Stwardnienie rozsiane - diagnoza której nie życzę nikomu. Chciałbym pokazać, że ta diagnoza nie oznacza iż życie się kończy. Pragnę pokazać innym, że to życie wciąż jest, chodź może trochę inne, może trudniejsze ale to nie koniec. Czy jestem czasami załamany? Często, ale potem się podnoszę i maszeruje dalej z podniesionym czołem i z uśmiechem na twarzy.

Jeśli chodź trochę ten blog będzie pomocny dla Was chorych oraz dla Waszych rodzin to będę szczęśliwy. To właśnie jedna z tych rzeczy która dodaje mi sił.

Wojciech Mrugalski

środa, 21 maja 2014

I znów na świeżym powietrzu.

Wreszcie ząb skończony. Ufff... Już mi się to dłużyło. Stomatologowi również.

Pojechałem do dzielnicy Podgórze do MOPS'u by podpisać umowę na remont łazienki. Cieszę się z tego faktu ale na czas remontu będę musiał wynieść się z domu. Nie dam rady funkcjonować gdy w domu będą wykopki. Remont rozpocznie się z końcem czerwca lub na początku lipca.

Korzystając z okazji, że jestem w Podgórzu i ze ślicznej pogody pojechałem zobaczyć kopiec Kraka. Ten kopiec to jest taki pyrtek w porównaniu do kopca Kościuszki lub Piłsudskiego ale jest położony niedaleko centrum miasta. To też jedno z takich miejsc gdzie można było szybko wyskoczyć na rower po pracy. Tak robiliśmy gdy byłem zdrów. Przy okazji takiej wycieczki wracają miłe wspomnienia no i tęsknota. Wycieczka wózkiem inwalidzkim to nie to samo aczkolwiek adrenalina była. Droga dość nie równa, stroma. Musiałem balansować ciałem by się nie gibnąć:) Udało mi się podjechać pod sam kopiec. Na kopiec nie było możliwości wjazdu. Gdybym się na to porwał to trzeba by obok kopca Kraka usypać dla mnie mały kurchan:)

Jego lokalizacja sprawia, że widok na miasto jest niesamowity.

Widok na północną część miasta
W tle widać centrum Krakowa. Po lewej Wawel i kościół Mariacki.

Słoneczko grzeje więc można się zrelaksować w cieniu i przy piwku:)

A to kopiec. Ma tylko 16 m wysokośći.

U podnóża.

W drodze powrotnej z kopca.





Droga "polna" w centrum miasta.


Piszę o Krakowie bo bardzo się cieszę, że mieszkam w tym mieście. Dzięki temu, gdy wyjadę z domu to zawsze można coś robić, coś zobaczyć. Myślę, że tak samo by było w innym mieście. Czasami zastanawiam się co by było, jak bym żył gdybym mieszkał np. na wsi. Nie chodzi o to, że mam coś przeciwko wsi ale nie wiem czy bym sobie poradził z tą codzienną monotonią.
Z drugiej strony jest wiele ludzi w podobnej sytuacji do mnie, którzy mieszkają w małych miejscowościach lub wsiach. Oni dają rade to ja chyba też bym się dostosował.


Gdy wracałem z kopca to się umówiłem na mecz z moim bratankiem i bratem. Chciałem najpierw grać w ataku, jak Cristiano Ronaldo ale nie spotkało się to z aplauzem. W końcu ustaliliśmy, że będę sędzią liniowym:) Oto moja drużyna:)

Kamil i...
Kamil jak się urodził, gdy byłem w szpitalu po porodzie to był jak Kulfon. Pomarszczony, zapuchnięty, czerwony. Wszyscy się nim zachwycali, jaki śliczny itp., a ja się zastanawiałem czy oni mówią o tym samym dziecku? Musiałem kłamać by nie sprawić przykrości rodzicom. Dziś wszyscy znają tę historię i się z niej śmiejemy. Trochę lat minęło i chyba mu to wyszło na dobre. Ola kiedyś z nim jechała w autobusie i mówi mi, że bardzo żałuje, że on jest taki młody:)

...i mój brat Adam.
Cały ten orlik na którym chłopaki grały, znajduję się przy Zespole Szkół Ogólnokształcących Mistrzostwa Sportowego. W tej szkole Kamil tak przypakował podczas treningów pływania:) Super jest to wszystko zorganizowane. Począwszy od nawierzchni, a skończywszy na szatniach i prysznicach. Można na miejscu wypożyczyć piłę do gry. Nad całością czuwa facet. Chłopaki grały z małolatami wiec zwracał osobą starszym, że nie wchodzimy wślizgami by nie zrobić narybkowi piłkarskiemu krzywdy.

Prawie jak trawa.

Kamil celuje.

Mecz:)
Gdy już towarzystwo się rozeszło to Adam musiał wracać do domu, a ja z Kamilem poszliśmy na pizze. Jako, że byłem najbardziej wybiegany po meczu to zamówiłem w knajpie napój bogów czyli piwo dla siebie a Kamilowi cole i dużą pizze. Ma chłop spust.

Tak oto zleciał mi kolejny dzień. Trochę jetem już zmęczony tymi moimi wędrówkami. Czas na chwilę siąść na d..... i odpocząć.


7 komentarzy:

  1. witam czy istnieje w podgórzu jeszcze bar podgorski to była speluna lata 80 , byłem tam stałym bywalcem .po pracy i nie tylko ja , pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie znam tego baru bo w latach 80 byłem dzieckiem. Mogę sprawdzić jak będę następnym razem ale muszę wiedzieć gdzie ten bar się znajdował.

      Usuń
  2. znajdował sie na krakowskiej po lewej stronie idąc od mostu Ale go juz nie ma bo ktos odzyskal lokal . W 96 r jeszcze był .Pytam bo gdzies czytałem ze maja go reaktywowac .Chodziłem tam z bonarki po zaopatrzenie bo tam mozna było kupic przed 13 . Poptrz jakie wtedy miałem chody w 30 minut obracałem .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To dystans około 2,5 km, a czas przyzwoity jak dla zdrowego. Achhh... ta konsumpcja i potrzeba:) Rozumiem, że przestałeś biegać, konsumować, a teraz masz SM.
      No to mamy przełom. Wreszcie wiadomo skąd się to gówno bierze. Hahaha :):):)

      Usuń
  3. Pogoda dopisała :)

    OdpowiedzUsuń
  4. ale ciacha...cala rodzina widze taka...tylko pozazdroscic!!!!!

    OdpowiedzUsuń

Będzie miło gdy się przedstawisz:-)