Dziś od rana miałem jakiegoś lenia i moje nogi również. Były jakby bardziej sztywne. Przecież wczoraj grzecznie poszedłem spać. Na śniadanie wybrałem się tuż przed godz. 9. Niestety ale nie zdecydowałem się iść o własnych nogach. Ranek albo poranek nie jest do tego najelpszą porą.
Mimo że przyszedłem przed końcem wydawania posiłków to jeszcze dużo osób mi towarzyszyło. Czyżby oni wczoraj poimprezowali?;P
Po śniadaniu wybrałem się na kawę. Kawa miała mnie obudzić albo raczej pobudzić ale niestety tak się nie stało. Czułem się jakiś taki zmulony i po wypiciu kawki grzecznie poszedłem do swojego pokoju polerzakować. Nie spałem ale grzebałem w internecie i tak na słodkim leniuchowaniu spełzło mi do obiadu.
Drogę do jadalni w porze obiadowej zdecydowałem się pokonać samodzielnie tzn. z chodzikiem o własnych siłach. Nie wiem jak to jest ale mnie nie wychodzi jakoś to chodzenie przy chodziku. O wiele lepiej mi idzie gdy się trzymam balustrady. Przy chodziku czuję się jak by mi on miał zaraz odjechać mimo, że w rękach są do dyspozycji hamulce. Będę się trzymać wersji, że to wina balkonika, a nie SM.:)
Obiadek zjadłem bo był smaczny no i czas było wracać znów do siebie. Oj tu już tak nie było wesoło. Końcówkę drogi to już przeklinałem. Nie będę tego powtarzać ale kontekst był taki, że po co mi to łażenie. Myślę, że w moim przypadku ostatnie "spacery" może i wzmocniły moje nogi ale też aktywowały moje prostowniki i zwiększyły moją spastykę. Jak zwykle jest problem, ze znalezieniem tego złotego środka. Jutro już na pewno nie będę tyle razy latał.
Po obiadku drzemka, a potem dalsze leniuchowanie. Nie było co robić wiec się lekko nudziłem. Na kolację wybrałem się moim elektrycznym rydwanem. Po kolacji standardowo odwiedziny i pogaduch ze znajomymi przy...:P
Przydał się taki dzień jak dzisiaj bo od jutra zaczyna się młynek. Pobudkę ustawiłem w telefonie na godz. 7 rano.:(
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Będzie miło gdy się przedstawisz:-)