliśmy do kumpla w celu kontynuacji degustacji. Siedzieliśmy, rozmawialiśmy jak to jest na takich imprezach. Wypiłem jeszcze trzy drinki i pojechałem  na chwilę do siebie do pokoju za potrzebą. Gdy już zapinałem rozporek to... ugięły się pode mną  nogi i wylądowałem na parterze. To był knock out!
Hmmmm.... lekko byłem zwiotczały od tego Baclofenu w płynie więc nie miałem się siły podnieść. Dobrze, że drugi kumpel szedł i zaglądnął do mnie do pokoju i mi pomógł się pozbierać do kupy bo w innym przypadku musiałbym czekać na podłodze na odparowanie. W sumie nie było ze mną tak źle bo jak już mnie podnieśli to sam się rozebrałem i pościeliłem wyrko ale na podniesienie się z ziemi to sił było za mało albo C2H5OH za dużo.:)

Rano nie miałem siły na nic. Nawet nie byłem na śniadaniu. Dopiero o 10 pojechałem do sklepiku po jakieś ciacho i kawę. Byłem później na ćwiczeniach ale plątałem się jak smród po gaciach. Marzyłem tylko o spaniu. Po obiedzie zdrzemnąłem się. Jak ja na to czekałem! Wieczorem miała znów być impreza z okazji urodzin Eli. Kupiliśmy dla niej z tej okazji kwiaty. Wypiłem tylko jedno piwko i już przed godz. 20 pożegnałem się i poszedłem spać. Zasypiałem na siedząco. Czułem się jak bym dostał jakiś środek nasenny.

Dopiero dzisiaj czuję się w miarę OK. Postanowiłem, że na obiad idę o chodziku. Nie będę swoich 4 liter ciągle woził na wózku. Nie wiem jak długo szedłem ale myślę, że mógłbym w prędkości poruszania konkurować z żółwiem. Na obiad dotarłem. Po obiedzie czekała mnie jeszcze wycieczka do pokoju. Wróciłem styrany ale dumny z siebie.

W planach mam, że i na kolację pójdę o chodziku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Będzie miło gdy się przedstawisz:-)