Stwardnienie rozsiane - diagnoza której nie życzę nikomu. Chciałbym pokazać, że ta diagnoza nie oznacza iż życie się kończy. Pragnę pokazać innym, że to życie wciąż jest, chodź może trochę inne, może trudniejsze ale to nie koniec. Czy jestem czasami załamany? Często, ale potem się podnoszę i maszeruje dalej z podniesionym czołem i z uśmiechem na twarzy.

Jeśli chodź trochę ten blog będzie pomocny dla Was chorych oraz dla Waszych rodzin to będę szczęśliwy. To właśnie jedna z tych rzeczy która dodaje mi sił.

Wojciech Mrugalski

wtorek, 30 listopada 2010

Fajny dzień

Od czego mam zacząć? Ponoć najlepiej zaczynać od początku.
Wczoraj (w niedzielę) poszedłem spać o 3 nad ranem. W sumie nic ekscytującego nie robiłem bo jakoś tak w dobry nastrój wprowadził mnie film Joe Black. Znam ten film na pamięć, a zawsze z przyjemnością go oglądam jeśli idzie w TV. To taki film, który mówi o honorze, dumie, lojalności, miłości. Dzisiaj mam wrażenie, że ludzie o tym zapominają – ot takie wyświechtane frazesy. Nie jestem dinozaurem ale coraz częściej mam wrażenie, że wszystko jest na sprzedaż albo do kupienia. Dla mnie takie wartości są bardzo ważne.

Miałem nadzieję, że po filmie szybko zasnę ale co chwile leciały interesujące programy na Discovery albo National Geografic. W ten sposób zastała mnie godzina 3 rano. Jak mówiłem, nie robiłem nic specjalnego ale się nie nudziłem. Horror to był dopiero rano jak musiałem wstawać o 7 rano bo za godzinę mieli przyjść instalatorzy do kaloryfera. Jakoś się zwlokłem z wyra. Fachowcy spóźnili się 15 minut. Nawet im to szybko poszło bo przed godziną 10 już wyszli z domu. Kaloryfer grzeje, woda się na razie nie leje, a mnie będzie cieplutko w nocy.

Po południu, koło 16.30 przyszła Ola i zaczęliśmy pracę – rehabilitację. Trochę pogadaliśmy albo raczej ja nawijałem, a potem wzięła mnie w swoje ręce i ćwiczyliśmy PNFem. Nie patrzyłem na zegarek ale mogliśmy ćwiczyć z 90 minut. Dla mnie super. Bardzo dobrze się czułem po rehabilitacji. Myślę, że i jutro tak będzie. Taka współpraca bardzo mobilizuje, jeśli czuje się, że nauczycielowi zależy. Wówczas to i uczeń inaczej do tego podchodzi. Ale ja mam fuksa i z Tomkiem, dr Elą i Olą. Najlepsze rzeczy zdarzają się wówczas, kiedy się ich nie spodziewasz.

A wieczorem o 21 był mecz w TV. Nie jakiś byle jaki mecz ale wielkie derby europy, mecz FC Barcelona – Real Madryt! Co to był za mecz, albo raczej co to była za Barcelona. Real Madryt został ośmieszony i skompromitowany. Moja kochana Barcelona dała prztyczek nadętemu trenerowi José Mourinho. 5:0 to kompromitacja. Nie będę się już o tym rozpisywał, bo już dzisiaj są niezłe tytuły nagłówków w Internecie co świadczy o skali porażki Realu Madryt.

Zbieram się do spania, mam nadzieje, że dzisiaj uda mi się zasnąć wcześniej.

To był dobry dzień dla mnie. Trzeba się starać o następne:)

1 komentarz:

  1. witam i zdrówka ..trzymaj się ciepło
    ....kumpel z planety SM

    OdpowiedzUsuń

Będzie miło gdy się przedstawisz:-)