Stwardnienie rozsiane - diagnoza której nie życzę nikomu. Chciałbym pokazać, że ta diagnoza nie oznacza iż życie się kończy. Pragnę pokazać innym, że to życie wciąż jest, chodź może trochę inne, może trudniejsze ale to nie koniec. Czy jestem czasami załamany? Często, ale potem się podnoszę i maszeruje dalej z podniesionym czołem i z uśmiechem na twarzy.

Jeśli chodź trochę ten blog będzie pomocny dla Was chorych oraz dla Waszych rodzin to będę szczęśliwy. To właśnie jedna z tych rzeczy która dodaje mi sił.

Wojciech Mrugalski

poniedziałek, 15 grudnia 2014

Zakręcony, nakręcony tydzień:)

W czwartek byłem na spotkaniu świątecznym w Muzeum Sztuki i Techniki Japońskiej Manggha, a w piątek o 17 był u mnie Marcin na rehabilitacji.
Najpierw poćwiczyłem z nim na łóżku. Spoko, spoko, nie leżeliśmy koło siebie:) Siedziałem, a Marcin mnie spychał. Huśtał mną na prawo i lewo, do przodu i do tył. Przy tym ćwiczeniu trzeba siedzieć z wyprostowanymi plecami. W ten sposób wzmacniam mięśnie posturalne czyli mięśnie pleców i brzucha. Rehabilitanci mawiają, że chodzenie zaczyna się od silnych mięśni posturalnych ale ja już tak daleko nie wybiegam:)
Gdy już poćwiczyłem (czyt. zmęczyłem plecy) to zszedłem, a w zasadzie zsunąłem się jak wąż do parteru na materac. Na materacu gdy leżałem na plecach to rozciągałem rekami czerwona gumę. W ten sposób rozciągam klatkę piersiową, a odwodząc ręce w lekkim oporze walczę z przykurczem łokcia w lewej ręce. Gdy już zrobiłem serię to Marcin naciągnął mi dodatkowo mięśnie w lewej ręce i rozciągnął nogi. Ćwiczę też na materacu przewracanie się na drugi bok by było mi łatwiej w łóżku się obrócić. Te wszystkie ćwiczenia to wariacje tego co robiłem z Olą kiedy z nią ćwiczyłem tyle, że wówczas mogłem więcej. Marcin ma u mnie dobrze bo mam wszystko do ćwiczeń. Jedynie czego mi brakuje to stołu do rehabilitacji. Fajnie mi się z nim ćwiczy.

W sobotę najpierw przyszła do mnie Ola. Posiedziała u mnie ze 3 godziny. Pogadaliśmy jak zwykle o niczym i o wszystkim, a ponieważ miała czarne spodnie i bluzkę to mega oblazła sierścią mojego białego kota - Miko. Gdy wstała to wyglądała jak by wyszła ze słomy ale na sianie nie leżeliśmy:)

Jak by było tego mało to po pracy, koło 22 na piwo przyszła do mnie Iwona - moja sąsiadka z naprzeciwka:) Niestety nie mogła zbyt długo u mnie siedzieć bo się niezbyt dobrze czuła. Proponowałem jej by wypiła drugie piwo  bo jej na pewno pomoże ale nie mogła przesadzać.

W niedzielę też miałem gościa:) Cały ten tydzień był jakiś nakręcony i zakręcony. W zasadzie codziennie coś się działo ale chyba nie ma co narzekać:)     



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Będzie miło gdy się przedstawisz:-)