Stwardnienie rozsiane - diagnoza której nie życzę nikomu. Chciałbym pokazać, że ta diagnoza nie oznacza iż życie się kończy. Pragnę pokazać innym, że to życie wciąż jest, chodź może trochę inne, może trudniejsze ale to nie koniec. Czy jestem czasami załamany? Często, ale potem się podnoszę i maszeruje dalej z podniesionym czołem i z uśmiechem na twarzy.

Jeśli chodź trochę ten blog będzie pomocny dla Was chorych oraz dla Waszych rodzin to będę szczęśliwy. To właśnie jedna z tych rzeczy która dodaje mi sił.

Wojciech Mrugalski

sobota, 31 maja 2014

Koncert, impreza

OK, dobija mnie walka z wiatrakami. To tak jak bym chodził do pracy i nie dostawał za to wynagrodzenia i nie mówię o wolontariacie. Co się z taka pracą robi? Rzuca ją się i szuka innej. Dla mnie nawet tej innej nie ma. Bezsilność jest najgorsza, a to mi podcina skrzydła. To tak à propos poprzedniego wpisu. Pieprzyć SM.

W piątek pojechałem na Pixar in Concert. Pixar in Concert to kultowe filmy - bajki z muzyką na żywo. Imprezę zorganizowano specjalnie dla dzieci z okazji Międzynarodowego Dnia Dziecka. Koncert był równocześnie wydarzeniem towarzyszącym tegorocznej edycję FMF-Festiwalu Muzyki Filmowej.


Mnie cały ten koncert nie za wiele interesował ponieważ ani jednej z tych bajek nie oglądałem. Ruszyłem swój tyłek tylko po to by zobaczyć jak wygląda i funkcjonuje od środka nowo otwarta Kraków Arenę. Przy okazji dowaliło mi deszczem ale pokonałem wszystkie przeciwności.










Hala robi niesamowite wrażenie. To aż dziw, że Kraków do tej pory nie miał dosłownie żadnej hali koncertowej. Wielcy artyści tego świata omijali nas szerokim łukiem. Gdy byłem w środku to nie chciało mi się wierzyć, że to Polska, że to Kraków. A najlepsze w tym wszystkim jest to, że hale mam obok domu, 3,5 km. Rzut beretem. Koncert był symfoniczny. Akustyka hali super. Gdy tak słuchałem tej muzyki to sobie pomyślałem, że możliwości wokół mnie się zwiększają ale moje co raz bardziej się zmniejszają. Echhhh....

Po koncercie pojechałem do galerii coś zjeść, napić się kawy. Kawę wypiłem i gdybym miał łóżko ze sobą to bym poszedł spać. Byłem niedaleko pracy Oli więc i ją odwiedziłem. To nie moje rejony i rzadko się tam zapuszczam. Miała trochę wolnego więc pogadaliśmy. Bardzo dawno się nie widzieliśmy.

Do domu wróciłem koło 17. Byłem zmęczony więc na chwilkę położyłem się. Koło 19 chłopaki wpadły do mnie na whiskey. W tych spotkaniach trzeba jedną rzecz zmienić. Zamiast dzwonić tylko po pizze to trzeba dzwonić po pizze i dziewczyny:) Nie wiem czy wtedy dostana pozwolenie na wyjście z domu:)



2 komentarze:

  1. Wierze ze dziewczyny wpadły :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No niestety nie wpadły. Zaproszę je na blogu. Może następnym razem przyjdą :)

      Usuń

Będzie miło gdy się przedstawisz:-)